Index Dziedzictwa planety Lorien KsiÄga 1 Jestem numerem cztery Lore Pittacus Wirtemberska, ksiÄĹźna Maria Malwina, czyli domyĹlnoĹÄ serca 006 Romantyczne podróşe Wood Sara Wenecki ksiÄ Ĺźe Roberts Nora Irlandzka trylogia 02 Ĺzy ksiÄĹźyca 01 Holly Jacobs NiezwykĹa ksiÄĹźniczka GR470. Greene Jennifer PocaĹunek ksiÄcia Cartland Barbara W ramionach ksiÄcia Sutton June KsiÄĹźycowe wzgĂłrze Lowell Elizabeth Bracia Maxwell Jesienny kochanek tom 1 Cabot Meg PamiÄtnik KsiÄĹźniczki 06 KsiÄĹźniczka uczy siÄ rzÄ dziÄ |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] jeszcze czas, powinny najpierw ułożyć sobie życie. - Możesz w to uwierzyć? - zapytała Lucy, teraz już ze złością. Nie złościłaby się przecież, że siostra zaszła w ciążę. Raczej byłaby zaniepokojona. Wreszcie Maggie pojęła. - Kto jest w ciąży, kochanie? - zapytała na wszelki wypadek. - Bridgette, a któż by inny? - krzyknęła Lucy. -To żenujące. Maggie pokręciła głową. Usiłowała spojrzeć na całą sprawę z dystansu. Biedna Lucy, biedna Diana. To przecież krew z ich krwi, ich rodzina; teraz już na zawsze będą złączone z Bridgette. - Nie ma w tym nic żenującego, żadnej twojej winy. Rzecz tylko z pozoru wygląda fatalnie. Pomyśl, że będziesz niedługo niańczyła malucha. Wiesz, co to za przeżycie? - Nagle zdała sobie sprawę, że Joe będzie miał siedemdziesiąt lat, kiedy dziecko Bridgette osiągnie wiek Lucy. To dopiero prawdziwy odjazd w stylu lat sześćdziesiątych. - Chcesz powiedzieć, że masz to w nosie? -Pytanie Lucy wywołało uśmiech na twarzy Maggie. A więc jej dziewczynki ciągle o niej myślały, martwiły się o nią. - Nie, ale przejmuję się trochę inaczej niż ty. Nie trap się mną, skarbie. Wszystko będzie dobrze. Odwiesiła słuchawkę i potem płakała przez godzinę. Joe i Bridgette będą mieli dziecko! Dlaczego tak się tym martwi? Dlaczego nie założyła, że wcześniej czy pózniej to może się zdarzyć? Czy nie zerwała ostatecznie ze swoim dotychczasowym życiem, ze starym domem, z człowiekiem z Beauchemin Street? A może to zazdrość? Zazdrość, że Joe zaczyna wszystko od początku z kimś innym, bez wspomnień i wyrzutów sumienia, a ona, Maggie Patterson, nie może dokonać tego samego. Tak czy inaczej było to bolesne. Obudziła się o brzasku. Tak samo jak wczoraj słyszała pierwsze kruki szukające jedzenia. Ostatniej nocy podjęła ważne decyzje. Po pierwsze, świat zna gorsze rzeczy niż narodziny dziecka. Dziewczynki pokochają w końcu przyrodnie maleństwo. Joe zachowa młodość, będzie musiał być na bieżąco z listami przebojów roku 2015. Ludzie jego pokroju potrzebowali kogoś, czegoś, by zachować młodość. Naprawdę bywają na świecie gorsze rzeczy od niemowląt. Nad jeziorem wschodziło słońce, czaple zaczynały brodzić w poszukiwaniu śniadania, a Maggie uświadomiła sobie, że nie można łowić duchów, próbować przywracać ich do życia. Robert Flaubert nigdy nie powróci, a ona musi nauczyć się żyć z tą świadomością. Teraz powinna usnąć i postarać się, żeby Little Bear Lake miało tego roku zabawę dożynkową, jakiej najstarsi ludzie nie pamiętają. %7łeby tylko mogła usnąć... Przestać myśleć o Eliocie... Szafa grająca Księżyc żniwny: pełnia przypadająca na równonocjesienną... jak zwykle w pełni, księżyc żniwny wschodzi zaraz po zachodzie słońca, dlatego żeńcy na półkuli północnej mogą przez kilka kolejnych wieczorów sprzątać w jego świetle plony z pól. hasło ze starej encyklopedii przepisane przez Maggie za czasów studenckich Następnego dnia, w piątek rano, Maggie obudził gwar głosów dochodzący z dziedzińca. Spała tak głęboko, że nie słyszała podjeżdżających