Index Ĺťeromski S. Duma o hetmanie i inne opowiadania FREDERICK FORSYTH SzepczÄ cy Wiatr śÂw. Augustyn Wyznania Jack London Iron Heel 21 Ellen Degeneres The Funny Thing is Diana Palmer Long Tall Texans 36 Winter Roses Call Of Cthulhu Delta Green UFO Documents FBI Top Secret Files Godeng Gert Krew i Wino 06 Trumna numer 5 046. Moreland Peggy Jedna dla pićÂciu Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Murgatroyd trzymał go wtedy na odległości pięciuset metrów. Aódz znalazła się na chwilę na grzbiecie fali. Ryba wyłoniła się zza wysokiej ściany zielonej wody i Murgatroydowi a\ szczęka opadła. Wąski, ostro zakończony pysk ryby wskazywał niebo. Ponad okiem sterczała wyprę\ona grzbietowa płetwa niczym koguci grzebień. Potem wyłonił się z wody błyszczący tułów. W chwili gdy fala opadła, marlin wyglądał, jak gdyby stał na ogonie. Wielkie cielsko wzdrygnęło się, jakby chciało zrobić krok naprzód. Marlin trwał tak przez sekundę. Patrzał na swoich dręczycieli sponad białych szczytów fal. Potem runął w następną nadchodzącą ścianę wody i zniknął w swoim zimnym, ciemnym \ywiole. Stary Patient pierwszy przerwał milczenie. - C'est l'Empereur - powiedział. Kilian obrócił się ku niemu raptownie. - Vous etes sur? - spytał. Stary człowiek skinął głową. * - Co on powiedział? - zapytał Higgins. Murgatroyd wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknął marlin. Potem z wolna i metodycznie zaczął nawijać \yłkę. - Oni znają miejscowe ryby - wyjaśniał Kilian Higginsowi. - Je\eli dobrze rozumiem, a nigdy nie słyszałem, \eby stary się mylił, to 72 jest to błękitny marlin uwa\any za większego od największego na świecie, a jego waga wynosi tysiąc dwieście funtów. Znaczy to równie\, \e jest stary i sprytny. Nazywają go Cesarzem. To legenda rybaków. - Jak\e mogą rozpoznać poszczególną rybę? - zdziwił się Higgins. - Wyglądają wszystkie tak samo. - Ta ju\ dwa razy złapała się na hak - mówił Kilian. - I dwa razy zerwała linkę. Za drugim razem ju\ prawie znalazła się w łodzi. To było niedaleko Riviere Noire. Wtedy spostrze\ono, \e z pyska zwisa jej haczyk. W ostatniej chwili znowu zerwała linkę i zabrała ze sobą drugi haczyk. Kiedy była na haczyku, wyskakiwała wielokrotnie z wody i mo\na się było dokładnie jej przypatrzyć. Ktoś nawet sfotografował ją w powietrzu, tak \e jest dobrze znana. Ja nie rozpoznałbym jej z odległości pięciuset metrów, ale Patient, mimo swoich lat, ma sokoli wzrok. Kiedy nadeszło południe, Murgatroyd wyglądał jak chory sta- rzec. Siedział zgarbiony nad wędziskiem, pogrą\ony we własnych myślach, samotny w swoim bólu, pełen jakiejś wewnętrznej deter- minacji, obcej mu dotąd. Obydwie dłonie krwawiły od pękających bąbli, a mokre od potu pasy wrzynały się bezlitośnie w jego spalone słońcem ramiona. Ale on tylko coraz ni\ej schylał głowę i nawijał \yłkę. Czasem nadchodziła nagła ulga, kiedy ryba odpoczywała. Kiedy malał jej napór na linkę, odczuwał przyjemność tak wielką, \e nawet du\o pózniej nie potrafił jej opisać. Ale kiedy wędzisko przeginało się i wszystkie jego mięśnie napinały gwałtownie, odczuwał ból, jakiego nigdy sobie nie wyobra\ał. Kiedy minęło południe, Kilian kucnął przy nim i znowu zaofiarował mu piwo. - Słuchaj, człowieku - powiedział - jesteś bardzo zmęczony. To trwa ju\ trzy godziny, a ty nie jesteś w dobrej formie. Po co się zabijać. Je\eli