Index Antologia Barbarzyńcy [Rebis] 01 Barbarzyńcy_ Tom 1 (1991) Carpenter Leonard Conan Tom 50 Conan Gladiator Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1 Lowell Elizabeth Bracia Maxwell Jesienny kochanek tom 1 Korman Gordon 39 wskazĂłwek tom 2 Fałszywa nuta (30) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i... Arsen Lupin tom 1 Bratny, Roman Kolumbowie rocznik 20 Tom 2 Pan Samochodzik i Arsen Lupin tom 30 częœć 2 Maxwell L.Gina Ucieczka do Miłości Tom 1 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] kwiatów chylÄ…ce siÄ™ pod wysokimi niebieskawymi drzewami. Nad jego gÅ‚owÄ… nurkowaÅ‚a i ponownie wznosiÅ‚a siÄ™ w górÄ™ para mÅ‚odych Gwizdaczy, taÅ„czÄ…c w powietrzu jak rozwiniÄ™te sztandary klanowe. NieÅ‚atwo byÅ‚o uÅ›wiadomić sobie, że pÅ‚ynÄ…ce tak blisko wÄ…skie Å‚odzie wyrżniÄ™te z lodu niosÅ‚y na sobie ogieÅ„ i ostre kamienie. No powiedziaÅ‚ van Rijn oto zaczyna siÄ™ nasz bal. Dobry Å›wiÄ™ty Dyzmo, miej mnie w swej opiece. Chyba Å›wiÄ™ty Jerzy byÅ‚by tu bardziej na miejscu, nie uważa pan? zapytaÅ‚ Wace. Tobie może siÄ™ tak zdaje. Ja jestem za stary i zbyt tchórzliwy by wzywać MichaÅ‚a, Jerzego, Olafa czy innych bardziej wojowniczych Å›wiÄ™tych. Lepiej siÄ™ czujÄ™ w towarzystwie Å›wiÄ™tych nie tak cholernie energicznych; na przykÅ‚ad Å›wiÄ™tego Dyzmy, czy też mego imiennika, tak uczynnego dla podróżnych. Jest to również patron rozbójników grasujÄ…cych na drogach zauważyÅ‚ Eryk. %7Å‚aÅ‚owaÅ‚, że jÄ™zyk mu wysechÅ‚ i stanÄ…Å‚ w ustach koÅ‚kiem. CzuÅ‚ siÄ™ jakby poza tym wszystkim& w zasadzie nie czuÅ‚ strachu, ale kolana siÄ™ pod nim uginaÅ‚y.. Ha! zadudniÅ‚ van Rijn. Dobry strzaÅ‚, mój chÅ‚opcze! Przednia balista na Rijstaffelu ze Å›wistem i Å‚oskotem umieÅ›ciÅ‚a półtonowy kamieÅ„ w samym Å›rodku najbliższej Å‚odzi. Aódz trzasnęła jak zapaÅ‚ka; zaÅ‚ogÄ™ wyrzuciÅ‚o do góry, a stamtÄ…d spadÅ‚ na nich oddziaÅ‚ lotników Trolwena, nastÄ…piÅ‚a chwila morderczego zamieszania i Drakhonowie przestali istnieć. Van Rijn chwyciÅ‚ zdumionego dowódcÄ™ balisty i zataÅ„czyÅ‚ z nim po pokÅ‚adzie Å›piewajÄ…c na caÅ‚e gardÅ‚o: Du bist mein Sonnenschein, mein einzig Sonnenschein, du machst mir frölich& ZbliżyÅ‚a siÄ™ inna łódz Drakhonów. Wace dojrzaÅ‚, jak zaÅ‚oga miotacza pÅ‚omieni schyliÅ‚a siÄ™ nad swÄ… broniÄ… i padÅ‚ pod niskÄ… lodowÄ… burtÄ™ otaczajÄ…cÄ… pokÅ‚ad. StrumieÅ„ ognia dosiÄ™gnÄ…Å‚ burty, odbiÅ‚ siÄ™ od niej i rozlaÅ‚ siÄ™ po morzu. Nie mógÅ‚ nic zdziaÅ‚ać przeciwko zamarzniÄ™tej wodzie, nawet tak jej stopić, by miaÅ‚o to jakieÅ› znaczenie. Z