Index
Ĺťeromski S. Duma o hetmanie i inne opowiadania
00000126 Mickiewicz Konrad Wallenrod
Le Guin Ursula K. ''Grobowce Atuanu''
MikośÂ‚aj Kopernik Pisma wybrane
Jack London The Sea Wolf
Guy N. Smith Miasto zludzien
2006 05. Paryśź dla dwojga 3. Shalvis Jill Sen o Paryśźu
Annmarie Ortega Dead Girl Talking
Czas milosci i czekolady Gabrielle Zevin
L
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arsenalpage.keep.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    publiczności listę chłopców przyjętych do klasy wstępnej. Usłyszawszy wymienione imię i nazwisko
    swego syna, pani Borowiczowa krótko westchnęła. W owej chwili dopiero mogła zmierzyć smutną dolę,
    w której pogrążone zostały dzieci rodziców niezamożnych, do szkół nie przyjęte.
    Po obiedzie, spożytym wesoło i z apetytem, wyruszono do "starej Przepiórzycy ". Pani Przepiórkowska,
    zwana w całym Wygwizdowie i przyległych do tego przedmieścia okolicach miasta "starą Przepiórzycą ",
    była dawną znajomą pani Borowiczowej z owych jeszcze czasów, kiedy mieszkała w sąsiedztwie
    Gawronek, na leśnictwie w Grabowym Smugu u syna, podleśnego lasów rządowych. Pani
    Przepiórkowska trzymała uczniów na stancji, toteż matka wstępniaka uznała za rzecz najstosowniejszą
    pod opiekę starej i dobrej znajomej go oddać. "Stara Przepiórzyca " miała onego czasu trzech synów i
    dwie córki. Z taką przynajmniej gromadką została po śmierci męża, oficjalisty fabryk żelaznych, na
    bruku, a raczej na błocie miasteczka Bełchatowa. Nie wiadomo nikomu, jakim sposobem z owego błota
    wybrnęła i dała dzieciom jaką taką edukację, dość że najstarszy i najukochańszy jej syn Teofil dostał
    miejsce podleśnego i zabrał całą rodzinę do siebie;młodszy otrzymał urząd na poczcie, a najmłodszy
    był kancelistą w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim. %7łycie uśmiechnęło się wtedy do starej, ale
    krótko trwał jego uśmiech. Wybuchło powstanie, młodszy syn znikł z domu i więcej nie wrócił.
    Nie odnalazła nawet jego ciała, pomimo że zjezdziła całą okolicę wzdłuż i w poprzek. W ośm lat pózniej
    najstarszy syn Teofil, dobrodziej i opiekun całej rodziny, zmarł nagle w lesie ukąszony przez żmiję.
    Wtedy matka i dwie sieroty sprowadziły się do najmłodszego, Karola, i zamieszkały u niego, czyli, jak w
    tamtych okolicach miasta bez żadnej złośliwości, przenośni, a z zupełną słusznością mówiono, usiadły
    mu wszystkie trzy na karku. Panny Przepiórkowskie nie powychodziły za mąż, zestarzały się i uczyniły
    ze swych nawyknień, usposobień i humorów prawdziwy ocet siedmiu złodziei. Starsza z nich była osobą
    około lat czterdziestu i zachowała do tak póznego wieku zdolność uśmiechania się w niektórych
    momentach życia;młodsza z niewiadomych przyczyn tak skandalicznie zbrzydła, że według relacyj
    uczniów z klasy siódmej i ósmej najspokojniejsze psy miejskie, których głosu nikt nigdy nie słyszał,
    szczekały zajadle, gdy przechodziła.
    Pan Karol Przepiórkowski pobierał 50 rubli srebrem miesięcznej pensji. Codziennie rano, z wyjątkiem
    niedziel i świąt uroczystych, był w biurze;codziennie po południu, nie wyłączając niedziel i świąt
    uroczystych, grał w preferansa z dwoma przyjaciółmi i "dziadkiem ". Dwa razy do roku sprawiał sobie
    kamaszki, raz gumowe kalosze, raz spodnie. W zimie nosił algierkę podbitą baranami, z elkowym
    kołnierzem wykrojonym ze starego futra matki. Na Boże Ciało przywdziewał białą pikową kamizelkę.
    Zwano go powszechnie, nawet za obrębem Wygwizdowa - "synem starej matki "albo "sznupaczem ",
    prawdopodobnie z tego względu, że głośno i regularnie pociągał nosem. Pan Karol nigdy do nikogo i nic
    nie mówił. Były osoby, które znały się z nim i wcale nie słyszały jego głosu.
    Przedmieście Wygwizdów leży w kotlince, ku której miasto Kleryków zsuwa się nieznacznie i w której
    się zwęża, formując jednę długą i powykrzywianą ulicę. Domy tam są bardzo stare i okropnie wilgotne,
    podwórza cuchnące, mieszkania ciemne i brudne. "Stara Przepiórzyca "mieszkała w domostwie z
    dawien dawna noszącym przezwisko Cegielszczyzny. Gdy matka Marcinka otworzyła z cicha drzwi z
    sieni na lewo i stanęła na progu, z głębokiego fotelu podniosła się na jej spotkanie staruszka wysoka,
    czerstwa, okazała i bardzo jeszcze żwawa. Była ubrana czysto w szare odzienie i duży biały czepiec z
    ogromnymi falbanami, które piętrzyły się na jej skroniach i na ciemieniu. Spod tego czepka wysuwały
    się pasma włosów bielutkich jak mleko a połyskujących jak czyste srebro. Duża twarz babci była
    poprzecinana masą zmarszczek tworzących istne sieci komunikacyjne między oczyma i ustami, między
    brodą i środkiem dolnej wargi. Skóra tej twarzy była biała, a raczej popielata, biało szara. Wpośród
    zmarszczek nadających obliczu pani Przepiórkowskiej cechę martwoty świeciły się żywo jej oczy duże,
    ruchliwe, ale już zupełnie wyblakłe i prawie zbielałe.
    - Paniusia, moja sąsiadeczka! - zawołała staruszka z niekłamaną radością, rozwierając ramiona. - Oto
    mi dobry dzień nastał! Oto mi gość! Nasika! - krzyknęła głośniej w kierunku sionki, za którą była
    kuchnia - przystawiaj mi zaraz "jembryk "do ognia, duży, odrutowany. Jeśli wygasło, to napal, tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.