Index
Boge Anne Lise Grzech pierworodny 04 Dziecko miłości
Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 144 Wezwanie z północy
Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany.03 Miłość pułkownika
M012. Wood Carol Miłość zwyciężca wszystko
0155. Hammond Rosemary Bariera na drodze miłości
Dirie Waris List do matki. Wyznanie miłości
046. Alexander Meg Dziecko miłości
045. Mortimer Carole Szansa na miłość
Maxwell L.Gina Ucieczka do Miłości Tom 1
Iding Laura Miłość to za mało
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alter.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    54
    RS
    wewnętrzną. Jedna część jej osobowości nakazywała jej' opuszczenie
    pokoju, druga zaś pozostanie i udzielenie Jamesowi pomocy. Co
    powinna wybrać? Jak długo powinna pozwalać na to, by widma
    przeszłości kierowały jej postępowaniem?
    Powoli zaczerpnęła powietrza i podeszła do niego. Wyjęła mu z
    ręki opatrunek i zmoczyła w zimnej wodzie. Pragnęła jedynie, by nie
    wygłaszał już żadnych drwiących komentarzy. Na szczęście usiadł w
    milczeniu. Sarah czuła, że ją obserwuje i że po całym jej ciele
    wędruje znów fala gorąca. Wreszcie wyżęła szmatkę, podeszła do
    niego i pochyliła się. Delikatnie, ale mocno zarazem przytknęła
    opatrunek do jego skroni. Starała się ukryć drżenie rąk i
    zdenerwowanie bliskością, w jakiej się teraz znajdowali.
    - Jak to wygląda? - Głęboki głos zdawał się wibrować w jej uchu.
    Poczuła słodki dreszcz, przechodzący przez jej ciało, jakby ktoś
    owijał je w miękką welwetową tkaninę. Mimo woli drgnęła. Zaklął
    cicho, chwytając ręką jej wąski przegub i mocno ściskając delikatne
    kości.
    -Przestań! Nie zrobię ci krzywdy. Przecież o tym wiesz, więc po co
    podskakujesz jak przestraszone zwierzątko? - Odsunął jej rękę od
    swojej twarzy i uniósł głowę, by popatrzeć jej prosto w oczy. - Co z
    tobą, Sarah? Dlaczego tak bardzo boisz się być blisko mnie?
    Obawiasz się mnie czy też kontaktu z jakimkolwiek mężczyzną?
    Był tak bardzo bliski prawdy, że gwałtownie zabrała rękę,
    przerażona, iż on za chwilę zrozumie jeszcze więcej. Nie mogłaby
    tego znieść, nie wytrzymałaby wyrazu zrozumienia w jego oczach,
    gdyby poznał jej tajemnicę.
    - Nie bądz śmieszny. Nie boję się ciebie ani nikogo innego. Po
    prostu mnie zaskoczyłeś. Dasz mi teraz dokończyć, czy zmarnujemy
    resztę wieczoru na dyskusji o tym, co nazywasz moimi fanaberiami?
    - Uśmiechnęła się z goryczą. - Chyba takiego pojęcia użyłeś
    wcześniej, prawda?
    James usiadł z powrotem, patrząc na nią ze spokojem.
    -Takiego, i miałem rację. Dotyk budzi w tobie awersję i choćbyś
    sto razy wymyślała różne preteksty, i tak ci nie uwierzę.
    55
    RS
    - No cóż, to już twój problem. Nie zmienię tego, co myślisz. -
    Pochyliła się nad nim z zamiarem jak najszybszego przemycia rany i
    opuszczenia pokoju. Zbyt zamaszysty ruch sprawił, że na chwilę
    straciła równowagę i instynktownie wyciągnęła rękę, by się
    podeprzeć. Jej palce trafiły na ciepłą i miękką skórę, pod którą
    wyczuwała twardość mięśni i daleki tętniący puls. Rzuciła mu
    spojrzenie i znieruchomiała.
    Przykrył jej dłoń swoją ręką, przycisnął do swego ciała i
    odwzajemnił spojrzenie.
    -Co czujesz, Sarah, dotykając inną osobę, pozwalając, by twoja
    skóra zetknęła się z moją? Czy to cię przeraża? Czy masz ochotę
    uciec i znów się ukryć? A może pragnęłabyś poznać coś więcej?
