Index Harry Harrison Stars And Stripes 02 Stars And Stripes In Peril v3.0 (lit) Anne McCaffrey Ship 02 Partner Ship Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 02 Niewolnicy miĹoĹci Cabot Meg Papla 02 Papla wielkim mieĹcie Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 02] Voice of Crow Heather Rainier [Divine Creek Ranch 02 Her Gentle Giant 01] No Regrets (pdf) Celmer, Michelle Black Gold Billionaires 02 Eiskalte Geschafte, heisses Verlangen Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiÄĹźniku (02) Blask twoich oczu Aubrey Ross [Enslaved Hearts 02] Pleasures [EC Aeon] (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Nieco później zauważyła, z jaką miłością patrzył na swą młodziutką żonę, i pomyślała, że nie można nie lubić kogoś, kto tak potrafi kochać. Prawdę mówiąc, polubiła całą rodzinę Cala. - Ray, nasz rodzinny prawnik, dał mi znać, że Urząd Imigracyjny wyraził zgodę na twój czasowy pobyt w kra ju - powiedział jej w zaufaniu Chuck, który przyszedł do kuchni po następne piwo. - Nie byli specjalnie zado woleni, że masz zostać w Gentry, ale w końcu doszli do wniosku, że to dobre miejsce na takie przejściowe schro nienie. Przekonaliśmy ich, że to będzie słuszne rozwiąza nie. - Zmrużył oko i pociągnął łyk z butelki. - A tymcza sem szeryf i służba graniczna podjęli wspólne działanie, żeby złapać „kojoty" i dowiedzieć się, jak zdołali przeje chać przez ranczo Gentry. - Czy wiecie już, w którym miejscu sforsowali ogro dzenie? - Nie. Po tej stronie rancza ogrodzenie jest nienaruszo ne. - Zamyślił się na chwilę, lecz zaraz się uśmiechnął. - Całe szczęście, że tak jest. Meredith dostałaby szału, gdy się okazało, że podczas swych patroli coś takiego prze oczyła. Nocą będziemy patrolować ten rejon. Jeśli „kojo ty" przedostają się tędy, a potem reperują za sobą ogro dzenie, znajdziemy ich z pewnością. Kiedy mówił o żonie, w jego oczach widać było głę boką miłość i Bella poczuła w sercu ukłucie zazdrości. Nic jednak nie powiedziała. - A przy okazji - dodał Chuck - chciałem ci powie- dzieć, jak bardzo się cieszę, że tutaj zawędrowałaś. Byli śmy szczerze zaniepokojeni o Cala i o dziecko... chyba przede wszystkim o Cala. Twoja obecność już go odmie niła. .. ułatwiła wiele spraw. - Moja obecność odmieniła Cala? - zapytała z niedo wierzaniem. - Nie rozumiem. W jaki sposób? Wzruszył ramionami. Może nie powinien był nic mówić. - Po tym, jak zaginęli nasi rodzice, Cal odciął się od rodziny. A po śmierci Jasmine zupełnie zamknął się w so bie. Podczas pobytu w szpitalu nie chciał nas widzieć, a o dziecko zapytał chyba dopiero po miesiącu. Możliwe, że kiedy życie długo daje nam w kość, oddalamy się od ludzi i zaczynamy się bać prawdziwego kontaktu - ciąg nął dalej. - Zdziwiliśmy się, kiedy postanowił, że na okres rekonwalescencji wraca na ranczo. Ale zamiast zamiesz kać razem z nami, wprowadził się tutaj i odrzucał wszyst kie nasze propozycje pomocy. Bella była trochę zaskoczona tym, co mówił, lecz kiedy przypomniała sobie rozmowę obu braci, którą niechcący podsłuchała pierwszego ranka, zaczęła co nieco rozumieć. Chuck mówił wtedy, że Cal ucieka od życia, bo nie potrafi pogodzić się ze śmiercią rodziców. Nie miała wątpliwości, że Cal kocha swoją rodzinę i Kaydie, ale wciąż nasuwało jej się wiele pytań. - Teraz, kiedy tu jesteś, mój brat jakoś się wyluzował - powiedział Chuck. - Na przykład pozwolił nam przy wieźć tu ten cały sprzęt i zwierzaki. Albo ten dzisiejszy poker... No, gdyby nie chodziło o ciebie, nigdy by się na to nie zgodził. Bella uśmiechnęła się tylko i tłumacząc, że musi zaj rzeć do dziecka, wyszła z kuchni. Chuck kochał swojego brata, widać to było wyraźnie, a ona zazdrościła im silnej więzi rodzinnej, lecz zarazem cieszyła się, że Cal ma kogoś, kto tak się o niego troszczy. Wiedziała już, że został wielekroć zraniony i że nie wszystkie jego obrażenia są widoczne na pierwszy rzut oka. I teraz, bardziej niż kiedykolwiek, postanowiła zna leźć sposób, aby go uzdrowić. Cal potknął się o krzesło i zaklął w ciemności. Coś dziwnego, jakiś hałas czy niepokój w powietrzu, wyrwało go ze snu. Wolał nie zapalać światła na wypadek, gdyby rzeczy wiście coś się działo - na przykład, gdyby „kojoty" wpad ły na trop Belli i kręciły się w pobliżu. Rodzinny poker już parę godzin temu dobiegł końca i Cal z ulgą pożegnał gości. Bez względu na to, jak mu byli bliscy, nie mógł znieść tego całego natłoku uczuć, jaki ze sobą wnosili. Zupełnie mu wystarczało problemów, które wiązały się z jego stosunkiem do Belli. Za wszelką cenę starał się uwierzyć, że to tylko pożądanie i że po tym pierwszym, szaleńczym pocałunku potrzebuje tylko jej ciała. Nie była to jednak prawda, z pożądaniem mógłby sobie poradzić, natomiast zupełnie nie potrafił rozeznać się we własnych uczuciach. Spoza chmur wysunął się księżyc i kiedy jego światło zalało frontowy pokój, Cal zrozumiał wreszcie, co się dzieje. Na sofie siedziała Bella i po ciemku karmiła Kaydie. Tworzyły razem wzruszający obrazek. Bella wyglądała jak przykład najlepszej matki, kiedy karmiła małą z butelki, jednocześnie kołysząc ją lekko w ramionach i czule do niej przemawiając. Z jakiejś przyczyny ten widok wzbudził w nim szcze gólną tęsknotę za matką, która szeptała do niego tak samo, kiedy był malutki. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||