Index Antologia BarbarzyĹcy [Rebis] 01 BarbarzyĹcy_ Tom 1 (1991) Carpenter Leonard Conan Tom 50 Conan Gladiator Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa Lowell Elizabeth Bracia Maxwell Jesienny kochanek tom 1 Korman Gordon 39 wskazĂłwek tom 2 FaĹszywa nuta Anderson Poul Liga Polezotechniczna Tom 1 Wojna Skrzydlatych Bratny, Roman Kolumbowie rocznik 20 Tom 2 Maxwell L.Gina Ucieczka do MiĹoĹci Tom 1 Herbert Frank Tom 5 Heretics of Dune 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza JÄdrzeja |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] jest znacznie większa - powiedziała Zosia. Na dokładniejszej mapie zobaczyliśmy, że kształt dna jeziora w tym miejscu odpowiada temu, co widzieliśmy na starej mapie jako ląd. - No to jesteśmy w domu - mruknął Olbrzym. - Rosyjscy artylerzyści z jakichś powodów zjechali z głównej drogi. Najprawdopodobniej uciekali. Chcieli pojechać na skróty i wjechali w bagno. - Paweł, jedz do nurków - rozkazał szef. - Zobaczysz, co tam jest i spotkamy się w domu ciotki Rambo, który powinien chyba już przyjść. Wszyscy spojrzeliśmy na zegarki. Było wpół do dziewiątej. Czym prędzej ubrałem się, powiedziałem wszystkim: Cześć! i wsiadłem do Rosynanta. Punkt dziewiąta zameldowałem się w obozie harcerzy. Już wszyscy ochłonęli po nocnej akcji komandosów Jacka. Teraz harcerki posyłały w ich stronę zalotne spojrzenia i widać było, że bardzo chcą poznać tych twardzieli. Drużyna, która przegrała te specyficzne podchody, snuła się po obozie ze smętnymi minami. Zapytałem Maćka, gdzie mieszka instruktor obozu nurków. - W tamtym namiocie - wskazał mi kierunek nożem, którym kroił chleb. Podszedłem do charakterystycznego, półokrągłego wojskowego namiotu. - Dzień dobry, można wejść? - zapytałem stając przed opuszczonymi połami. - Wal śmiało - dobiegło ze środka. U wejścia stanął Andrzej i zarzucił poły na dach. - Szukam szefa instruktorów nurkowania - powiedziałem. - No to znalazłeś - odpowiedział. - To ja. Siadaj. Chłopaki jeszcze szykują sprzęt. Wyruszamy za pół godziny. Może napijesz się kawy? - Chętnie. - Nurkowałeś kiedyś? - zapytał mnie stawiając czajnik na małej kuchence gazowej. - Trochę, jak byłem w czerwonych beretach - powiedziałem skromnie. - To i tak jesteś lepszy od tych chłopaków. Popatrzył na mnie uważnie. - Mam tu gdzieś piankę, która powinna być na ciebie dobra - rzekł szukając wśród ubiorów rozwieszonych na sporym stojaku. - Jacek dużo mi opowiadał o twojej pracy. Cieszę się, że będę mógł ci pomóc. W końcu znalazł kombinezon i podał mi go. Przebrałem się w kącie namiotu. Po kilku minutach rozmowy o mojej pracy poszliśmy w stronę przystani. - Większość harcerzy dziś wraca do domu - wyjaśnił Andrzej widząc moje zainteresowanie krzątaniną w obozie. - Na tydzień dłużej zostają nurkowie i survivalowcy. Ci ostatni po dzisiejszej nocy chyba będą mieli bardzo ciężkie dni - dodał uśmiechając się. - Powiedz, czemu miała służyć ta akcja z przemycaniem ciebie do obozu? - zapytałem. - W hufcu zastanawiano się nad sensem istnienia takiej samodzielnej grupy jak ta Jacka - opowiadał. - Wreszcie ktoś z samej góry uznał, ze trzeba sprawdzić, co oni właściwie robią i jaki będzie z tego pożytek dla naszej organizacji. Muszę przyznać, ze drużyna Jacka jest świetna. Jeszcze dzisiejszej nocy z komendantem obozu napisaliśmy raport. Osobiście zaproponowałem, żeby Jacek zajął się organizowaniem większej takiej grupy. Z rozmów z jego chłopakami wynika, że połowa z nich to fenomenalni kandydaci na oficerów służb mundurowych. Przy pomoście w kształcie litery L stały dwie plastykowe łodzie wiosłowe z doczepionymi silnikami oraz trzy sześcioosobowe pontony. Jeden z nich był markowym Zodiakiem używanym przez wszystkie najlepsze jednostki specjalne świata. Aodzie miały holować część mostu pontonowego, na którym rozłożono sprzęt. - To nasza baza, a pontony służą do przewiezienia ludzi - wyjaśnił mi Andrzej. Wsiedliśmy do jednej z łodzi holujących. Mały konwój wypłynął na jezioro. Tego niedzielnego poranka woda i niebo miały kolor stali. Na powierzchni jeziora widziałem drobne fale znaczące przejścia szkwałów. Gdy powiał wiatr, czułem na twarzy przenikliwe zimno. Dobrze, że chroniła mnie pianka. Płynęliśmy na zachód patrząc na jeszcze puste plaże letnisk i domów wypoczynkowych na północnym brzegu jeziora. Holujące łodzie i obciążone pontony płynęły dość wolno. Nasz rejs trwał prawie godzinę. Potem harcerze zakotwiczyli przęsło mostu pontonowego. - W bazie mogą być tylko instruktorzy i sprzęt nurkujący - rozkazał Andrzej. - Reszta niech siedzi w pontonach. Podał mi pas balastowy, płetwy, maskę i butlę. Sprawdziłem ciśnienie i wszystkie zawory, przeczyściłem maskę. Potem upewniłem się, czy ustnik jest sprawny. Widziałem, że wszyscy, że wszyscy, czyli sześciu harcerzy i Andrzej, którzy mieli nurkować w tej turze, robili to samo. Andrzej jeszcze raz obejrzał nasze przyrządy i pierwsza dwójka zeszła do wody. - No to chlup! - krzyknął Andrzej. Zanurzyliśmy się pod wodę. W tym miejscu było zaledwie pięć metrów głębokości. Znalezliśmy się w innym świecie. Nurkowanie zawsze przypominało mi swobodny lot ptaków. Jeden z harcerzy poprowadził nas do miejsca, gdzie miał znajdować się zaprzęg. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||