Index
Boge Anne Lise Grzech pierworodny 04 Dziecko miłości
Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 144 Wezwanie z północy
Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany.03 Miłość pułkownika
M012. Wood Carol Miłość zwyciężca wszystko
0155. Hammond Rosemary Bariera na drodze miłości
Dirie Waris List do matki. Wyznanie miłości
046. Alexander Meg Dziecko miłości
045. Mortimer Carole Szansa na miłość
Maxwell L.Gina Ucieczka do Miłości Tom 1
Iding Laura Miłość to za mało
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arsenalpage.keep.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    ranił ją jeszcze głębiej.
    - Vance? - dopytywała się, próbując panować nad
    głosem. Wzrok miała utkwiony przed siebie.
    - Jeżeli chcesz wiedzieć, czy teraz jest inaczej niż
    wtedy, gdy jezdziliśmy razem, odpowiedz brzmi: nie.
    Wtedy też nic nie widziałem, mając przed oczami
    twoje czarne loki - odpowiedział powoli, sprawiając,
    że jej tętno raptownie skoczyło w górę. - Cieszę się,
    że ich nie ścięłaś ani nie zmieniłaś perfum. Przyjemnie
    wiedzieć, że niektóre rzeczy pozostają takie same.
    Od dawna już nie słyszała tej chrapliwości w jego
    głosie. Czuła, że obezwładnia ją pożądanie. Diablo
    zatrzymał się przy kępie drzew, szczęśliwy, że może
    poskubać trochę świeżej trawy. Vance uniósł twarz
    ku niebu i odetchnął głęboko.
    !
    - Ta przejażdżka trwa już dość długo. Słońce
    zdążyło zmienić położenie. Zawróćmy do domu.
    Spodziewam się paru ważnych telefonów w porze
    lunchu.
    - Przecież jest jeszcze dość wcześnie - buntowała
    się Libby. - Czy nie moglibyśmy na chwilę zsiąść?
    Chciałabym trochę rozprostować kości.
    - Chyba nie czujesz się chora? - spytał Vance po
    chwili milczenia. W jego głosie brzmiała troska. Znak,
    że nie jest rnu tak obojętna, jak dawał jej do
    zrozumienia. Nie chciała, aby ten ranek się skończył.
    WiedziaÅ‚a, że zaraz po powrocie zamknie siÄ™ w bib­
    liotece i nie zobaczy go do końca dnia.
    - Dawno nie czułam się tak dobrze, ale od jakiegoś
    czasu nie jezdziłam i bolą mnie mięśnie nóg.
    Westchnął ze złością, ale nic nie powiedział. Nim
    się zorientowała, już był na ziemi. Spojrzała na niego
    z góry. KochaÅ‚a go w tej chwili bardziej niż kiedykol­
    wiek przedtem. Wyraznie zniecierpliwiony wyciÄ…gnÄ…!
    rękę, chcąc pomóc jej zejść z konia.
    UsiÅ‚owaÅ‚a zsiąść jak najszybciej. Energicznie prze­
    rzuciła nogę przez grzbiet konia, wypadła z siodła
    i całym ciężarem ciała runęła na Vance'a. Aż jęknął,
    gdy upadli na trawÄ™.
    - Vance!
    Dzwignęła się na kolana i pochyliła nad nim.
    Padając, przygniotła go sobą. Miękka ziemia złagodziła
    nieco upadek, ale uderzył głową o wystający kamień.
    - Kochanie, czy coś ci się stało? Nie może ci się nic
    stać!
    Zdusiła łkanie, lecz łzy płynęły po policzkach.
    Delikatnie obmacała palcami jego głowę. Już teraz
    mogła wyczuć mały guz na prawej skroni. Jeszcze nie
    otworzył oczu, ale oddychał miarowo.
    - To moja wina, Vance!
    Czuła się zupełnie bezradna i, nie wiedząc jak mu
    pomóc, zaczęła całować go po twarzy. Jej przerażenie
    wzrosło, gdy zrozumiała, że zranił się w to samo
    miejsce co w wypadku. Dręczyła ją myśl, że to
    wszystko przez jej egoistyczne zachcianki. I na dodatek
    byli z dala od domu, zupełnie sami.
    - Libby? - zaczął łagodnie gładzić jej ramiona.
    Uniosła głowę, którą do tej chwili tuliła do jego szyi,
    mokrej już od jej łez. Spojrzała mu w oczy. Wydawały
    się przeniknąć ją na wskroś. - Czy coś ci się stało?
    Powiedz prawdÄ™?
    - Nic mi nie jest, Vance - nie mogła uwierzyć, że
    tak się o nią troszczy. Przełknęła z trudem ślinę. - To
    :y się potłukłeś. Masz guz na głowie, zaraz obok
    rany. Wszystko przeze mnie. Za szybko chciałam
    zejść z konia.