osÅ‚oniÄ™tego miejsca w poÅ‚owie okrÄ™tu setka Lannachów wysÅ‚aÅ‚a w górÄ™ deszcz strzaÅ‚, który Å‚ukiem przebiegÅ‚ przez niebo i opadÅ‚ na łódz wroga. Wace wyjrzaÅ‚ poza burtÄ™. Pompiarz miotacza byÅ‚, jak siÄ™ wydawaÅ‚o, martwy, wojownika trzymajÄ…cego wylot obezwÅ‚adniÅ‚a strzaÅ‚a, która przebiÅ‚a mu skrzydÅ‚o& sternika też nie byÅ‚o i bom Å‚odzi przelatywaÅ‚ bezmyÅ›lnie Å‚ukiem z jednej strony na drugÄ…, podczas gdy zaÅ‚oga kuliÅ‚a siÄ™ pod nim& CaÅ‚a naprzód! ryknÄ…Å‚ Eryk. Taranować! OkrÄ™t Lannachów zmiażdżyÅ‚ łódz swym ciężarem. Aodzie Drakhonów krążyÅ‚y niczym wataha wilków wokół stada bawołów, wykorzystujÄ…c swÄ… szybkość i Å‚atwość manewru. Niektóre przedarÅ‚y siÄ™ miÄ™dzy lodowe okrÄ™ty by zaatakować od tyÅ‚u; inne odchodziÅ‚y jeszcze dalej, poza koÅ„cami klina. Bitwa nie byÅ‚a caÅ‚kiem jednostronna: strzaÅ‚y, pociski katapult, rÄ™cznie miotane kamienie, wszystko to dokuczaÅ‚o Lannachom. Podobnie naczynia z pÅ‚onÄ…cym olejem przerzucane ponad wodÄ… eksplodowaÅ‚y na lodowych pokÅ‚adach; tu i ówdzie pÅ‚omieÅ„ ogarnÄ…Å‚ żagiel. Lecz skrzydlate istoty z Å‚atwoÅ›ciÄ… potrafiÄ… stÅ‚umić ogieÅ„ trawiÄ…cy płótno. Przez caÅ‚y ten okres potyczki tylko jeden okrÄ™t Lannachów straciÅ‚ maszt caÅ‚kowicie, a zaÅ‚oga porzuciÅ‚a go po prostu dzielÄ…c siÄ™ miÄ™dzy inne jednostki. Poza masztem nic innego nie mogÅ‚o zapÅ‚onąć, z wyjÄ…tkiem ciaÅ‚ żoÅ‚nierzy, które sÄ… jednak najtaÅ„szym materiaÅ‚em wojennym. Kilka Å‚odzi zebraÅ‚o siÄ™ przy jednym okrÄ™cie próbujÄ…c abordażu. Ich zaÅ‚ogi byÅ‚y jednak w znacznej mniejszoÅ›ci i drogo opÅ‚aciÅ‚y tÄ™ próbÄ™. Tymczasem siÅ‚y Trolwena panujÄ…c caÅ‚kowicie w powietrzu nacieraÅ‚y, miotaÅ‚y pociski, zadawaÅ‚y ciosy. Aodzie Drakhonów powstrzymaÅ‚y atak ledwie na moment. Wkrótce wszystkie zostaÅ‚y staranowane, podpalone, rozbite, odepchniÄ™te na bok przez niezatapialnego wroga. Tylko dlatego, że byÅ‚ pierwszy, że prawie od razu przedarÅ‚ siÄ™ przez front, Rijstaffel napotkaÅ‚ na niewielki opór, rozbity zresztÄ… przy użyciu balist, katapult, naczyÅ„ z pÅ‚onÄ…cym pÅ‚ynem i strzaÅ‚, czyli artylerii dalekosiężnej. Za nimi pÅ‚onęło i dymiÅ‚o samo morze; przed nimi zaÅ› leżaÅ‚y wielkie tratwy Drakhonów. Gdy ich żagle i bandery znalazÅ‚y siÄ™ w polu widzenia, smocza zaÅ‚oga Eryka Wace zaintonowaÅ‚a zwyciÄ™skÄ… pieśń Stada. TrochÄ™ za wczeÅ›nie, jak mi siÄ™ zdaje Eryk staraÅ‚ siÄ™ przekrzyczeć haÅ‚as. Ach rzekÅ‚ cicho van Rijn niech siÄ™ teraz nacieszÄ…. Wielu z nich wkrótce padnie i trafi do rybek, nie? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||