Index Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 02 Niewolnicy miĹoĹci Barbara Cartland Love, Lords & Lady Birds (pdf) Dussler Barbara AnioĹy naprawdÄ istniejÄ Cartland Barbara Poskromienie lady Lorindy Cartland_Barbara_Tajemnica_Anuszki Cartland_Barbara_ _PrzeÄšâşladowana_KsiĂâ˘ÄšÄ˝niczka Cartland Barbara W ramionach ksiÄcia Cartland Barbara Rapsodia miĹoĹci Dom na klifie Barbara Delinsky Carol A Freeman As The Eagle Cries Sharon's Journey Home (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Posłuchaj swojej żony, chłopcze. Dobrze ci radzę. - Czy taka rozmowa czeka mnie za każdym razem, kiedy się lekko skaleczę? - Och, przestań już, Nick, bo tracę cierpliwość - po wiedziała Caroline tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nick z trudem powstrzymywał się przed wybuchem śmiechu. Caroline wyglądała przy nim jak drobina, kie dy z wysoko zadartą głową wydawała polecenia. - No, dobrze już. Oddaję się pod twoją opiekę-powie dział, ironicznie się uśmiechając. - Powinieneś się teraz położyć i nie wstawać z łóżka aż do obiadu. - No, no. To brzmi niezle. Zaczerwieniła się, a George znacząco chrząknął. - Sam widzisz, dziadku, że Caroline chce się mną za opiekować. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli popro szę cię, żebyś wyszedł. Nick spojrzał na Caroline z rozbawieniem i pociągnął ją w stronę łóżka. Nagle usłyszeli Amandę, która wzywała ich ze swojego pokoju. MAA%7łECSKA UMOWA 49 - Na razie, mój mężu, odpoczniesz sam. A ja tymcza sem przygotuję ci rosół - powiedziała Caroline i czym prę dzej wyszła z pokoju. Zajrzała do Amandy, pomogła jej poukładać klocki, a następnie zeszła na dół do kuchni. Po kilku minutach wróciła z herbatą i aspiryną. Nick siedział na łóżku prze pasany białym prześcieradłem. Jego spodnie i buty leżały obok. W pierwszej chwili Caroline była tak zaskoczona, że stanęła w progu, nie mogąc uczynić kroku. Czy Nick miał coś na sobie oprócz prześcieradła? W końcu na drżących nogach podeszła do niego. - Nie mogłam znalezć kostek rosołowych - powiedziała. Postawiła na szafce obok łóżka tacę z herbatą i wysy pała na dłoń dwie pastylki apiryny. - Nie potrzeba mi rosołu - powiedział. Podniósł jej otwartą dłoń do ust i językiem zsunął oby dwie pastylki. Następnie posadził ją koło siebie na łóżku. Spojrzała nieśmiało na Nicka, który małymi łykami po pijał herbatę. - W moich rodzinnych stronach chorym często podaje się rosół. Ma podobno właściwości lecznicze. - Jeśli tak, to trzeba będzie go ugotować. Obawiam się, że w tej chwili nie mamy kostek rosołowych w domu. - To prawda. Lodówka jest prawie pusta. - To również twój dom, Caroline. Nie zapominaj o tym - powiedział, mrużąc groznie oczy. - Wiem. Uśmiechnęła się pojednawczo, udając, że nie czuje jego dłoni na swojej ręce. - Chyba powinnam zobaczyć, co się dzieje z Amandą. - Nie przesadzaj. Nic jej się nie stanie. - Nie lubię jej zostawiać długo samej. 