Index
Harry Harrison Cykl Stalowy Szczur (06) Stalowy Szczur i piąta kolumna
CD2 Daj mi pić Józef Augustyn SJ
Tomasz Piątek HEROINA
046. Alexander Meg Dziecko miłości
Amanda S
DROGA DO PRZYSZśÂOśÂšCI Jan PaweśÂ‚ II
Roberts Nora_Tajemniczy sć…siad
Mackenzie Myrna Rodzinne sekrety 09 Zauroczenie
Samson Hanna PuśÂ‚apka na motyla
Awakening Pr
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stardollblog.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    twarz Jacka. Jack uchylił się i śnieg rozprysnął się
    o chodnik nieefektownym plaśnięciem.
    To jeszcze bardziej rozwścieczyło Malindę. Chwytała
    śnieg w obie ręce, rzucała, schylała się znowu, nawet
    nie patrząc, czy wcelowała. Znieżna kula trafiła ją
    JEDNA DLA PICIU
    49
    w kołnierz i zsunęła się pod kurtkę. Skacząc na jednej
    nodze Malinda próbowała wytrzepać śnieg.
    Siedzący na masce samochodu mali Brannanowie
    zagrzewali ojca do walki. Malinda spojrzała w ich
    kierunku, a oni natychmiast przybrali niewinny,
    anielski wyraz twarzy. Nie dała się nabrać. Wiedziała,
    że znakomicie się bawią -jej kosztem.
    Kątem oka dostrzegła leżącą na tarasie szuflę do
    śniegu.
    Niezależnie od okoliczności kobieta zawsze powinna
    zachowywać się jak dama.
    Dłonie Malindy nie schwyciły szufli.
    - Tylko raz, ciociu - szepnęła. - Tylko ten jeden raz.
    - Co pani mówiła, panno Doskonalska? - zapytał
    Jack, skręcając się ze śmiechu.
    Tego już było za wiele. Malinda schwyciła szuflę
    mocno obiema rękami, zanurzyła w pryzmie śniegu
    i napełniła po brzegi. Odwróciła się do Jacka. Oczy
    płonęły jej z wściekłości.
    - Ja tylko żartowałem, Malindo. Naprawdę. - Jack
    śmiejąc się podniósł ręce do góry i zrobił krok do
    tyłu. Potknął się o ukryty pod śniegiem krawężnik
    i upadł na plecy. Malinda czuwała. Cała zawartość
    szufli wylądowała na jego twarzy.
    Choć oślepiony przez śnieg, Jack chwycił ją za
    kostkę u nogi. Jeden ruch i już leżała na nim,
    rozciągnięta wcale nie jak dama.
    Upadek pozbawił ją nie tylko szufli, ale i tchu.
    Przez moment leżała oszołomiona. W uszach jej
    dzwoniło, nic nie słyszała. Za to czuła o wiele za dużo.
    Najpierw tylko jego śmiech - w formie wibracji na
    swoich piersiach. I jego oddech w swoim uchu. Potem
    stopniowo zdawała sobie sprawę z silniejszych doznań.
    JEDNA DLA PICIU
    50
    Ucisk jego ud na swojej nodze. Delikatna nabrzmiałość
    jego męskości przytulona do jej brzucha. I... i jego ręce
    obejmujące jej pupę.
    Przerażona śmiertelnie intymnością tej pozycji,
    Malinda próbowała wyswobodzić się z uścisku Jacka.
    Uniosła się nieco na łokciach.
    Szeroko otwarte błękitne oczy Malindy napotkały
    śmiejące się oczy Jacka. Wzrok przestraszonej łani
    zmazał uśmiech z jego twarzy. Choćby nawet chciał,
    nie umiałby się powstrzymać. Ujął jej zaczerwienione
    policzki w dłonie, uniósł jej głowę, ich wargi się
    spotkały.
    Zimno. To było pierwsze wrażenie. A potem
    miękkość i słodycz nie do opisania. Poczuł, jak jej
    palce zaciskają się na jego kurtce, ale twarz ani drgnęła.
    Zwiadomy, że Malinda jest tak samo jak on
    zaciekawiona tym, co się dzieje, Jack badał językiem
    wewnętrzną miękkość jej warg. Palce, które poprzednio
    ujmowały jej twarz, obejmowały teraz jej głowę. Ich
    oddechy się wymieszały.
    - Brawo, tato! Wygrałeś!
    Głos syna przypomniał Jackowi, że, niestety, nie są
    z Malinda sami. Possał przez moment jej dolną wargę
    i zakończył pocałunek.
    - No tak, ale co teraz?
    Choć pytanie skierowane było do syna, Jack nie
    odrywał wzroku od Malindy. Wargi miała leciutko
    obrzmiałe, policzki zdrowo zaczerwienione, a oczy...
    Było w nich i pożądanie, i zmieszanie. Jack wiedział
    już, że pod fasadą damy kryje się bardzo zmysłowa
    kobieta, ale sądząc po jej minie i bijącym jak oszalałe
    sercu, sama jeszcze o tym nie wie.
    JEDNA DLA PICIU 51
    Malinda siedziała przy biurku i patrzyła przed siebie.
    Myślami była daleko - no, może tylko w głębi domu.
    Gdzie on jest? zastanawiała się. Co robi? Czy myśli
    o mnie, jak ja o nim?
    Koniuszkiem palca obwiodła zarys dolnej wargi.
    Przymknęła oczy i wspominała pocałunek Jacka.
    Fale pożądania rozpłynęły się po jej ciele jak ciepły
    miód. Pocałunek był taki jak mężczyzna, który ją
    nim obdarzył. Silny, rubaszny, namiętny, z odrobiną
    delikatności. Nigdy w życiu nie doświadczyła takiego
    pocałunku. Ciekawe, czy i on tak to odczuwał?
    Natychmiast otworzyła oczy. Ty idiotko, zganiła
    się. Głupia, naiwna, niedoświadczona idiotko. Taki
    mężczyzna jak Jack Brannan całował na pewno miliony
    kobiet i natychmiast o nich zapominał. Czemu więc
    z nią miałoby być inaczej? Teraz na pewno zaśmiewa
    się z całej tej sprawy.
    Aż zaczerwieniła się z upokorzenia. Ciotka Hattie
    miała rację - nie należy ufać mężczyznom. W przy
    szłości musi o tym pamiętać. A teraz nie ma czasu na
    głupie marzenia. Robota czeka. Skupiła swą uwagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.