Index Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany.03 MiĹoĹÄ puĹkownika Brenden Laila Hannah 16 PuĹapka (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generaĹa Samsonowa tom 1 Cartland Barbara NajpićÂkniejsze miśÂośÂci 144 Wezwanie z póśÂnocy Gretkowska Manuela Dom dzienny Glen Cook The Dragon Never Sleeps King.William. .Przygody.Gotreka.i.Felixa.03. .Zabójca demonów The First Civilization April Ash Sexy Games (pdf) 77.Fiolki sa niebieskie .JAMES PATTERSON |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] chciała cię już znać myśli Joanna, ale nie próbuje się przebić przez jego rozżalenie, z którym on szybko sobie radzi, czego w końcu można się spodziewać po Ulce, właśnie tę opowieść zakończył prężeniem firan i instynktem samozachowawczym. Wieczorem dalej go atakuje. Masz, czego chciałeś, pewnie o to ci chodziło, żeby wszystko roz- pieprzyć, do szczętu, do imentu, do ostatniego kawałka, taki przystojny, taki zdolny, a wszystko, czego dotykasz, w gówno się obraca, król Midas utytłany po pas, po szyję, o to ci chodziło, stary durniu? Sam nie zamierza niczego rozpieprzyć, wreszcie chce zrobić coś do końca, ale dlaczego akurat to? Taki banał, żonka, mieszkanko, wkrótce czas na dzieci, praca, o której woli nie pamię- tać, nie lepiej jak Siepa iść na wódkę i boleć nad tym, że nie warto było, czuje na sobie wzrok Jo- anny, że też człowiek nie może nawet spokojnie pomyśleć, wstaje z fotela, nalewa szklaneczkę whisky, bierze gazetę i wychodzi z pokoju. Skąd wiadomo, co się dzieje w drugim człowieku? Nie, żeby wiedziała dokładnie, ale przecież czuje jego oddalenie, choć nie uświadamia sobie jeszcze, że jest skierowane przeciw niej, myśli, że to dalej kłopoty w pracy, chciałaby mu pomóc, ale nie ma pojęcia jak, on o nic nie prosi, pewnie już w nią nie wierzy, Joanna zaczyna odczuwać lekki niepokój, próbuje go uśmierzyć, w końcu każdy może mieć gorszy dzień, nie będzie go męczyć pytaniami, jak będzie chciał, sam powie, o co chodzi. Rano wstał rześki, radosny, skory do żartów, stan błyskotliwości porannej, który zwykle znikał bez śladu w chwili pobierania klucza od portiera, dziś trwał do południa, umożliwiając mu pójście do bufetu, a nawet pogawędkę z bufetową. Zjeżdżając na dół przez pomyłkę nacisnął guzik parteru. A gdyby tak iść za ciosem? Tu jego radość zaraz skiśnie, energia zjełczeje, dobrze, że ma przy so- bie kluczyki, w samej marynarce jedzie do domu, szkoda, że nie wziął radia, ale nie będzie ryzy- kował powrotu, jedzie szybko, jakby się paliło, zapomniał, że nie ma dokumentów, wreszcie jest w domu, ostrożnie otwiera drzwi, porusza się bezszelestnie, staje w progu i patrzy, jak ona uderza w klawisze, Joanna, Joaśka, Asia czule obraca w myślach jej imię, nim podejdzie bliżej, po godzinie wraca do pracy z poczuciem, że górę przeniesie, wczoraj to wczoraj, a dzisiaj to dzisiaj, Siepa nie jest już grozny, wieczorem powiem Joaśce, że go spotkałem. Pamiętasz Siepę? Opowiadałem ci o nim... Oczywiście, że pamięta. Pamięta wszystkie jego opowieści. Zbiera je skrzętnie, układa w po- rządku alfabetycznym i według chronologii zdarzeń, odkurza pieczołowicie, od czasu do czasu 70 sięga po którąś, ogląda ze wszystkich stron, dokonuje koniecznych zabiegów konserwatorskich, próbuje wyczytać to, co między wierszami, znalezć szparki, w które może się wślizgnąć, którymi może się do niego przedostać. Oczywiście, że pamiętam, taki znajomy rodziców, którego od czasu