Index Anne Cain Pawprints 1 Pawprints Anne McCaffrey Ship 02 Partner Ship Anne McCaffrey Ship 06 The Ship Errant Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 144 Wezwanie z pĂłĹnocy Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany.03 MiĹoĹÄ puĹkownika M012. Wood Carol MiĹoĹÄ zwyciÄĹźca wszystko 0155. Hammond Rosemary Bariera na drodze miĹoĹci Dirie Waris List do matki. Wyznanie miĹoĹci 045. Mortimer Carole Szansa na miĹoĹÄ Maxwell L.Gina Ucieczka do MiĹoĹci Tom 1 |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] siebie stworzeni? Ale ty nie miałaś odwagi odejść. Jeszcze nie wtedy. Nie miałaś te\ odwagi zrobić tego pózniej, gdy dowiedziałaś się, \e jesteś w cią\y i \e to ja... Mam syna - dodał z naciskiem, a jego wzrok powędrował z powrotem w stronę łó\ka. - To mój syn, Mali. Twój i mój. Mali nie odpowiedziała i ukryła twarz w dłoniach. - Nie powinieneś wracać - rzuciła nagle. Spojrzał na nią, a w jego oczach płonęła namiętność. Przyciągnął Mali do siebie i pocałował, tak gorąco i mocno, \e nie mogła złapać tchu. Palcami jednej ręki pieścił jej piersi, a drugą przycisnął do obolałego łona. Kiedy pociągnął ją za sobą do drugiego pomieszczenia i pchnął na łó\ko, nie protestowała. Przecie\ o tym marzyła, a nawet błagała o to, pomyślała ironicznie. Niczego na świecie nie pragnęła bardziej ni\ właśnie tego: mieć go znowu blisko, namiętnego, gorącego i prawdziwego. Kiedy zaczął rozpinać guziki stanika jej sukienki, uniosła się i pomogła zdjąć swe ubranie. Nagle okazało się, \e idzie im to zbyt wolno. Rozerwała koszulę Jo, pieściła ustami jego opaloną nagą pierś. Rozpoznała jego zapach. Le\ała pod nim naga i odchodziła od zmysłów z dzikiego i szalonego po\ądania, a\ przeraziła się samej siebie. Nie miała czasu na pieszczoty i pocałunki, nie chciała nawet, by Jo jej dotykał. Rozło\yła nogi i mocno przyciągnęła go do siebie. Głowa jej niemal eksplodowała, kiedy w nią wniknął. Zdusiła krzyk, wygięła się w luk, by być bli\ej, i jeszcze mocniej przyciągnęła Jo ku sobie. Wychodziła naprzeciw ka\demu pchnięciu. Jedyną jej jasną myślą było to, by ją kochał, by zaspokoił cztery lata tęsknoty. Oboje zbyt szybko doszli, ale \adne z nich nie chciało tego zatrzymać. Jo uniósł się na łokciach i spojrzał na Mali. Uśmiechnął się. Zapadł jej w pamięć ten uśmiech. Nie zapomniała go. Kiedy wargi Jo zamknęły się na jednej z jej stwardniałych brodawek, jęknęła z rozkoszy i objęła go za szyję. Zatopiła palce w jego kręconych włosach. I poddała mu się, pozwoliła mu robić z sobą, co chciał. Przez moment pomyślała o nienarodzonym \yciu, które nosiła, \e mo\e nie powinna... Ale myśl szybko uleciała w potoku szalonych uczuć. Czy było tak dobrze za pierwszym razem? - zastanowiła się. Potem zapomniała o wszystkim, jęczała z rozkoszy, kiedy przesuwał językiem po jej skórze i ssał wra\liwe miejsca, czym doprowadzał ją niemal do utraty świadomości. Kiedy wreszcie wniknął w nią ponownie, nie śpieszył się. Pragnął jej dać wszystko, o czym marzyła, wszystko, za czym tęskniła tak desperacko przez ten zbyt długi czas rozłąki. Mali czuła, \e płacze i śmieje się jednocześnie. Ale najwspanialsza była świadomość, \e tym razem to nie tylko sen i fantazja. Był tutaj, jak najbardziej \ywy, mę\czyzna, którego kocha, kochała i zawsze będzie kochać! Jo! Potem ju\ nic więcej nie pamiętała. Długo le\eli w milczeniu przytuleni do siebie. Wreszcie Mali uniosła głowę i spojrzała