    Przesunął jej palce z ramienia na szorstką, owłosioną klatkę
    piersiową. Obserwując jej twarz, zatopił je w gęstwinie włosów i
    przesuwał powoli.
    Wstrzymała oddech. Nigdy przedtem nie doznała tego co teraz. To
    coś odbierało jej wszelką zdolność racjonalnego myślenia. Mogła
    więc tylko tkwić tak w jego władaniu, bezradnie obserwując swą
    bladą dłoń, wędrującą po jego opalonej piersi.
    - Widzisz, Sarah, nie ma się czego bać. Jestem z tej samej gliny co
    ty.
    Potrząsnęła głową, rozrzucając długie loki, które opadły wzdłuż
    jej zaróżowionych policzków.
    -Nie, nie z tej co ja... z innej - wymamrotała cichym, chrapliwym,
    zdradzającym jej przeżycia głosem, a James odpowiedział pełnym
    zrozumienia uśmiechem.
    - Z tej samej, lecz z innej. W tym cała przyjemność: w różnicy
    między kobietą a mężczyzną. - Drugą ręką powiódł teraz po jej
    miękkiej, jedwabistej cerze, a następnie skierował ją niżej, dotykając
    delikatnych kości u nasady szyi, by dotrzeć wreszcie do miejsca,
    gdzie można było wyczuć jej przyspieszony puls. - Szkoda, że nigdy
    przedtem nie pozwoliłaś sobie na odkrywanie tych różnic, prawda,
    Sarah? Może wówczas nie bylibyśmy tu dzisiaj i może Catherine nie
    znikłaby Bóg wie gdzie!
    56
    RS
    To ostre oskarżenie sprawiło, że czar natychmiast prysnął. Sarah
    popatrzyła na niego z przerażeniem, wyswobodziła dłoń z uścisku i
    cofnęła się. Ogarnęły ją mdłości. A więc wszystko to było
    wyrachowaną, okrutną sztuczką. Chciał jej w ten sposób odpłacić za
    domniemane podpuszczanie Catherine do ucieczki. Ależ była głupia,
    by mu na to pozwolić!
    Kiedy zwróciła się z powrotem w jego stronę, jej twarz była
    bardzo blada. Stała jednak wyprostowana z godnością, nie dając mu
    odczuć, jak bardzo ją zranił.
    - Chyba wciąż się łudzisz, że to moja wina. Dlaczego? Dlatego, iż
    nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że wina leży całkowicie po
    twojej stronie? Nie szkodzi. Mówiąc szczerze, nie obchodzi mnie, co
    uważasz. Chcę tylko, by jedno było jasne: jeśli jeszcze raz spróbujesz
    mnie dotknąć, pożałujesz tego!
    Wstał i przysunął się tak blisko niej, że ogrzewało ją ciepło
    płynące od jego obnażonego torsu. Czuła też emanującą z niego siłę,
    o której przekonała się już wcześniej, dotykając jego twardych
    mięśni. Przez chwilę pozwoliła swym zmysłom raz jeszcze odebrać
    te cudowne sygnały, po czym stłumiła je bezlitośnie.
    - I ja chcę, żeby dla ciebie jedna rzecz była całkowicie jasna, Sarah.
    Nigdy... ale to nigdy nie zmienię zdania co do tego, po czyjej stronie
    leży wina. - Podszedł do drzwi, otworzył je i z oczami pełnymi
    gniewu dodał: - Jeśli cokolwiek stało się mojej córce, pożałujesz, że w
    ogóle się urodziłaś!
    Sarah podeszła do drzwi z sercem przepełnionym poczuciem
    bezradności.
    - Mam nadzieję, że nic nie przytrafiło się Catherine, nie z mojego
    czy twojego powodu, ale dlatego, że to cudowna dziewczynka.
    Mówiąc szczerze, James, przez ostatnie miesiące traktowałeś ją w
    taki sposób, że właściwie nie zasługujesz na taką córkę!
    Złapał ją za ramię z ogromną siłą.
    - Nie kuś losu, moja pani! Wystarczy mi już jak na jeden wieczór i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.