Index Wilson Patricia Ĺpiew deszczowego ptaka 671. Morris Debrah OgrĂłd po deszczu Christie Agatha Pora przypĹywu 04 Pora Na Milosc (30) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i... Arsen Lupin tom 1 King Stephen Pora deszczowa cleland john pamietniki fanny hill Higgins Clark Mary śÂmierć wśÂród róśź Dickson Helen Rycerz i panna |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] pan zbyt dosłownie, a to była analogia. - Nie rozumiem - odrzekł Wiktor. - Uprzedzałem pana. Sam rozumiem bardzo niewiele, ale się domyślam. - A czy jest ktoś, kto rozumie? - Nie wiem. Raczej wątpię. Być może dzieci... Ale nawet one jeżeli rozumieją, to po swojemu. Bardzo po swojemu. Wiktor wziął banjo i trącił struny. Palce się nie słuchały. Położył banjo na stole. - Golem - rzekł. - Jest pan komunistą. Co u diabła robi pan w leprozorium? Dlaczego pan nie jest na barykadzie? Dlaczego nie na wiecu? Moskwa nie będzie z pana zadowolona. - Ja jestem architektem - spokojnie odparł Golem. - Jaki tam z pana architekt, jeśli pan ni cholery nie rozumie? I w ogóle niech mi pan przestanie robić wodę z mózgu. Przez godzinę bijemy pianę, a co mi pan powiedział? Pije pan mój dżin i mąci mi w głowie. Wstyd, Golem. I do tego kłamie pan jak najęty. - %7łe jak najęty, to przesada - odpowiedział Golem. - Chociaż nie powiem, że nie. Oni nie miewają ropiejących wrzodów. - Niech pan mi odda szklankę - zażądał Wiktor. - Już pan się napił - nalał sobie z butelki i wypił. - Diabli pana wiedzą, Golem. Po co to wszystko? Dlaczego pan kręci? Jeśli może pan opowiedzieć, to niech pan opowie, a jeżeli to tajemnica - to po co było zaczynać? - Wyjaśnienie jest bardzo proste - oznajmił niefrasobliwie Golem wyciągając nogi. - Przecież jestem prorokiem, sam pan mnie tak przezwał. A wszyscy prorocy są w takiej samej sytuacji - i dużo wiedzą, i chcieliby opowiedzieć, podzielić się informacją w miłym towarzystwie, pochwalić się, żeby przydać sobie powagi. Ale kiedy zaczynają opowiadać, pojawia się dziwne uczucie niewygody, niezręczności... Więc zaczynają wibrować tak jak Pan Bóg, kiedy zadano mu pytanie w sprawie kamienia. - Jak pan sobie życzy - powiedział Wiktor. - Pojadę do leprozorium i wszystkiego dowiem się bez pana. No, proszę mi coś podpowiedzieć... Obserwował z ciekawością jak traci władzę w rękach i nogach i myślał, że dobrze byłoby wypić jeszcze jedną szklankę do kompletu, uwalić się spać, a potem obudzić się i pojechać do Diany. Wszystko właściwie zapowiada się nie najgorzej. W ogóle nie jest najgorzej. Wyobraził sobie, jak zaśpiewa Dianie o łodzi podwodnej i zrobiło mu się zupełnie dobrze. Wziął mokre wiosło, które leżało na rufie, odepchnął się od brzegu i łódką od razu zakołysało. Nie było żadnego deszczu, czerwono zachodziło słońce, więc popłynął prosto ku słońcu, a wiosła odskakiwały od grzbietów fal. Opaść by na dno... Zapewne by opadł, ale było mu jakoś głupio, dlatego, że nad uchem leniwie buczał głos Golenia: - .. .Oni są bardzo młodzi, wszystko przed nimi, a przed nami tylko oni. Rzecz jasna, że człowiek opanuje Wszechświat, ale nie będzie to rumiany - , umięśniony atleta, i oczywiście człowiek poradzi sobie sam ze sobą, ale najpierw przemieni siebie. Natura nie oszukuje, dotrzyma swoich obietnic, ale nie tak jak myśleliśmy, i często nie tak jak byśmy chcieli. Zurtzmansor, który siedział na dziobie łodzi, odwrócił głowę, a wtedy okazało się, że w ogóle nie ma twarzy, twarz trzymał w ręku i twarz patrzyła na Wiktora - sympatyczna twarz, uczciwa, ale robiło się niedobrze na jej widok, a Golem się nie odczepiał, wciąż buczał... - Niech pan się kładzie spać - wymamrotał Wiktor, wyciągając się na dnie łodzi. Wręgi wciskały mu się w boki, było bardzo niewygodnie, ale tak okropnie chciało mu się spać. - Niech pan się kładzie spać, Golem... Kiedy się obudził, stwierdził, że leży w łóżku. Było ciemno, a w szyby bębnił drobny deszcz. Wiktor z trudem wyciągnął rękę w stronę nocnej lampki, ale palce trafiły na zimną, gładką ścianę. Dziwne, pomyślał. A gdzie Diana? Czyżby nie był w sanatorium? Spróbował oblizać wargi, ale gruby, chropawy język nie usłuchał go. Strasznie chciało mu się palić, ale palić nie wolno było w żadnym wypadku... Aha, właściwie to chce mi się pić. Diana!" - zawołał. Prawda, to nie sanatorium. W sanatorium lampka jest po prawej, a tu po prawej ściana... Ależ to mój pokój w hotelu! - pomyślał z entuzjazmem. Jak ja tu trafiłem? Leżał pod kołdrą w samej bieliznie. Jakoś nie pamiętam, żebym się rozbierał, pomyślał. Ktoś mnie rozebrał. Chociaż, może jednak rozebrałem się sam. Jeśli mam buty, to rozbierałem się sam... potarł nogą o nogę. Aha, jestem bosy. O do diabła, ręce swędzą, jakieś bąble, zapluskwiony hotel. Wyprowadzę się. A dokąd płynąłem łódką?... A, to ten Pawor napuścił pluskiew... Nagle przypomniał sobie Pawora i usiadł, zemdliło go i znowu położył się na wznak. Jednak dawno się tak nie uchlałem... Pawor... Srebrna Koniczyna"... Kiedy to było? Wczoraj? Skrzywił się i zaczął drapać się w lewą rękę. Co teraz jest - rano, czy wieczór? Zapewne rano... A może wieczór? Golem! - przypomniał sobie. Obciągnęliśmy z Golemem całą butelkę. Dżinu bez wody. A przedtem pół butelki z tym wysokim. A przedtem jeszcze gdzieś piłem. A może to było wczoraj ? Poczekaj - no, a co teraz jest - dzisiaj, czy wczoraj? Warto by wstać, napić się i te de... Nie, pomyślał uparcie. Najpierw muszę się w tym wszystkim zorientować. Coś mi Golem ciekawego opowiadał, myślał, że jestem pijany i nic nie rozumiem, więc można mówić ze mną otwarcie. Zresztą, rzeczywiście byłem pijany, ale o ile pamiętam, wszystko rozumiałem. A co rozumiałem? Wściekle potarł tylną stronę dłoni o wełniany koc. Nadchodzą ciężkie czasy... Nie, to Pawor. .. Aha, oto i Golem - oni mają wszystko przed sobą, a my mamy przed sobą tylko ich. I choroba [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||