Index Dussler Barbara AnioĹy naprawdÄ istniejÄ McMahon Barbara RozwaĚĽny i romantyczna McMahon Barbara MaÄšâĚĽeÄšâska umowa Dom na klifie Barbara Delinsky McMahon_Barbara_Rozwazny_i_romantyczna Hannay Barbara Wymarzona randka Hannay Barbara Odzyskane szczÄĹcie Krzyszton Barbara Karolino, nie przeszkadzaj Dziedzictwa planety Lorien KsiÄga 1 Jestem numerem cztery Lore Pittacus Wirtemberska, ksiÄĹźna Maria Malwina, czyli domyĹlnoĹÄ serca |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ustaliłem, i powiedzieli stajennym, że dostali ode mnie rozkaz stawienia się na specjalne nocne manewry, żeby przećwiczyć siebie i konie w ciemności. Vida słuchała uważnie, a on mówił dalej: - Kiedy dołączyłem do nich owinięty w wojskową pelerynę, wyglądałem dokładnie tak samo jak oni, więc stajenni nie mieli pojęcia, że nie jestem zwyczajnym żołnierzem. - Wtedy przyjechałeś tutaj do mnie. - Wcześniej wydałem rozkazy, gdzie pociąg ma czekać. To jest tak odosobnione miejsce, że nie ma możliwości, aby ktokolwiek doniósł o jego obecności. Vida westchnęła. - W twoich ustach wszystko wydaje się takie łatwe - powiedziała - ale co... stanie się teraz? - Teraz jedziemy do Czerniowic - powiedział - które są najbliżej od Kijowa położonym miastem granicznym. - To w Rumunii. - Jaka to różnica, gdzie to jest, skoro jest poza Rosją? - zapytał książę. - Jeśli nie będziemy mieli opóznienia, to przekroczymy granicę jutro koło południa, a sądzę, że mamy przewagę przynajmniej siedmiu czy ośmiu godzin, które upłyną, zanim ktokolwiek się zorientuje, że nie śpię w pałacu. . - Och, kochany - zawołała Vida - modlę się, aby kolejny z twoich planów powiódł się, a tym razem to chyba jeszcze ważniejsze niż kiedykolwiek poprzednio. - Dużo ważniejsze! - zgodził się książę. - A kiedy już będziemy w Rumunii, to dokąd się udamy? - Powiem ci trochę pózniej, w jaki sposób przekroczymy granicę - powiedział. - Potem udamy się do jednego z moich zamków, który mam nadzieję, że ci się spodoba. Znajduje się w centrum Węgier i stamtąd właśnie pochodzą moje konie. Vida wzniosła ku niemu oczy i zawołała: - Zapomniałam, że masz jeszcze inne domy! Teraz sobie przypominam, że posiadasz przecież willę w Monte Carlo. - Mam też zamek na Węgrzech - rzekł książę - który jest albo będzie, pod wieloma względami tak piękny jak ten, który zostawiam w Rosji. Wiedział, co ona czuje, choć tego nie mówiła, i powiedział delikatnie: - Czy nie jesteś szczęśliwsza wiedząc, że nie popadnę w aż takie ubóstwo, jak myślałaś? - Jestem bardzo... bardzo... szczęśliwa! - Zdradzę ci pewien sekret. Już od jakiegoś czasu spodziewałem się, że coś takiego może mi się przytrafić. - Naprawdę? - Nie to, że miałbym poślubić taką cudowną, taką śliczną, tak doskonałą osobę jak ty, mój aniołku, ale zawsze było niebezpieczeństwo, że podczas swoich różnych działań, jakie podejmowałem wraz z twoim ojcem oraz innymi podobnymi doń ludzmi, mógłbym zostać schwytany i rozpoznany. Zamilknął, a Vida zapytała: - Co zatem zrobiłeś? - Kiedy tylko car powiedział, że mam poślubić Eudoksję - odparł książę - posłałem wiadomość, aby wprowadzić w czyn plan wywiezienia moich skarbów z zaniku. Vida patrzyła na niego szeroko rozwartymi oczami, a on mówił dalej: - Wozy jechały cały dzień, wywożąc je przez granicę na Węgry. - To... nie do wiary! - To prawda - uśmiechnął się książę. - Oczywiście nie wszystko uda się ocalić, ale mam nadzieję wywiezć najcenniejsze z moich obrazów, ikon, przedmiotów z kości słoniowej, porcelany, a także złote talerze i puchary, które należały do mojej rodziny od pokoleń. Vida krzyknęła. - To takie do ciebie podobne i tak się cieszę, tak bardzo... bardzo... się cieszę! Nie będę już czuła się tak... winna, że pozwoliłam ci... zbiec razem ze mną. - Ja nie czuję się w najmniejszym stopniu winny - powiedział książę. - Myślę, moja droga, że to bardzo