na parking samochodów, trzaskania drzwiczek, przerzucania skrzynek z narzędziami. Potrzebowała tego snu. Dopiero gdy nastawiła ekspres, wyjrzała przez okno, licząc po cichu, że zobaczy furgonetkę Eliota. Długo odwlekała ten moment: umyła twarz, wyszorowała zęby, przygotowała kawę i dopiero odchyliła firankę. Zobaczyła samochód Claire, forda Gila na zwykłym miejscu pod klonem, jeszcze jakiś czerwony wóz, którego dotąd nie widziała przed Księżycem, ale furgonetki nie było. Chyba że przyjechał tym czerwonym wozem. Może go od kogoś pożyczył? Maggie westchnęła. Co się z nią dzieje? Jak to mówiła Claire o swoim bujającym w obłokach pierwszym mężu? %7łe brakowało mu poczucia rzeczywistości. Maggie mogłaby powiedzieć to samo o sobie. Z dołu dochodził rześki głos Claire, odmlodniały, wypoczęty, tryskający energią. Na werandzie Maudy pouczała Gila, jak zawieszać dekoracje: - Krzywo, Gilbert. Przesuń trochę w lewo. Teraz lepiej. - Teraz dopiero jest krzywo, zobacz - złościł się Gil. Maggie zeszła na dół zobaczyć, co robi Claire; stała właśnie przy odsuniętej od ściany szafie grającej i coś tam majstrowała. - Witaj. Słyszę, że rozpiera cię dzisiaj energia -zagadnęła Maggie. - Czego nie można powiedzieć o tobie. Dobrze spałaś? Maggie wzruszyła ramionami. - Tyle zamieszania z tym otwarciem. Chyba zdążymy. Mamy jeszcze cały dzień. Obydwie wspólnymi siłami przysunęły szafę do ściany. - Eliot zle się czuje. Dzwonił do mnie wczoraj wieczorem, że przyśle kogoś, kto zajmie się robotami hydraulicznymi. Maggie poczuła, że się czerwieni. Odwróciła się szybko i podeszła do baru, by nalać sobie szklankę soku pomarańczowego. - yle się czuje? - zapytała, wyjmując butelkę z lodówki. Claire nic chyba nie zauważyła. Wspinała się właśnie na drabinę, trzymając w dłoni girlandę sztucznych liści. - Pewnie jest przemęczony - mruknęła. - Napracowaliśmy się wszyscy przez ostatnie dwa tygodnie. A, właśnie, włożyłam do szafy płyty, które zamówił. Te, które przywiozłam wczoraj z Coreyville. Mówiłam ci? Zależało mu szczególnie na jednej. Dziewczyna w sklepie płytowym nie mogła uwierzyć, że można ją jeszcze dostać. Dla niej to prehistoria. Nie mów Eliotowi, że ci wygadałam, ale zamówił tę płytę specjalnie dla ciebie. Chciał ci zrobić niespodziankę. Będziesz zachwycona. To Neil Young. Masz pojęcie, że on jeszcze żyje? Maggie dziękowała Bogu, że Claire, jak to ona, nie przestaje trajkotać. Najwyrazniej nie zauważyła zmieszania przyjaciółki. - To miło ze strony Eliota. Wiem, że Young jeszcze żyje, chociaż to prawie niemożliwe. - Uważaj, mówisz o facecie z Kanady - przestrzegła ją Claire. W drzwiach pojawili się Maudy i Gil; chyba zdołali wreszcie wyjaśnić różnice zdań na temat sztuki dekorowania wnętrz i elewacji. - Zliczny ranek - zagadnęła Maudy, obejmując Maggie. Gil pokiwał dłonią na powitanie i ruszył w stronę toalet, gdzie pracowali robotnicy. - Uważa, że musi sam wszystkiego dopilnować -szepnęła Maudy. - Jesteśmy więc w dobrych rękach - zapewniła ją Maggie. - Claire, kochanie, na pewno masz dość owoców i jarzyn na patery? - Maudy podeszła do drabiny, na której stała Claire; trzymała w zębach girlandy sztucznych liści i przymocowywała je do sznurka rozciągniętego od jednego do drugiego końca sali. - Tak, Maudy - mruknęła Claire przez zęby. - A co z tymi... no, wiesz, Maggie chciała... - Tartinki - podpowiedziała Claire. - Są już, Maudy. - A sałatki z delikatesów? - Przywiezli. - Claire posłała Maggie zdesperowane spojrzenie. Maggie podniosła brew, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||