50 MAA%7łECSKA UMOWA Caroline próbowała zabrać swoją rękę, ale Nick nie zwolnił uścisku. - Myślałem, że moja żona będzie się mną lepiej opie kować - powiedział, udając obrażonego. - Nick, czy ty masz na sobie jakieś ubranie? To pytanie zupełnie go zaskoczyło. Odstawił filiżankę z herbatą i zbliżył rękę Caroline do swego nagiego torsu. Następnie przesuwał ją powoli w dół. Serce Caroline waliło jak oszalałe. Wreszcie poczuła pod palcami rozkoszną miękkość jego skóry opiętą na wspaniałych mięśniach. Nick opuszczał jej rękę coraz ni żej, aż wyczuła pod palcami gumkę od majtek. - Może chcesz pobawić się w lekarza? - zapytał mięk ko, przesuwając jej rękę w górę. Przecząco potrząsnęła głową i powiedziała: - Na dzisiaj wystarczy już chyba tej zabawy. - No cóż, to może kiedy indziej. - Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała cię opatrywać. Naprawdę bardzo się o ciebie dziś bałam. - Jak widzisz, zupełnie niepotrzebnie. Jestem zdrów jak ryba. Na farmie zdarzają się różne rzeczy. Dziadek przeżył tu całe życie i nigdy mu się nic nie stało. A biedny Alex tylko się stąd ruszył do Sydney i od razu zginął w wypadku , samochodowym. - No tak, ale robi mi się słabo, kiedy pomyślę, że gdyby nie twój koń, pewnie już byś nie żył. - Nie warto zastanawiać się, co by było, gdyby. Naj ważniejsze, że żyję i czuję się dobrze. Nick położył rękę na jej plecach i zaczął je delikatnie gładzić. - Powinieneś teraz odpocząć - powiedziała. - Ja też mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. MAA%7łECSKA UMOWA 51 - Opuszczasz mnie? - Tak będzie bezpieczniej. - Nie boisz się chyba rannego mężczyzny - powiedział, wskazując na swój temblak. - Ty jesteś niebezpieczny nawet w takim stanie - po wiedziała z uśmiechem i wyszła. Kiedy po kilkunastu minutach zajrzała do pokoju, Nick słodko spał. Przyglądała mu się przez jakiś czas, dziękując Bogu, że obrażenia nie były zbyt poważne. Caroline nabie rała coraz większego przekonania, że trudno byłoby jej teraz żyć bez Nicka. Nie mogła znieść nawet myśli, że coś mogłoby mu się przytrafić. Kiedy nadszedł czas obiadu, Nick ubrał się i usiadł ze wszystkimi przy stole. Caroline uważnie mu się przyjrzała. Nie był już taki blady, ale siniak na brodzie nabrał cie mniejszego koloru. - Chciałem do ciebie zajrzeć - zaczął dziadek - ale doktor Caroline absolutnie mi tego zabroniła. Powiedziała, że nie wolno ci przeszkadzać. Nick uśmiechnął się, obserwując, jak żona sprawnie nakrywa do stołu. - Jest tu wreszcie ktoś, kto się o mnie troszczy. - To widać. Wyglądasz teraz dużo lepiej. - Ale nadal czuję się tak, jakbym połknął patyk. Caroline nie spuszczała Nicka z oka, podstawiając mu natychmiast to, o co poprosił. Mężczyzna był tym wyraznie rozbawiony. - Caroline, pozwól ze mną na chwilę. Chciałbym obe jrzeć konie i zamienić z tobą parę słów. Dziadku, zajmij się Amandą, dobrze? Popatrzyła na stos brudnych talerzy. - Może najpierw pozmywam? 52 MAA%7łECSKA UMOWA - Nie, nie. Zrobisz to pózniej. Na dworze zapadał zmrok. Caroline spojrzała na idące go obok Nicka. Wyglądał teraz zupełnie zdrowo. Gdyby nie zgrubienie bandaża, nikt nie domyśliłby się, że zale dwie kilka godzin temu uległ poważnemu wypadkowi. Kiedy Caroline otworzyła drzwi stajni, uderzył ją za pach siana, koni i kurzu, który w takich miejscach zawsze unosi się w powietrzu. Od razu przypomniało jej się ranczo w Teksasie, gdzie zapach był prawie identyczny. Zatęskni ła nagle za swoim domem. Nick zatrzymał się przy koniu o imieniu Ace. Zwie rzę wystawiło głowę i zaczęło pocierać nosem ramię męż czyzny. - Dobry konik, dobry. Pokaż swoje rany, biedaku. - Nie wiedziałam, że coś mu się stało - powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||