Index Antologia BarbarzyĹcy [Rebis] 01 BarbarzyĹcy_ Tom 1 (1991) Antologia SF StaĹo siÄ jutro 23 Mistyfikacje Duchy na dachu Antologia humoru i groteski antologia Trzynascie kotow Hassel_Sven_ _Zlikw 068. Webber Meredith Spotkanie w przestworzach Castle Jayne śÂw. Helena 02 Gardenia Terry Brooks Kapitan Hak Chesterton Pequena historia de Inglaterra Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany.03 MiśÂośÂć puśÂkownika |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] i rodzaju zabudowy. Typ wrażliwca. Muzyka zaszyfrowana - Kody, wszędzie kody - mówi Bartek. Jeżeli w piosence jest mowa o sokole lub koniu, tak na- prawdę chodzi o młodego chłopaka. Rybka lub jedzenie gruszek oznacza zajście w ciążę. A jeśli dziewczyna chodzi po wiśniowym sadzie, szuka chłopaka. Ale co znaczy, że dziewczyna siedzi pod sosną i padają na nią skry? Tego nie rozumie. To zbyt stare, archaiczne. Słyszał kiedyś bajkę o chłopaku, który szukał dziewczyny, pewnie księżniczki, i któremu pomagały w tym zwierzęta. W którymś tomie u Kolberga czyta o weselu. Do sali wcho- dzi kilka kobiet przykrytych prześcieradłami, a młody musi wskazać, która jest jego żoną. Wie to od początku, wszyscy to wiedzą. Ale nie może zgadnąć za pierwszym razem. Nie może też za drugim. Myli się, tańczy ze wskazanymi kobie- tami. W trzeciej próbie wybiera właściwie. 66 - Tak samo jak w bajkach - zachwyca się Bartek. - Teksty są nośnikiem pamięci, ale trzeba umieć je czytać - mówi. - To jest taka muzyka, której mogą słuchać także dzieci, ponieważ one zrozumieją z niej zupełnie coś innego niż dorośli. Pod borem sosna stojała, pod nią dziewcyna płakała. Skry na nią padały, suknie na nij gorzały aż do dnia. Przyjechał do nij możny pan, zarzucił na nią swój zupan. A zupan atłasowy - siadaj dziewce, koń gotowy, jedz z nami.*** - Wiele z dawnych pieśni obrazowało to, co dzieje się na weselu. To taki grecki chór, który opowiada, komentuje. Wraz ze zmianą obyczajowości zanikł kontekst. Dziś babcie nie chcą śpiewać starych kołysanek, a może to wnuki nie potrafią już przy nich zasnąć? Trzeba odszyfrować kody, uczyć się ich na nowo. Grał już kiedyś z muzykami w akademiach muzycznych i oni nie rozumieli jego języka. Myśleli, że fałszuje. A on grał kodami. - Oni tej polskiej muzyki nie znali, tak samo jak indone- zyjskiej czy chińskiej - mówi. Wszystkie piosenki pochodzą z dzieła Oskara Kolberga Mazowsze: Obraz etnograficzny; Mazowsze Polne. Trzy pierwsze z części pierwszej, ostatnia z części drugiej. 67 Dlatego Bartek postanowił założyć szkołę. Mazowiecką Szkołę Muzyki Ludowej. Weronika Grozdew-Kołacińska Nie znała muzyki ludowej. Znała muzykę. Bułgarka po ojcu, jezdziła do tego kraju na większe święta. Wszyscy śpiewali. Ona też. W Bułgarii nie było świąt animowanych - tradycja żyła. Potem przyjeżdżała już po pieśni. Umawiała się na wspólne śpiewanie. To było normalne w kraju, gdzie muzyka ludowa jest uwielbiana i gdzie poświęca się jej kilka kanałów telewizji państwowej. Po egzaminie na studiach muzykologicznych w Warszawie Maria Pomianowska zapytała ją, czy śpiewa głosem białym. Nie wiedziała, co to znaczy. Chodziło o śpiew typowy dla muzyki ludowej, mocny, głośny. Zaczęła śpiewać. A potem jezdziła na Podlasie, na Spisz w poszukiwaniu pieśni. Naj- chętniej śpiewali te popularne, które dało się usłyszeć w ra- diu i telewizji, dopiero po jakimś czasie sięgali po starszy repertuar - po te pieśni, co jeszcze babcia śpiewała" - oraz po utwory patriotyczne, partyzanckie, które są ważną częścią tradycji zarówno bułgarskiej, jak i polskiej. Brzmiące inaczej. Dla młodszych mieszkańców wsi już obco. I jeszcze te żony. Nie pozwalają mężom grać. Bo wstyd. Bo lepiej by w pole poszedł. Bo co ludzie powiedzą na te fanaberie? I do tego pić się trzeba nauczyć. Mały dom na wzgórzu. Mąż w polu, gospodyni Klaudia w domu. Pieśni? Dobrze, za chwilę". Wyjmuje dużą plasti- kową butelkę z niedestylowanym spirytusem barwionym sokiem