Index Inne AnioĹy Czas Odwetu Lili St Crow Ĺťeromski S. Duma o hetmanie i inne opowiadania Etyka resuscytacji oraz problemy końca życia 021. Lang Rebecca Zorza polarna Blasco Ibanez, Vicente Cencerrada, La CASKIE KATHRYN ZASADY NARZECZENSTWA Beaton M.C. Hamish Macbeth 01 Hamish Macbethi śÂmierć plotkary Conrad Linda Rodzina Gentrych 02 Niespodzianka Reichs Kathy Temperance Brennan 07 PoniedziaśÂkowa śźaśÂoba Morgan Raye KrćÂśÂlewski potomek |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] spodziewa, myślała. %7łe zacznę robić sceny? Histerycznie krzyczeć, że nie powinni zostawiać Dori i uciekać bez słowa? %7łe ludzie przyzwyczajają się do dzieci i trudno im się z nimi rozstać? Owszem. Właśnie to chciałabym zrobić. Tylko, że mi nie wolno. Miejsce Dori jest przy rodzicach. Ale ich powrót był tak nagły i niespodziewany... Patrzyła, jak Teensy zasypuje małą pocałunkami, a Rob łaskocze ją w brzuszek. Powinna się cieszyć. Koniec z nie przespanymi nocami, koniec z ząbkowaniem. Nigdy więcej plam z marchewki na najlepszych bluzkach. Nareszcie zajmie się swoimi sprawami. Tylko dlaczego chce się jej płakać? - Cześć, Dave. - Rob uśmiechnął się szeroko. - Jak leci? - Niezle, a tobie? - Super, stary. Naprawdę super. - Rob przyciągnął Teensy do siebie. W tym czasie Jenny próbowała pozbierać się w sobie. - Martwiłam się. Wyjechałeś tak nagle - zdołała powiedzieć obojętnym tonem. - Przepraszam - zaczął Rob, ale musiał przerwać, bo Teensy objęła go z całych sił. 89 R S Zaczęli się całować i zapomnieli o całym świecie. Jenny spojrzała na Dave'a, który dyskretnie spoglądał w okno. Młodym kochankom najwyrazniej udało się rozwiązać wszystkie kłopoty. Pocałunek trwał i trwał, i stawał się coraz bardziej namiętny. Jenny zastanawiała się już, czy ma iść po wiadro z wodą, żeby ich rozdzielić, ale Dori wybawiła ją z kłopotu. - Dlaczego córeczka mamusi tak płacze? - zaszczebiotała Teensy i wzięła małą na ręce. - Masz taki czerwony nosek. Pewnie byłaś za długo na słońcu. - Nie chciała nosić czapeczki - zaczęła wyjaśniać Jenny. W sklepie zrobił się tłok. Wchodzący ludzie z trudem omijali ich grupę. - Przejdzmy do tyłu - zaproponowała Jenny. - My... my nie bardzo możemy - zająknął się Rob. - Przyjechaliśmy tylko po Dori. Jenny poczuła, że za chwilę zemdleje. - Jedziemy do Nowego Jorku. - Rob popatrzył na nią przepraszająco. Jenny miała wrażenie, że wszyscy klienci zamiast kupować słodycze, przyglądają się im, jak aktorom na scenie. Musiała wziąć się w garść. - Jedziecie na kilka dni do twoich rodziców? - zapytała. - Nniee. Jedziemy szukać tam pracy. Za długo siedzieliśmy na wyspie. Czas ruszyć się w świat. Mieli do tego prawo. Oczywiście. Ale dlaczego tak trudno pogodzić się ze słowami Roba? Jenny czuła się oszukana. Jeszcze sześć tygodni temu Dori była małą, słodką dziewczynką, którą rodzice przynosili czasami do sklepu. Dlaczego dzisiaj jest inaczej? 90 R S Zerknęła na Dave'a. Nic nie mówił, ale widziała, że ją rozumie. Co więcej - on także walczył z emocjami. Oboje posunęli się za daleko. Za mocno przywiązali się do tego dziecka. Powinni bardziej uważać. Po co ta cała zabawa w rodzinę? Po co pikniki, lody i puszczanie latawców? Kiedy Rob i Teensy zaczęli pakować rzeczy Dori, Jenny, świadoma coraz większego chaosu, który ogarniał cukiernię, poszła pomagać pani Wilcox. Jak automat ważyła krówki i odliczała trufle, przewiązywała pakunki wstążeczką i kasowała pieniądze, od czasu do czasu popatrując na Dori. Dave podszedł do niej na chwilę. Poczuła łagodne dotknięcie jego ręki. - Jestem obok. Daj znać, gdybyś mnie potrzebowała - szepnął. - Dzięki. - Zamrugała powiekami, żeby powstrzymać łzy, i wpatrzyła się w wagę. Cyfry na skali były dziwnie niewyrazne. Co będzie z nimi? Dotąd dzielili się odpowiedzialnością i wspólnie opiekowali się Dori. Czy teraz Dave przestanie do niej zaglądać? - Do widzenia, Pączuszku. - Dave poklepał dziewczynkę po policzku. - Trzymaj się. Dori zachichotała i kopnęła go nóżką. - Dori ma ząb - poinformował Teensy. - A nawet dwa, jeśli się dokładnie przyjrzeć. - Nie wierzę! - Teensy wydmuchała z ust wielki balon gumy. - Naprawdę? Wsadziła palec do buzi dziewczynki i pisnęła, nie zwracając uwagi na nikogo: - Zobacz, Rob. To prawda. 91 R S - Jenny zrobiła zdjęcia. Może wezmiecie odbitki. - Super - oświadczył Rob. Po kwadransie wszystkie rzeczy były spakowane. - Jedziemy. - Rob objął Teensy wpół i pocałował jeszcze goręcej. Jenny otworzyła kasę i szybko wypisała czek. - Nie dziękuj - powiedziała, uprzedzając jego gest. - Byłam ci winna za tydzień pracy. Nie mogła spojrzeć mu w oczy. Patrzyła tylko na Dori, która uśmiechała się do niej, błyskając białym zębem. - %7łegnaj, maleńka - szepnęła przez łzy, a potem długo stała przy oknie, patrząc, jak Rob i Teensy wraz z córeczką odchodzą w stronę przystani. - %7łycie czasami daje nam w kość - odezwała się pani Wilcox, podchodząc do Jenny. - Dawno temu straciłam małego synka. Miał tylko kilka dni, ale zdążyłam pokochać go nad życie. Jenny ukryła głowę w dłoniach i zaczęła gorzko płakać. - Przecież wiedziałam, że Rob wróci. Nie powinnam przywiązywać się do niej tak mocno. - Nie wstydz się płakać, moja miła. - Pani Wilcox niezdarnie poklepała Jenny po ramieniu. - Nie ma nic złego w tym, że się kogoś kocha. Niedobrze jest, kiedy nie kocha się nikogo. Dzień miał się ku końcowi. Dave, ze szklanką coca-coli w dłoni, wyszedł na patio. Promienie zachodzącego słońca padały jasnymi plamami [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||