    - Powiedz prawdę, Libby - na jego twarzy pojawiło
    Hę zdenerwowanie, gdy uzmysłowił sobie, co się
    ttało. - Jeszcze przed chwilą nie czułaś się dobrze.
    Nie udawaj przede mnÄ….
    - Przysięgam, że nie udaję. Po prostu chciałam,
    acby Diablo odpoczął, a ja miałam rozruszać nogi.
    - Gdybym mógł zobaczyć na własne oczy, że nie
    kłamiesz! - powiedział miotany niepokojem. Zaskoczył
    ją, obmacując jej ciało, jakby chciał przekonać się, że
    istotnie wyszła cało z wypadku. - Założyłaś coś
    nowego?
    Jego dłonie dotarły do zrobionej na drutach bluzki.
    Ich dotyk był teraz inny. Z jej rozchylonych warg
    wyrwało się ciche westchnienie, gdy z przyjemnością
    poddała się jego rękom. On również pragnął czuć
    pod palcami jej aksamitną skórę. Pieścił szyję i kark,
    aż w końcu jego dłoń wplątała się we włosy.
    - Przysiągłem sobie, że nie dopuszczę do tego
    - szepnął głosem pełnym pogardy dla samego siebie.
    PochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™, póki ich usta nie spotkaÅ‚y siÄ™ w namiÄ™t­
    nym pocałunku.
    Dla Libby ziemia zakołysała się, gdy wybuchnęły
    od dawna tłumione uczucia. Całował ją raz za razem,
    jak człowiek zgłodniały miłości. Obezwładniała ją
    tęsknota za pieszczotami. Rozbudził pożądanie, które
    teraz zaczynało nad nią panować.
    Sercem i duszą należała do Vance'a. Mógł z nią
    zrobić, co chciał. Całkowicie zdana na niego, była
    przepełniona pożądaniem, które tylko on mógł
    zaspokoić. Była zbyt oszołomiona, by słyszeć, że parę
    metrów dalej Diablo niespokojnie uderza kopytami
    w ziemiÄ™.
    Ogier zaczął parskać i rżeć. Bębnił kopytami
    o murawę. Wydawał przy tym dzwięki, które do
    złudzenia przypominały ludzki głos. Wszystko to
    sprawiało niesamowite wrażenie. W tym właśnie
    momencie Vance objął ją tak mocno, że musiała
    wstrzymać oddech. Użył całej swojej siły, żeb>
    przeturlać się razem z nią jak najdalej od konia.
    - Nie ruszaj się. Nic nie mów.
    Dłonią przykrył jej usta. Leżeli nieruchomo. Libby
    opierała głowę na jego piersi. Sprawiał jej ból swym
    uściskiem, lecz przyjmowała to niemal z wdzięcznością
    Domyślała się, że Diablo walczył z czymś groznym,
    co być może niosło z sobą śmierć. Otaczał ich przecież
    dziki, rządzony tylko prawami natury, kraj. Przytuliła
    się mocniej do człowieka, który bronił jej przed
    niebezpieczeństwem.
    W końcu, gdy myślała, że już dłużej tego nie
    zniesie, odgÅ‚os kopyt koÅ„skich ucichÅ‚. Znów sÅ‚ysza­
    Å‚a delikatne rżenie i niekiedy gÅ‚Ä™boki, chrapliwy od­
    dech Diablo. Cokolwiek go przedtem niepokoiło,
    przestało już stanowić zagrożenie. Vance rozluznił
    swój uścisk.
    - Podnieś powoli głowę. Staraj się nie hałasować.
    Spójrz przez moje ramię. Diablo walczył z wężem.
    Słyszałem syk na chwilę przed tym, nim zaczął być
    niespokojny. Powiedz, co widzisz.
    - Masz raję, to wąż - powiedziała drżącym głosem.
    - Opisz go.
    - Nie potrafię zbyt dobrze. - Libby oblizała
    zaschnięte usta. Dopiero teraz poczuła, że ze strachu
    szczęka zębami. - Ma około metra długości i taki
    jakby kapturek na głowie. Chyba jest martwy.
    - Jaki ma kolor.
    - Trudno opisać. Szarobrązowy.
    - Tak myślałem. Zostań tutaj.
    Vance bezszelestnie przykucnął i zagwizdał. Diablo
    zarżał cicho, po czym ruszył w kierunku swojego
    pana. Przerażenie Libby zmieniło się w podziw, gdy
    zobaczyÅ‚a tak caÅ‚kowite porozumienie miÄ™dzy czÅ‚o­
    wiekiem i zwierzÄ™ciem. Vance wstaÅ‚, cicho przema­
    wiając do konia. Klepał go po łbie i ścierał pianę
    z jego szyi.
    - Możesz wsiadać. Ja będę go jeszcze uspokajał.
    Porządnie najadł się strachu.
    Libby z trudem podżwignęła siÄ™ na nogi i wsko­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.