do czasu spotykasz... No właśnie, wczoraj też go spotkałem. Poznał cię? Nie, ale pogadaliśmy trochę. Dalej jest taki dziwny? Dlaczego dziwny? Wcale nie dziwny, to tylko wam się tak wydaje. Czy każdy musi żyć we- dług jednego schematu? Może właśnie Siepa jest szczęśliwy odpowiada spokojnie, choć z lekką irytacją w głosie, żałuje już, że jej o tym powiedział, że w ogóle zaczął tę rozmowę, co ona wie o życiu, panna mądralińska, co złapała męża, panna mądralińska sama czuje, że nie stanęła na wyso- kości zadania, wpada w popłoch, którego on na szczęście nie dostrzega, bo wyszedł już do łazienki. A gdyby tak iść do profesora i powiedzieć, że ma kłopoty z określeniem tematu? Stary niezle by się zdziwił, pewnie myśli, że on już kończy tę pracę, taki błyskotliwy, nieustająco świetnie zapo- wiadający się naukowiec. Może chociaż pogadać z Wojtkiem, ten to ma łeb nie od parady. Też by się zdziwił, a nawet jakby coś poradził, to pewnie wspomniałby o jego kłopotach profesorowi, oni ciągle mają ze sobą jakieś konszachty. Nie, nie może pokazać im swojej bezradności, dalej będzie udawał, że coś robi, miała być moją dobrą wróżką, obiecywała, że będzie wspaniale, wszystko miało się zmienić i nic się nie zmienia, co u ciebie? stara bieda, zamiast matki teraz ona tkwi w domu, człowiek nie może swobodnie oddychać, nie może nawet zamknąć się w swoim pokoju. Zaraz powinien przyjechać myśli Joanna, rozkładając na stole biały obrus. Obiad gotowy, jeszcze tylko poprawia makijaż i wychodzi na balkon, zaraz usłyszy znajomy warkot samochodu, zobaczy, jak on wysiada, patrzy w górę, macha do niej ręką, ona uśmiecha się do niego radośnie, wychodzi mu na spotkanie, on uśmiecha się łagodnie i przytula ją do siebie, czuje jego zapach, dotyk jego rąk, swoją radość, usiądą przy stole, zjedzą obiad, odebrała dzisiaj pieniądze, więc za- prosi go do pubu. Nigdy nie byłem z kumplem na piwie powiedział kiedyś. Dlaczego? zapytała zdziwiona, znając jego słabość do piwa. Nigdy nie miałem kumpla odpowiedział. Z trudem, powoli, docierał do niej bezmiar jego samotności, którą chciała mu sobą zapełnić. Swoją wypełniła nim całkowicie. Mógłby już wracać, niby po co ma tu dłużej siedzieć, nic nie wymyślił przez cały dzień, to i te- raz nie wymyśli, ale po co ma wracać? dlatego, że ona czeka?, co go to obchodzi, niech sobie cze- ka, jak tam w pracy? no cóż, wszystko dobrze, dysertacja posuwa się do przodu, szkoda tylko, że nie znam jej tematu, żaden temat nie przychodzi mi do głowy, a gdyby przypadkiem przyszedł, to i tak nie sądzę, żebym umiał coś z tym zrobić, ależ Marek, co ty opowiadasz, z pewnością zaraz coś wymyślisz, każdemu zdarzają się gorsze okresy, pewnie jesteś po prostu zmęczony, a ostatnio miałeś wiele przeżyć, powinieneś wziąć kilka dni urlopu, może powinienem, a może nie powinie- nem, do głowy ci nie przyjdzie, jak ja się męczę, mój mąż świetnie sobie radzi, błyskotliwa kariera, międzynarodowe konferencje, wkrótce z pewnością zostanie profesorem, tak to sobie panna mą- dralińska wymyśliła, pani profesorowa latem bawiła na Hawajach, ciekawe, co by powiedziała, widząc, jak się przekradam do kibla, pewnie by nie uwierzyła własnym oczom, przecież wszystko jest jak w bajce, przodująca młoda para bije wszelkie rekordy, osiąga sukcesy, sama sobie osiągaj, taka jesteś mądra, to czemu nie umiałaś być szczęśliwa, dopiero ja mam ci to szczęście zapewnić, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||