Index Inne AnioĹy Czas Odwetu Lili St Crow 021 Copeland Lori Krowki oraz inne slodycze 00000181 Ĺťeromski Syzyfowe prace Forsyth Frederick Opowiadania Zahn, Timothy Time Bomb and Zahndry Others Chris Manby Wojny w SPA Undercover Submission Melinda Barron Heisenberg Werner Carl Fizyka a filozofia Cleland John Pamietniki Fanny Hill Foster, Alan Dean Icerigger 3 Deluge Drivers |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dnia oczy sowy. Zgrabiałe ręce szukają w przestrzeni. Zwróciła się skostniała twarz wróżą w koniądza Walgierza stronę, a przepaściste oczy uderzą weń jako krzemienne groty ślepych polotnych strzał. Szepcą uschnięte wargi: Woju wysoki... Zła twoja, woju wysoki, dola. Hej, bardzo zła twoja dola! Słychać, jak ziemia w głębokości nad tobą głucho stęka, a woda nad tobą szlocha. Sława twoja głęboko wzdycha och, głęboko, a nisko twoja sława w lochach płacze, och, bardzo nisko... Wysoko twoja chwała polata, szeroko, daleko wieje. A chwale twojej końca nie ma. Idz, woju mocny, do stoku, co haw ze ziemi bije, nachyl się nisko, nisko nad wodą. I patrz. A sko- ro samego siebie zobaczysz, przypatrz się, woju, dobrze, żebyś widzisz samego siebie poznał po czasach... 44 IV Zmieje się w głos z bredni dziadowej. Pędzi w cwał. W konie! W stronę tynieckiego zamczyska, ku słońcu! Za nim dwaj towarzysze. Wydrzy- oko i Nosal. Miecze trzaskają w strzemiona, parska biegun wypoczęty. W piersi Walgierza serce radośnie łomoce. Tęskno mu do Wisły-wody, do widoku gór o świtaniu, gór, co daleko we mgłach błękitnieją. Obcą mu każda puszcza, długą mu każda dro- ga, a ziemia zda się wielka nad świat. Kiedy niekiedy przemknie się w dreszczach cielesnych myśl urocza jak widok łąk wiślańskich w pod-wiośnie: W cisowej komorze czeka, w cisowej Cudna żona śni. W podziemiu jęczy koniądz żupy wiślickiej, Wiślimierz... I przyjdzie wnet do ucha, nie czekany w końskim tętencie, słabego szept wietrzyka: Uczyń mu dobrze, woju wysoki... Puść mu winę z dobrawoli, a karę zaklętą skróć. Ode- mknij kluczem ciemnicę. Zajrzyj w mrok, wejdz. Straszny jest mrok ciemnicy. Wyrwij słabe- go z kuny żelaznej. Wezże go, wez w ramiona... Ugość go chlebem, napój go miodem. Za- wrzyj z nim pobratymstwo na życie i śmierć przeciwko polskiemu i przeciwko czeskiemu królowi. Puśćże go, puść na koniu bogato siodłanym w Wiślicę, w starą ojczyznę... Serce rycerza drży. Oczy się śmieją ku niebu. A myśl jak zapach kwiatowy dymi się w du- szy: Takem zaiste postanowił. Tak mu uczynię. Przez twą przyczynę, Cudna żono... Jakby w nagrodę za ową myśl, jakby w przedziwnym powinowactwie z postanowieniem rozchylą się het-het lasy szerokie. Wiślańskie łęgi! Widać z wyżyny kwieciste, nieogarnione oczyma. Wierzby tam po nadwodziu rosochate, wikle się srebrzą w porannej mgle. Daleko dumają kępy sokorów, daleko w błękitach toną białe brzozy. W brzegach rozkosznych płynie połyskliwa Wisła-woda. Toczy się popod wzgórza okrągłe i chlupie w gliny żółte osypisk, toczy się popod skały wapienne i wstęgą błękitu ich białe stopy otacza. Wraca się w łąki i zanurza się w lasy... A nad nią krzyk wiosenny czajek. Na skale białej, na skale wysokiej za- mek drewniany basztami w niebo strzela. Tyniec widać... szepcą druhowie. Weprą rycerze żeleżca w boki biegunów i sadzą w skok łąkami kwietnymi. Wpław płyną przez Wisłę-rzekę. Skoro zaś bystry koń strząśnie ze siebie wodę na brzegu, uderzy Walgierz w róg. Uderzy raz, uderzy drugi, w hejnał radosny, w dzwięk rodowy. Padła z łoskotem brona nad rowem. Rozwarły się cisowe podwoje... Cudna w nich żona! Stoi we słońcu. Słońce w jej włosach jasnobiałych nurza się jakby w sobie samym. Jakże jest piękna! Promień słońca wiecznego, gdy spadł z niebios na ziemię, gdy ziemię czarną nawiedził i spoił się z nią uściskiem zaprawdę w nią się przemienił. Nie wierzy oczom swym Walgierz Udały. Nie wierzy uszom swym. Uśmiecha się do wi- dziadła sennego, do duszy swej, do wieszczycy na jawie stojącej. Tyś to jest zaprawdę dusza moja... szepta samemu sobie. Szybkimi kroki przypadła do strzemienia rycerza. 45 Ręce do jego żelaznych ramion wyciąga... Dżwięczą bale lipowe, w prastarej puszczy ciosane, pod ciężarem stopy żelaznej zaduma- nego, kiedy szepcząc, nie widząc w komnaty zamkowe idzie. Szumią nad jego szyszakiem drzewa zamkowe. Pachną ku niemu z dziecięcych lat znajome trawniki. Chwieją się w jego stronę pławiny domowych krzewów. Nie widzi nic, nie słyszy nic... Och, szepty teraz ciche... Tęsknota już skończona, już ukojone westchnienia i uschłe łzy. Już się oczy w oczach za- mknęły niby obłoki żeglujące od krańców świata w głębinach jezior. Słowa nurzają się w słowa, usta nurzają się w usta. A każde słowo jest jako dym kadzidła, każde westchnienie pada do kolan żony, do stóp się schyla, na twarz upada we czci, ślad jej całuje. Nazwy nie- znane, pogwary cudze, rzekomo z zaziemskiego języka, spływają z warg. Wciąga rycerz oczyma rozkosz widoku sprzętów i szat żoninych, a ręką drżącą od zachwytu, od szczęsnej trwogi, głaska długą, głaska jedwabną, rozpuszczoną burzę włosów. Westchnął po cichu ze szczęścia. Zakrył oczy, stanął i duma. Duma o tym, że niewiadome moce dały mu oto taką chwilę. Duma o tym, że nie na próżno uszedł z obozu i polskiego zdradził króla, bo oto ziścił się sen, spełniła tęskna żądza. Dobrze uczynił... Duma o włosach żoninych pieszcząc je ręką chciwą i sen śni o jej oczach zaćmio- nych marzeniami patrząc się w nie bez końca. Stał się bezsilny, dobry, szczęśliwy jak ptaszek leśny, co na gałązce kalinowej śpiewa w boru. Stał się łaskawy jak kwiat na błoniu od wiatru kołysany. Wiedzie go żona cicho, cicho... Wiedzie go żona sennymi kroki. W tajne idą sienie, w alkierze, w bokowe świetlice. Do baszty, do baszty, gdzie z dawien dawna ulubiona izba ich otworem stoi... Odpasał koniądz po drodze i rzucił na ziemię ciężki miecz. Zwalił z ramienia puklerz ol- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||