Index Gordon Lucy MaĹĹźeĹstwo po wĹosku KarnawaĹ w Wenecji (Harlequin Romans 1028) 212. Shaw Chantelle Romans w Monako Jack Vance To Live Forever (v5.0) (pdf) Jeffries Sabrina Taniec zmysśÂów Stare panny Swanlea 04 00000181 śąeromski Syzyfowe prace Kelly_Leslie_Najskrytsze_pragnienia 0829. Gold Kristi SśÂodka pokusa Dav Blake Ally Zamek w chmurach Belinda McBr |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] perukę z grzywką. Możliwe, że wielkiej różnicy w urodzie mi to nie robiło, z dwojga złego jednakże wolałam się nie podobać blondynowi jako ja niż jako Basieńka. Przechadzka wyglądała podobnie ja wczoraj, nic go tam siłą nie trzymało, siedział do póznej nocy i rozmawiał ze mną najzupełniej dobrowolnie... * Wbrew ponurym przewidywaniom męża do jutra nic się nie zdarzyło. Moje zwłoki wróciły same i nie trzeba ich było szukać, precjoza dla kacyka, nie tknięte, spoczywały pod stołem w kuchni, nikt nie złożył nam podejrzanej wizyty. Cisza była i spokój. Trzech hydraulików przyszło w samo południe, przy czym wzruszył mnie widok kapitana we własnej osobie, dzwigającego pod pachą kolanko od rury kanalizacyjnej. Wykorzystałam okazję, żeby rozwikłać pewne niejasności. Między innymi dziwiło mnie, skąd w tej całej aferze wziął się pułkownik, którego stanowisko służbowe wykluczało, według moich wiadomości, jego bezpośrednie zaangażowanie w jakiekolwiek sprawy. Kapitan nie robił z tej kwestii tajemnicy. - Pułkownik interesuje się tym, można powiedzieć, prywatnie - wyjaśnił na moje pytanie. - Ma szczególną, osobistą awersję do przemytu dzieł sztuki i życzy sobie być informowany na bieżąco. Zdaje się, że najchętniej prowadziłby to sam, bo jest wyjątkowo na nich cięty, ale brakuje mu czasu. Co do wydarzenia z paczką, szczerze wyznał, że sam tego nie rozumie. Obleciał dom, obsypał proszkiem na odciski palców wszystkie zabytki z komodą włącznie, kazał mi to posprzątać, otworzył zamkniętą szufladę sekretarzyka, wspólnie stwierdziliśmy, że jest pusta, po czym przystąpił do załatwiania interesów. - Jak państwo uzgodnili z nimi kwestię ich powrotu? - spytał. - Jest jakaś umowa? Termin, telefon, spotkanie? Pytanie zaskoczyło nas niebotycznie. Obydwoje z mężem zgodnie wytrzeszczyliśmy na niego oczy, potem zaś spojrzeliśmy na siebie. - O rany Boga, nie wiem - powiedział mąż, spłoszony. - Przeoczyłem to. Ty jak? - Identycznie - powiedziałam niepewnie. - W ogól nie było o tym mowy. Miałam wrażenie, że się jakoś zgłoszą... Nie, uczciwie mówiąc, nie miałam żadnego wrą żenią... Kapitan patrzył na nas wzrokiem pełnym niedowierza nią. Uczynił gest, jakby chciał popukać się palcem w czoło i powstrzymał się, zapewne przez uprzejmość. Zimno mi się zrobiło na myśl, że przez to idiotyczne niedopatrzenie mogę być skazana na pozostawanie w skórze Basieńki do końca życia. - Wiecie, państwo - powiedział tonem, pełnym nagany - gdybym do tej pory miał jeszcze jakieś wątpliwości czy przypadkiem nie bierzecie w tym udziału, teraz bym się ich pozbył ostatecznie... Ile jeszcze? - Co, ile jeszcze... - Tej zabawy w Maciejaków. Czasu, ile jeszcze. Pięć dni, tak? - No pięć. Chyba pięć?... Potem się jakoś przecież zgłoszą... - A jak nie, to co? - Musiałem chyba do reszty zgłupieć - powiedział mąż z ponurym obrzydzeniem. - Trzy tygodnie i trzy tygodnie, a jak to potem odkręcić, ani słowa! Zaćmienie umysłu... - Na litość boską, oni chyba jeszcze nie uciekli? - spytałam z przerażeniem. - Muszą wrócić, inaczej po diabła by im to było... Kapitan kręcił głową w zadumie. - Nie, uciec to oni jeszcze nie uciekli - zawyrokował. - Za te pięć dni prawdopodobnie nagle się znajdą Ale w tej sytuacji nie możemy nic uzgodnić i będziecie mnie informować o każdym wydarzeniu. Cokolwiek się przytrafi, proszę dzwonić, ale tak, żeby was nie było widać przez okno. Telefon postawić niżej... Pozostali dwaj hydraulicy ograniczyli swoją działalność do terenu kuchni i własności kacyka. Nie kryli swego niezadowolenia, okazało się bowiem, że większość odcisków palców na arcydziełach udało nam się bardzo porządnie zamazać. Rekonstrukcja rozdłubanych fragmentów była niezbędna, na miejscu niemożliwa, oświadczyli zatem, że zabierają całość aż do jutra i jutro rano odniosą z powrotem. Oznaczało to, że roboty wodociągowo-kanalizacyjne w domu państwa Maciejaków nieco się przeciągną i trzeba będzie uzgodnić zeznania, jakie im pózniej złożymy w tej mierze. Nazajutrz ekipa hydrauliczna, złożona z osób już tylko dwóch, przyniosła w skrzynce z [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||