Index Brian KateMegan Przewodnik Po ChĹopcach Jeffries Sabrina Taniec zmysśÂów Stare panny Swanlea 04 Feri LainśĄćÂek Petelinji zajtrk 671. Morris Debrah Ogród po deszczu Anastasia Maltezos Lycan Mate [eXtasy] (pdf) Gabriele Amorth Wyznania Egzorcysty Holly Lisle Minerva Wakes Conan Doyle Arthur Dolina strachu Goszczurny StanisśÂaw Mewy Kingsley Maggie Udany zwiazek |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] naszej podróży, kobiecie w Polsce, młodzieży, nauce w szkołach, uniwersytetach i naturalnie o marszałku Piłsudskim. W owej tragicznej chwili, gdy odszedł, ożywa w najdalszych krańcach świata pamięć o nim. Jakże wszystkich fascynuje jego wspaniały życiorys. Hindusi jak dzieci, z nabożeństwem biorą gazetę do ręki i czytają raz, drugi, trzeci. Czyż możliwe, że taki geniusz żył w Polsce? Jak on stworzył Polskę, skąd miał żołnierzy, broń? Nie mieści się w hinduskich głowach pojęcie polskiej walki o ojczyznę. Oni tak nigdy nie potrafili. Hindusi nigdy nie staną do walki o niepodległość, oni nie stanowią narodu, są zlepkiem kast, sekt, prowincji i języków. Co ich łączy to wspólny rząd i język angielski, którym mieszkaniec Madrasu może się porozumieć z Bengalczykiem. Cała Kalkuta zna nas z fotografii umieszczonych we wszystkich możliwych pismach W tramwajach, na ulicy, wskazują nas palcami. Cała Kalkuta zna nas z fotografii umieszczonych we wszystkich możliwych pismach. Jesteśmy niczym Mahatma Gandhi własnością żarliwych gapiów. Wreszcie jestem tak wyczerpana, że zamykam drzwi pod pretekstem choroby, mój chłopiec przyjmuje w hotelowym hallu. Któregoś wieczora jeden z naszych gości przypomina sobie podczas rozmowy, że musi iść, bo właśnie dzisiaj Rabindranath Tagore33 prezyduje uroczystości Vaisa Kha Purnima w nowo powstałej świątyni buddyjskiej. Uroczystość zaczyna się o piątej, a teraz która godzina? Wpół do szóstej. Zrywamy się, porzucając wszystkich gości, i pędzimy do świątyni. Taka okazja może się nigdy nie powtórzyć. Wejście zatarasowane, na ulicy czeka zwarty rozmodlony tłum młodzieży. Na szczęście poznają nas, kordonem splecionych rąk tworzą szpaler i torują przejście. Wchodzimy do wnętrza. Ponad morzem głów widać podium, w długiej białej szacie, ciężkim wieńcu kwiatów na szyi i czarnym aksamitnym birecie na długich siwych włosach siedzi biały jak gołąb starzec z długą brodą, przygięty, złamany, rzekłbyś w półśnie, jakże on jest stary, zdaje się drzemać zgaszony, na wpół na innym już świecie. Głowa schylona jak podcięty kwiat, oczy przymknięte, blade ręce wsparte na rzezbionych oparciach tronu. Przeciskam się wpatrzona w proroczą twarz starca. Przed posągiem Buddy wciąż zmieniają się modlący. Przechodzi osiem dziewcząt w szafranowych szatach z pękami lotosów modlitewnie złożonych w dłoniach, potem modlą się mnisi, bijąc w bębny, talerze... tangtang rozbrzmiewa na cześć Boga, tony harmonii i bengalskiego śpiewu miękką muzyką pieszczą ucho. Kończą się modlitwy i ostatni raz rozgłośnie uderzają bębny. Budzi się starzec, pochylona głowa dumnie odrzucona w tył, błyskają młodzieńczo błękitne oczy. Zapada cisza. Będzie przemawiał. Mówi pięknie i długo o Buddzie, o świątyni w Sarnah, o mądrym wspaniałym Bogu, słuchamy wszyscy jak zahipnotyzowani. Miękko, aksamitnie, śpiewnie płyną słowa, deklamuje, a dzwięki niezrozumiałego języka brzmią niczym półśpiew, poezja... Homer w starożytnej Grecji może tak właśnie skandował pieśni Iliady. Nie rozumiem znaczenia słów, ale wystarcza mi nieziemski nastrój świątyni, gdzie na ściennych freskach przewija się całe życie Buddy, gdzie na ołtarzu siedzi wielki wieszcz Bengalu niczym bóstwo, a dziewczęta składają białe kwiaty lotosu u stóp złotego posążka śpiewnie, przeciągle zawodząc modlitwy, w których imię poety powtarza się jak refren. Rabindranath Tagore obejmuje zebranych ciepłym spojrzeniem jasnych oczu, spogląda i na mnie, uśmiecha się, po czym wstaje, składa wieniec w ręce dziewcząt, inne wkładają mu sandały na bose stopy, wsparty na ramieniu jednej z nich schodzi z ołtarza. Uroczystość skończona. Jak jeden mąż wszyscy zrywają się z miejsc, rozlega się hałas odsuwanych krzeseł, rozfalowany tłum głów przysłania poetę... przedzieram się, za pózno, już go nie widzę. Auto unosi Rabindranatha Tagore w nirwanę nocy... Widziałam i słyszałam Rabindranatha Tagore, wczułam się w duszę Bengalu, poznałam jej czar subtelny, uroczy, który jedynie poeta potrafił ująć w słowa. Wyszłam z progów świątyni w ciemną noc, niosąc światło poezji w oczach, może i w duszy. Nie na długo go pewnie wystarczy, cynizm walki o byt w realnym świecie szybko ugasi ten płomyk. WZRD MAODZIE%7łY Zjawili się liczną delegacją prosić, byśmy zaszczycili ich klub swoją obecnością. Może jakiś speech o kobiecie polskiej i naszej podróży wygłoszę? Zresztą o czym tylko chcemy, byle mówić. Zgadzam się, pod warunkiem że zapewnią tłumacza mówiącego po francusku i że speech zaimprowizuję na miejscu. Umówiliśmy dzień i godzinę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||