na Jo. - Masz inną kobietę - zaczęła niepewnie. - Prawda? Nie od razu odpowiedział. Na moment uciekł wzrokiem, ale zaraz popatrzył jej w oczy. - Tak, mam inną kobietę - przyznał. - Dałaś mi jasno do zrozumienia, \e nigdy nie będziemy mogli być razem. Mimo to długo \yłem w przekonaniu, \e któregoś dnia do mnie jednak przyjdziesz - dodał i pieszczotliwie przesunął palcem po jej twarzy. - Ale ty nie przyszłaś... - Jak mogłeś związać się z inną? - szepnęła Małi rozgoryczona. - Mówiłeś, \e zawsze będziesz na mnie czekał. Jak mo\esz... jak mo\esz robić to z inną? Po tym, co prze\yliśmy razem... - Pragnąłem tylko ciebie - zaczął smutno. - Zaklinałem cię, \ebyś jechała ze mną, kiedy opuszczałem Stornes, ale ty nie chciałaś. Inne sprawy znaczyły dla ciebie więcej ni\ ja. I taka jest prawda, wiesz? Gdybyś czuła to samo co ja, kochała tak bardzo, bezwarunkowo, wyruszyłabyś ze mną. Bez względu na wszystko. Nic cię tu nie trzymało, ale ty zostałaś... Jego słowa smagały niczym bicz. Mali jęknęła cicho. Przez dłu\szą chwilę w niewielkiej izbie rozlegał się jedynie słaby trzask ognia z pieca. - Mimo to wierzyłem, \e przyjdziesz - mówił dalej. - Audziłem się nadzieją, \e jeśli będzie ci tak samo zle, to nie będziesz mogła \yć bez... Tak długo wierzyłem, \e jednak się zjawisz, ale ty nie przyszłaś - powtórzył. - Nawet gdy się zorientowałaś, \e nosisz pod sercem moje dziecko. Jak mogłaś \yć dalej w Stornes? Dzielić ło\e i stół z Johanem? Kłamać ka\dego dnia... Jego ciałem wstrząsnął bolesny szloch. Mali poczuła się nieswojo. Pełne wyrzutów słowa Jo paliły jak ogień. Ogarnął ją wstyd i wielki \al do siebie; musiała przyznać, \e po- stąpiła zle. Bo rzeczywiście, nie mogła chyba zachować się gorzej. Skruszona poło\yła głowę na piersi ukochanego mę\czyzny. - Byłem chory z tęsknoty - mówił dalej, bawiąc się jej włosami. - Moja stara ciotka poradziła mi w końcu, \e powinienem trzezwo spojrzeć na rzeczywistość, tłumaczyła, \e nikt nie mo\e prze\yć \ycia, uciekając w świat marzeń. Rozumiała wiele, przekonała mnie, \e nie mogę snuć się niczym \ywy trup. Miałem dopiero dwadzieścia pięć lat, Mali. I wtedy zjawiła się Maria... Na dzwięk tego imienia Mali jakby otrzymała cios. Maria. A więc tak ma na imię, pomyślała, a jej oczy nabiegły łzami. - Desperacko szukałem ciepła i pociechy - szeptał nad jej głową. - Maria \ądała tak niewiele, a dawała tak du\o. Jest dobrą kobietą... Nagle Jo uniósł twarz Mali i popatrzył jej w oczy. - Jak myślałaś, Mali? śe ty będziesz \yła z innym mę\czyzną, zabierzesz mi syna, podczas gdy ja... Mówisz, \e nie kochasz Johana, ale mimo to pewnie cały czas z nim sypiałaś, jak sądzę. Pozwalałaś mu, by cię brał. Wykorzystywał - dodał z goryczą. - Uwa\am, \e mój grzech nie jest cię\szy od twego. Ty okłamywałaś wszystkich, nawet naszego syna. Ja zaś wyznałem Marii, \e gdzieś istnieje inna kobieta, której nigdy nie zapomnę, którą zawsze będę kochał. Zaakceptowała to i nie pyta mnie o nic, bo wie, \e nigdy nie otrzyma odpowiedzi. Jesteś moja i \yjesz w moim sercu, pozostaniesz w nim na zawsze. Delikatnie odgarnął Mali włosy z czoła i przyjrzał się jej w słabym drgającym świetle świecy łojowej. Potem objął ją ramionami i mocno przytulił. -Dlaczego tak się stało? - szepnął ochryple. - Zawsze tylko ciebie pragnąłem... Mali płakała, płakała nad utraconą miłością, z tęsknoty, ze smutku, nad swoim [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||