Index
Dziedzictwa planety Lorien Księga 1 Jestem numerem cztery Lore Pittacus
Wirtemberska, księżna Maria Malwina, czyli domyślność serca
006 Romantyczne podróże Wood Sara Wenecki książe
Roberts Nora Irlandzka trylogia 02 Łzy księżyca
01 Holly Jacobs Niezwykła księżniczka
Cartland Barbara W ramionach księcia
Sutton June Księżycowe wzgórze
McKinnon K.C. Jesienny księżyc
Jordan Penny Francuski pocałunek (Francuskie wakacje)
GR820. (Duo) Lewis Jennifer Przełomowa noc
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pret-a-porter.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    się nie podoba i zaraz wszystko wróci do normy.
    - Panie Shaw, cieszę się, że znów się spotykamy...
    Już prawie dosięgała jego dłoni, gdy spostrzegła, że
    wszyscy w pokoju dosłownie zamarli i wpatrują się w nią
    z niepokojem. Pierwszy ocknął się Mitch. Zerwał się z
    krzesła i ruszył w kierunku szefowej.
    Mój Boże, pomyślała w panice Nicole, chyba nie zamie-
    rza mnie teraz pocałować!
    S
    R
    ROZDZIAA CZWARTY
    - Kochanie, ty krwawisz!
    Mitch miał ochotę zdzielić się w głowę za to, że odezwał
    się tak pieszczotliwie do Nicole. Wiele by dał za to, by
    udało mu się zachować spokojny ton głosu, lecz okazało
    się to niemożliwe, gdy zobaczył, że Nicole ma włosy zle-
    pione krwią.
    - Co? Co takiego? Wcale nie...
    Wiedział, dlaczego spojrzała na niego tak wrogo. Nie-
    nawidziła być w centrum uwagi, zwłaszcza podczas waż-
    nych spotkań. Mimowolnie jednak dotknęła głowy, i za-
    raz potem w zdumieniu patrzyła na krople krwi ska- pu-
    jące z jej palców. Mitch dotarł do niej w chwili, gdy twarz
    Nicole stała się blada jak kreda.
    Objął ją ramionami, podczas gdy pozostali patrzyli na
    całą scenę w niemym przerażeniu. Mitch, który urodził
    się na przywódcę, natychmiast wziął sprawy w swoje rę-
    ce.
    - Jestem pewien, że to nic poważnego. Lepiej będzie, je-
    śli zaprowadzę Nicole do jej gabinetu. Rafe, poprowadz,
    proszę, spotkanie.
    Gdy powoli szli korytarzem, Nicole kurczowo przy
    S
    R
    trzymywala się ramienia Mitcha, co bardzo go zaniepo-
    koiło, było to bowiem do niej zupełnie niepodobne.
    - Kręci ci się w głowie? Chyba nie zemdlejesz? -zapytał
    z troską.
    - Jeszcze nigdy w życiu nie zemdlałam. Ale wytłumacz
    mi, dlaczego wszystko widzę na zielono? - powiedziała
    bezradnie.
    Próbował posadzić ją w fotelu, lecz bardzo się przed
    tym wzdragała.
    - Nie chcę pobrudzić obicia krwią - powtarzała z ma-
    niackim uporem.
    To niewiarygodne, jak funkcjonuje kobiecy mózg, w
    przebłysku czarnego humoru pomyślał Mitch. Westchnął
    i posadził Nicole na krześle. Delikatnie zmusił ją, by
    przez chwilę trzymała głowę między kolanami.
    - Niedobrze ci? - spytał.
    - Zaraz mi przejdzie. Nie chcę stracić tego spotkania.
    Jeszcze chwila i... O cholera! Jak boli!
    Mitch nawet nie dotknął rany na jej głowie, chciał tylko
    odgarnąć nieco włosy, by obejrzeć skaleczenie.
    - Jak do tego doszło?
    - Uderzyłam się o kant biurka, kiedy podnosiłam z pod-
    łogi pióro. Wszystko będzie dobrze.
    Mitch też miał taką nadzieję. Na szczęście nie zapo-
    mniał jeszcze wszystkiego o zasadach udzielania pierw-
    szej pomocy. Wiedział, że przy urazach głowy duże
    krwawienie nie oznacza jeszcze poważnej kontuzji. Nicole
    miała ciepłą skórę, a jej puls wydawał się regularny.
    S
    R
    trzebuje tej pracy, bo ma na utrzymaniu ojca alkoholika.
    Wiedziałaś o tym?
    - Nie.
    - Może dobrze się stało, że wpakowała się w tarapaty.
    Już najwyższy czas, aby zaczęła poważnie myśleć o przy-
    szłości. Napij się herbaty. Miałaś męczący ranek.
    Nicole lekko skrzywiła się. Mitch i ta jego cholerna tro-
    skliwość!
    - Wracaj tu natychmiast! - krzyknęła.
    Był już w połowie drogi do drzwi, lecz zawrócił.
    - Nie mam czasu. Mój szef to prawdziwy tyran i muszę
    pracować jak galernik.
    - To nie potrwa długo, Landers. Oboje wybuchnęli
    śmiechem.
    Wszystko zaszło za daleko, pomyślała Nicole. Prze-
    czuwała, że już nigdy nie uda im się wrócić do czysto
    zawodowych stosunków. Boże, o czym ona myśli, prze-
    cież za pół roku narodzi się ich wspólne dziecko, które
    razem będą wychowywać.
    - Moja niedyspozycja uniemożliwiła nam dalszą rozmo-
    wę, a czas płynie nieubłaganie. Już niedługo wyjdzie na
    jaw, że jestem w ciąży. Musimy zdecydować, co powie-
    dzieć innym. No, wiesz, o nas i o dziecku.
    Mitch wyjrzał przez okno i przez chwilę obserwował
    szalejącą na zewnątrz burzę. Kiedy się odezwał, jego głos
    był zupełnie wyprany z emocji.
    - Nicole, jeszcze raz powtarzam, że nie będę na ciebie
    wywierał żadnego nacisku.
    S
    R
    - Wiem - powiedziała łagodnie. Nagłe roześmiała i unio-
    sła dłonie do góry. - No, dobrze, straszna ze mnie nu-
    dziara. Marzę o tym, by ktoś powiedział mi, co po-
    winnam zrobić. Przydałaby się jakaś magiczna księga, w
    której znalazłabym odpowiedzi na dręczące mnie py-
    tania. Dobrze, że spędziliśmy razem trochę czasu. Oboje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.