aroniowym. Pewnie z przemytu. Tak w każdym razie 68 smakował - jak niedestylowany spirytus barwiony aronią, z przemytu. Był tak mocny, że na tym jednym kieliszku skończyło się całe nagranie. - Ona już nie mogła śpiewać, a ja nie byłam w stanie słuchać. Ale gdy się jedzie w teren, trzeba się nauczyć pić - śmieje się Weronika. - To jest potrzebne, żeby się zbratać, bo gdy tworzy się więz, łatwiej przekazywać pieśni. Etno- muzykolodzy nazywają to w żartach metodologią badań terenowych". Rok 1998, wieś Malinniki. Nijak nie dało się tam dojechać, trzeba było iść piechotą przez las. Weszła do domu, zapy- tała o pieśni. Były. Szuka pieśni" - powiedziała sąsiadka są- siadce, sąsiadka sąsiadowi i po chwili na ławce przed domem siedziało już sporo osób. Zaczęły śpiewać pieśni wiosenne, o miłości. Takie, które śpiewało się wieczorami pół wieku wcześniej podczas odprowadzania dziewczyn do domu czy przesiadywania na ławce, tak jak robią to teraz. - Oczy mi się otworzyły - mówi Weronika. - Mieli od 65 do 80 lat, ale ich głosy oparły się zębowi czasu. Były czyste, mocne. Zpiewali tak, jakby nadal byli młodzi. Kilkanaście lat pózniej Weronika była jurorką na prze- glądzie kapel ludowych w Białymstoku. I wtedy zobaczyła kilkoro z nich po raz drugi - już jako grupę muzyczną. Osoby z tamtej ławki. Ten sam repertuar - wiosenno-miłosny. Ktoś mógłby ubolewać, że stworzyli zespół, ale ona pomyślała tylko: Cudownie, pieśni przetrwają". Muzykanci i ich spadkobiercy - Południe Polski, a w szczególności Podhale, zachowało w żywej tradycji najwięcej starych pieśni. Za sprawą gór, 69 które izolowały, i Warszawy, która się zachwycała. Najgorzej jest w Polsce centralnej i na Mazowszu - mówi Weronika. - Niewielu skrzypków, pojedyncze śpiewaczki. Podlasie jest bardziej rozśpiewane niż Mazowsze. W kościele ludzie dają radę bez organisty. Instrumentaliści grywali jeszcze po woj- nie na weselach. Skrzypek zagrał coś przy oczepinach, ale odbywało się to już na zasadzie egzotycznego akcentu. Potem wszedł jazz, a jeszcze pózniej disco polo. Starzy muzykanci nie mieli już spadkobierców. Paradoks polegał na tym, że tymi spadkobiercami w latach 90. xx w. stali się ludzie często zupełnie niezwiązani z wsią. Weronika myśli, że powrót do korzeni, do muzyki dziadków, moda na folk ogólnie zaczęły się po Bregoviću i jego występie na poznańskiej Malcie. Choć Polacy zawsze kochali muzykę bałkańską. Utwory rdzennie polskie drzemały przez kilka- dziesiąt lat. Odkurzyli je ludzie z dużych miast. To oni się nimi zainteresowali, oni zaczęli jezdzić na wieś. To ich było to puk-puk", to czy tu kiedyś grano?", to a piosenki, które jeszcze babcia śpiewała?". I o ile przed wojną w Warszawie odbywały się potańcówki ludowe skierowane do żołnierzy, służących, ludzi ze wsi przybyłych do stolicy, to u schyłku xx wieku były to już zabawy adresowane do studentów, pro- fesorów. Do inteligencji. Anna Jakowska W ramach stypendium lituanistycznego w latach 90. xx w. jezdziła na Litwę. Tam odrodzenie! Litwini śpiewają pieśni ludowe i wiążą tkane krajki zamiast krawatów. Potem łaziła po Beskidach i śpiewała przy ognisku łemkowskie pieśni. Beskidzcy znajomi mieli Orkiestrę św. Mikołaja, więc po- 70 myślała, że też chce mieć zespół. Ze znajomymi założyła Werchowynę, a potem jeszcze w innym środowisku Muzykę z Drogi. To właśnie z dziewczynami z tego zespołu jezdziła na Ukrainę i do Rosji. Pozwolili na jeden telefon. Był do staruszki. Nie jesteśmy terrorystkami. Przyjedziemy za rok - pośpiewać". Do Rosji wjechały, gdy jeszcze nie były potrzebne wizy. Wprowadzono je, gdy już przebywały za granicą. Miały wybór: deportacja albo szybki wyjazd na Ukrainę w nocy. Wybrały to drugie. Po drodze weszły jeszcze do baru z krzykiem: Wódki!". By to przetrzymać. Następnego dnia siedziały w McDonaldzie w Charkowie. Brudne, zmęczone i sponiewierane. Dalej to już tylko do Zawgorodnego. Mała [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||