ekscytujący sposób na rozpoczęcie naszego wspólnego życia, coś, co będziemy zawsze pamiętać. - Zawsze będę... pamiętać, czego się dla mnie... wyrzekłeś - powiedziała miękko Vida. Czuła, że książę nie rozumie, więc mówiła dalej: - Jesteś Rosjaninem, a zostawiasz swój kraj, który kochasz, swoją pozycję na dworze, o której dobrze wiem, że jest niesłychanie ważna dla każdego Rosjanina. - Oczywiście, że to ważne - zgodził się książę - ale jest jeden wyjątek. - Co to takiego? - Miłość jest ważniejsza niż cokolwiek innego, ta miłość, której wszyscy Rosjanie szukają, ale rzadko znajdują. Spoważniał i uroczyście powiedział: - Moja miłość do ciebie jest zupełnie inna od tego, co czułem do jakiejkolwiek z innych kobiet, których, jak dobrze wiesz, było wiele. Bawiły mnie one, pociągały, urzekały moje oczy, rozum, a czasem nawet serce. %7ładna jednak z nich - moja śliczna Vido - nie zbliżyła się do mojej duszy. Zaśmiał się bardzo cicho i dodał: - Zacząłem już myśleć, że coś takiego jest niemożliwe i że nigdy nie znajdę kobiety, której miłość sprawi, że będzie mi się ona zdawała jakby spowita boskim światłem, ponieważ pochodzi od Boga. Vida zdawała sobie sprawę, że to właśnie odczuwa w stosunku do niego. To, co mówił tak ją uszczęśliwiało, że mogła tylko wyciągnąć ręce i przyciągnąć do siebie jego głowę. On zaś jeszcze raz ją pocałował i wzniósł ku gwiazdom. A potem rozmawiali aż do świtu. Wówczas książę zaczął nalegać, aby Vida poszła do łóżka i odpoczęła. - Mamy dziś do zrobienia wiele rzeczy - powiedział - do których potrzebna nam będzie przytomność umysłu, musisz zatem odpocząć, skarbie. - Nie chcę... cię opuszczać - wyszeptała Vida. - Kiedy już będziemy po ślubie, czyli według moich planów jutro wieczorem - odparł książę - albo najpózniej następnego dnia, nigdy już nawet na chwilę mnie nie opuścisz. Idz, prześpij się kilka godzin, kochana, i śnij o mnie, tak jak ja będę śnił o tobie. Pociągnął ją do sypialni i zaczekał aż znajdzie się w łóżku, a wtedy otulił ją kołdrą i bardzo delikatnie pocałował w usta. - Kocham cię! Uwielbiam cię! Szaleję za tobą! - powiedział. - Teraz i na całą wieczność! Vida została obudzona przez Margit, która przyniosła jej filiżankę kawy i powiedziała: - Jego wysokość czeka na panienkę w wagonie bawialnym. - Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś? - zapytała Vida. - Mogłabym już z nim tam być! - On przecież spał, tak samo jak panienka - odpowiedziała Margit. Nagle łzy jej napłynęły do oczu. - Ach, panienko, jego wysokość mówi, że macie wziąć ślub, a ja nie wiem czy śmiać się, czy płakać! - Tak... mamy się pobrać - powiedziała Vida - i jestem szczęśliwa, Margit, tak bardzo szczęśliwa. - Nigdy, przenigdy bym nie pomyślała, że to się może stać! Ale on ma wszystkie zalety, które kobieta pragnie znalezć w mężczyznie, nie można zaprzeczyć. - Nie można, Margit, a ja nie zamierzam nawet próbować! - zaśmiała się Vida. Wstała z łóżka i umyła się. Gdy zaczęła szukać swoich ubrań, Margit przyniosła jej strój chłopki. Vida popatrzyła na niego ze zdumieniem, a Margit wyjaśniła: - Jego wysokość powiedział, że ma panienka to założyć, a ja mam zapleść panience włosy w dwa warkocze, żeby panienka wyglądała na młodą dziewczyną około szesnastu lat. - Ja... ja nie rozumiem. - Spodziewam się, że jego wysokość przedstawi panience swój plan - powiedziała Margit - ale proszę pamiętać, że musimy przedostać się przez granicę. Vida nagle znów zaczęła się bać. Mogli nie zostać wypuszczeni z Rosji, a przynajmniej zostać zatrzymani aż do czasu gdy przyjdą instrukcje carskiej tajnej policji. Vida założyła strój chłopki, który nie był pierwszej świeżości. W wielu miejscach miał łaty, a rozdarcia na rękawach koszuli były umiejętnie zacerowane. Strój uzupełniała wełniana chusta na ramiona. Na nogi musiała [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||