Index (30) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i... Arsen Lupin tom 1 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza JÄdrzeja 02 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Skarb Atanaryka Pan Samochodzik i Arsen Lupin tom 30 częć 2 Nienacki Zbigniew 03 Pan Samochodzik i skarb Atanaryka 102 Pan Samochodzik i tajemnica Araratu (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generaĹa Samsonowa tom 1 41 Pan Samochodzik i Operacja KrĂłlewiec Sebastian Miernicki 62 Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i Zamek Czocha 46 Pan Samochodzik i Bractwa Rycerskie Sebastian Miernicki |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Szweda, on odegra komedię z uwolnieniem. Gdy wpadniecie w zasadzkę, on ruszy wam na odsiecz. - Dobrze! - Tatar zadowolony skłonił się. Do namiotu wszedł rotmistrz Mordasewicz, stary, bo już pięćdziesięcioletni wojak, weteran walk ze Szwedami i Kozakami. - Na rozkaz! - rotmistrz stanął przed Wojniłłowiczem. - Wybierz pięćdziesięciu bystrych, silnych ludzi i ruszycie z czambulikiem tatarskim na tyły wroga. Pamiętaj, że to ty dowodzisz - Wojniłłowicz zerknął na reakcję Subchana Ghazi. Ten udawał, że nie słyszy i wpatrywał się w ogień. - A teraz słuchaj uważnie. *** Poranne mgły wiszące nisko nad ziemią moczyły końskie kopyta. Konie stąpały spokojnie. Nauczyły się, by na takiej wyprawie nie parskać, nie hałasować. Tylko trzęsły im się łydki ze zdenerwowania. - Jutro niedziela - mruknął żołnierz jadący obok rotmistrza Mordasewicza. - I cóż?! - rotmistrz na wszelki wypadek przeżegnał się. - %7łołnierskie rzemiosło nie zna niedzieli. Będziesz świętował, jak w dom żywy wrócisz. Nagle Tatar jadący kilkadziesiąt metrów z przodu skinął ręką. Natychmiast towarzysze pancerni zsiedli z koni i ułożyli zwierzaki. Uszykowali muszkiety i łuki. Tatarzy legli wśród traw, nie schodząc z koni wyuczonych tej sprytnej, jakże na stepach użytecznej sztuczki. We mgle słyszano skrzyp wozów i okrzyki szwedzkich oficerów. Mordasewicz przeszedł na czoło. Zwiadowca leżał na skraju zbocza wzgórza, nad jarem, którego dnem poruszała się kolumna szwedzka. Nawet przez moment rotmistrz nie myślał o walce. Wiedział, że wrogich wojsk jest za dużo. Wrócił do swoich żołnierzy. Wybrał najmłodszego, na najmniej zdrożonym koniu. - Leć do naszego pułkownika i powiedz, żeśmy spotkali Szwedów - oficer przekazywał informacje gońcowi. - Powiedz, że to pięć znaków regimentowych rajtarów oraz dragoni księcia Bogusława. - Gdzie znajdę pułkownika? - zapytał żołnierz. - Znajdziesz go najpewniej przy hetmanie, spróbuj najpierw w Wąsoszy. Goniec popędził ile koń miał siły, lecz nim odjechał, obwiązał wierzchowcowi kopyta, by zbyt mocno nie dudniły. Rotmistrz wrócił do zwiadowców. W sam czas, by zobaczyć, jak przejeżdża orszak księcia Bogusława Radziwiłła, któremu towarzyszył szwedzki generał major Israel Ridderhelm. - Pójdzie m za nimi - zadecydował rotmistrz. Cały dzień Szwedzi jechali do Rajgrodu, a miłe za nimi ciągnął oddział Tatarów i pancernych. Pod wieczór, gdy wróg stanął obozem i począł wysyłać furażerów, Tatarzy zaczęli zbierać krwawe żniwo, polując na niczego nieświadomych. Towarzysze pancerni tylko z rzadka wyciągali szable, by zwiększyć gwałtowność ataku. Z zainteresowaniem przyglądali się poczynaniom brdyńców, wcześniejszych wrogów. Książę Bogusław szybko dowiedział się o czambuliku tatarskim w okolicy i nawet wysłał umyślnych z wieściami do generała von Waldecka stojącego warownym obozem pod Ełkiem. Wypad kompanii rajtarów z regimentu pułkownika Johanna Engela zakończył się tylko pukawką na leśnej drodze i ucieczką sprzymierzonych sił polsko-tatarskich. Za to pózno w nocy książę mógł być zadowolony, bo złapany po drodze goniec przypiekany żywym ogniem wyznał wszystko, co mu rotmistrz kazał przekazać. Nie zdążył tylko, nim zmarł z wycieńczenia, powiedzieć, gdzie miał zawiezć wiadomość. Rankiem dnia następnego grupa rotmistrza Mordasewicza znalazła się już na południe od Ełku. Szukała tam dogodnych brodów na rzece i wypatrywała na drodze szwedzkiego konwoju. *** Przetarłem zmęczone oczy. Do pózna czytałem materiały przygotowane mi przez Piotra. Były tam wspomnienia hrabiego Johanna Schlippenbacha, fragmenty artykułów naukowych o bitwie pod Prostkami rozegranej 8 pazdziernika 1656 roku. Czytając, weryfikując, często sięgając po słownik łacińsko-polski spędzałem noc po powrocie ze spotkania z młodzieżą. Sprawa mnie zainteresowała i postanowiłem wczytać się w tekst. Teraz jeszcze przechodząc obok szafy czułem zapach perfum, jaki Pluvia zostawiła na kołnierzu mojej marynarki. Przed snem nie zastawszy mnie w pokoju zostawiła moje odzienie w recepcji. Recepcjonistka zwróciła mi ubranie z zawodową obojętnością, jakby to była rzecz normalna wśród gości hotelowych. Była tylko jedna rzecz, która psuła dobre wrażenie związane z moją sąsiadką. W kieszeni marynarki miałem dokumenty. Z natury jestem nieufny i mam zwyczaj zostawiać mały paproch między stronami dowodu osobistego, tam gdzie jest zdjęcie. Teraz paprochu już [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||