potrzebujesz pomocy albo krótkiego odpoczynku, to nie Strona 43 Forsyth Opowiadania.txt krępuj się. Murgatroyd potrząsnął głową. Miał usta popękane od słońca i słonej wody. - To jest moja ryba - odparł. - Zostawcie mnie w spokoju. Tak więc jego walka trwała dalej, a słońce stawało się coraz gorętsze. Stary rybak siedział wysoko na swoim fotelu niby mądry, brunatny kormoran. Jedną ręką trzymał koło sterowe, drugą utrzymy- wał silnik na wolnych obrotach. Bystrymi oczami rozglądał się za najmniejszym choćby śladem Cesarza. Jean-Paul, który ju\ nawinął wszystkie \yłki i schował pozostałe trzy wędki, kucnął sobie w cieniu 73 wyplatanego daszku. Wiedział, \e nikt ju\ nie będzie polował na bonito, a dodatkowe linki mogłyby zmylić Murgatroyda. Higgins dostał morskiej choroby i siedział nad wiadrem, do którego zdą\ył ju\ zdeponować zjedzone na obiad kanapki i dwie wypite niedawno puszki piwa. Naprzeciwko niego siedział Kilian i spokojnie popijał piątą puszkę. I on, i Higgins od czasu do czasu rzucali okiem na zgarbioną, podobną do stracha na wróble w słomkowym kapeluszu na głowie postać siedzącą w obrotowym fotelu. Wsłuchiwali się w terkot kołowrotka, kiedy \yłka nawijała się, i w jego przerazliwy gwizd, kiedy się znowu odwijała. Marlin zbli\ył się do łodzi na odległość trzystu metrów i wynu- rzył się znowu z wody. Tym razem łódz znajdowała się w rozpad- linie pomiędzy falami i Cesarz przebił powierzchnię kierując się prosto w jej stronę. Był to wysoki skok, w trakcie którego otrząsał wodę z grzbietu. śyłka, nagle obluzowała się. Kilian skoczył na równe nogi. - Wciągaj linkę! - wrzasnął. - On zaraz wypluje hak! Zmęczone palce Murgatroyda zacisnęły się na korbie kołowrotka, \eby zlikwidować luz. W samą porę. Linka napięła się w momencie, kiedy marlin zanurzał się na powrót w wodzie i Murgatroyd odzyskał pięćdziesiąt metrów. Ale za chwilę ryba mu je odebrała. W ciemnej głębi oceanu, na głębokości wielu są\ni, daleko od falującej powierz- chni i jasności słonecznych promieni, wielki morski drapie\nik o instynktach wyostrzonych przez miliony lat ewolucji spiął się przeciwko wrogowi, i mimo haczyka wbitego w boczny policzek kościstego pyska, dał nura. Mały urzędnik bankowy skulił się jeszcze bardziej w swoim fotelu, zacisnął obolałe palce dokoła mokrego uchwytu wędziska i choć pasy wrzynały mu się w ramiona jak druty, nie dawał za wygraną. Patrzył na rozwijającą się szybko mokrą nylonową \yłkę. Stracił ju\ pięćdziesiąt metrów, a ryba nurkowała dalej. - Będzie musiał wrócić i wyskoczyć na powierzchnię - zauwa\ył Kilian, patrząc przez ramię Murgatroyda na wodę. - Wtedy mo\na będzie znowu zebrać \yłkę. Nachylił się i spojrzał na ceglastą, niszczącą się skórę twarzy Murgatroyda. Dwie łzy przecisnęły się przez półprzymknięte oczy bankiera i spłynęły po jego zapadniętych policzkach. Kilian poło\ył mu przyjaznie rękę na ramieniu. - Słuchaj - powiedział - dłu\ej nie dasz rady. Zastąpię cię na godzinkę, dobrze? Wrócisz na końcówkę, jak on będzie bardzo blisko i gotów do kapitulacji. Murgatroyd tępo patrzył za linką. Otworzył usta. Z pękniętej 74 wargi popłynęła krew na podbródek. Korkowy uchwyt był śliski od cieknącej z jego palców krwi. - Moja ryba - zacharczał. - Moja ryba. Kilian wyprostował się. - Dobra, Angliku. Twoja ryba - powiedział. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||