Index Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 144 Wezwanie z pĂłĹnocy Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany.03 MiĹoĹÄ puĹkownika M012. Wood Carol MiĹoĹÄ zwyciÄĹźca wszystko 0155. Hammond Rosemary Bariera na drodze miĹoĹci Dirie Waris List do matki. Wyznanie miĹoĹci 045. Mortimer Carole Szansa na miĹoĹÄ Maxwell L.Gina Ucieczka do MiĹoĹci Tom 1 Iding Laura MiĹoĹÄ to za maĹo Ransom S.C BĹÄkitna miĹoĹÄ 02 BĹÄkitna magia Rebecca Winters Ĺlepy na miĹoĹÄ |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] smukłe ciało, z szerokimi ramionami, wąską talią i widocznymi pod opaloną skórą mięśniami. Zmieszana zawróciła do drzwi, chcąc jak najprędzej się wymknąć, zanim jej obecność zostanie zauważona. Nagle lord się odezwał: - Już skończyłem, Samie. Możesz opłukać mi głowę. - Wskazał ręką na dzbanek z gorącą wodą. Prudence bez słowa chwyciła naczynie i wylała jego zawartość na czarne loki lorda. - Podaj mi ręcznik! Pośpiesz się, człowieku! - Wyciągnął rękę i szukał go po omacku. Prudence wcisnęła mu ręcznik w otwartą dłoń, a wtedy Wentworth, poczuwszy dotyk jej palców, znieruchomiał. Po sekundzie jednak chwycił silnie jej dłoń i odgarnął włosy z oczu. - Co ty tu robisz? - zapytał szorstko. - Czyżbym się pomylił co do ciebie? Czy chciałaś mnie okraść, korzystając z tego, że jestem odwrócony? Prudence, mimo iż się wystraszyła, miała ochotę go uderzyć. Jego zimne spojrzenie napełniało ją prawdziwym przerażeniem. Pobladła, starała się ze wszystkich sił nie zdradzić, jak bardzo się go boi. - Myli się pan - odrzekła lodowatym tonem. - Przyszłam, żeby prosić pana o pożyczenie nożyczek. Przyglądał się jej badawczo jeszcze długą chwilę, po czym puścił jej rękę. - Czy całkiem straciłaś rozum? - zapytał ochrypłym głosem. - Mogłaś przysłać Dana. - Nie ma go w pobliżu. Jest z Samem. - Chciało jej się płakać z wściekłości. - Przepraszam, że wtargnęłam do pańskiego pokoju. Przekonałam się przy okazji, że pan nam nie ufa. Wobec tego dalej będziemy podróżować sami. - Nie bądz niemądra! - Wentworth wkładał ręce w rękawy koszuli. - Jestem gotów cię przeprosić. Poczekaj... - Sięgnął do torby i wyjął z niej nożyczki. - Proszę je sobie zatrzymać! - krzyknęła. - Niech pan zabiera także materiał i buty! - Szybko zsunęła je z nóg i stanęła przed nim bosa. - Mój Boże! Ależ jesteś w gorącej wodzie kąpana! Dziwię się, że udało ci się tak długo przeżyć. Czy ktoś ci kiedyś dał po uszach? - Nieraz, sir, ale zawsze odpłacałam tym samym. - Grozisz mi? Nie próbuj swoich sił na mnie! Ostrzegam cię, nie zwykłem odrzucać wyzwania. - Najlepiej będzie, jeśli pana opuszczę. Nikt nie będzie nazywać mnie złodziejką. - Jej oczy błyskały gniewem. - Cierpisz z powodu urażonej dumy? - Wentworth włożył piękny czerwony szlafrok. - Przeprosiłem cię już za niesłuszne posądzenie. Czy to nie wystarczy? Ponieważ nie odpowiadała, podniósł dzbanek na wodę. - Walnij mnie w głowę. Może ci ulży... Zmiał się, a jej nagle zabrakło tchu i opanowało ją zupełnie dotąd nieznane uczucie. W pięknym ciemnoczerwonym szlafroku, z wilgotnymi jeszcze i nie uczesanymi włosami, lord Wentworth wyglądał na znacznie młodszego. - Zaskoczyłaś mnie - powiedział. - Nie przywykłem do tego, żeby jakaś młoda dama nachodziła mnie podczas mycia... - To moja wina, sir. - Prudence czuła, jak gorący rumieniec wypływa jej na policzki. Wiedziała, że powinna natychmiast wyjść, ale nie była w stanie się ruszyć. - No więc nie rzucisz we mnie dzbankiem? Uprzedz mnie, jeśli się zdecydujesz. Zamierzam się bronić. - W jego oczach widać było rozbawienie. - Staje się pan nierozsądny. Mogłabym rozbić panu głowę... - Kąciki jej ust drgały od powstrzymywanego śmiechu. - Nie sądzę. Nie spotkałem jeszcze kobiety, która trafiłaby w drzwi stodoły z odległości dziesięciu kroków. No tak, zapomniałem, że masz już pewne doświadczenie w rzucaniu kamieniem. Gdybym o tym pamiętał, nie namawiałbym cię do ciskania we mnie dzbankiem. - Pan żartuje ze mnie, sir. - Pozwolisz? - Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po głowie. - Czasami trudno oprzeć się takiej pokusie. Teraz możesz już odejść i zabierz z sobą nożyczki. - Dobrze, sir. Wentworth popatrzył na nią w zamyśleniu. - Jeszcze jedno, Prudence. Musisz się nauczyć być bardziej ostrożna. Na szczęście nie miałem żadnych złych zamiarów wobec ciebie... - Nigdy pana o to nie posądzałam, milordzie. - Była ogromnie zmieszana. - Nie spotkała cię dziś żadna krzywda, ale innym razem i z innym mężczyzną mogłabyś się znalezć w poważnym kłopocie. Nie zawsze ma się pod ręką kamień. Tłumiąc śmiech, odpowiedziała mu z wymówką: - To nieładnie z pana strony! Po co opowiadałam panu o tym kamieniu. Czy pan nigdy o tym nie zapomni? - Przeciwnie, stale będę o tym pamiętał. Możesz być pewna, że przy mnie nic ci nie grozi. A zatem, jesteśmy znowu przyjaciółmi? Prudence skinęła głową. - Wobec tego idz już. Gdyby przyszedł teraz Sam i zastał nas razem, byłby mocno zgorszony. Bez wątpienia oskarżyłby mnie o uwodzenie nieletnich. - Nie jestem dzieckiem! - oburzyła się. - Poza tym, Sam nie wie, że jestem dziewczyną... - Oczywiście, że wie. Domyślił się tego z rozmowy z zarządcą. Nie martw się tym, Sam bywa szorstki i popędliwy, lecz jest wzorem dyskrecji. - Położył rękę na jej ramieniu i lekko popchnął w kierunku drzwi. - Za godzinę będziemy jeść obiad. Pośpiesz się, bo nie zdążysz zrobić użytku z nożyczek. Prudence nie potrzebowała lepszej zachęty. Szybko skroiła spódnicę, nie miała jednak czasu na dokładne zszycie szwu i modliła się w duchu, żeby się zaraz nie rozpruł. Uszycie staniczka było znacznie trudniejsze. Rozwiązała ten problem, krojąc materiał wzdłuż i po [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||