Index Harry Harrison Stars And Stripes 02 Stars And Stripes In Peril v3.0 (lit) Anne McCaffrey Ship 02 Partner Ship Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 02 Niewolnicy miĹoĹci Cabot Meg Papla 02 Papla wielkim mieĹcie Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 02] Voice of Crow Heather Rainier [Divine Creek Ranch 02 Her Gentle Giant 01] No Regrets (pdf) Celmer, Michelle Black Gold Billionaires 02 Eiskalte Geschafte, heisses Verlangen Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiÄĹźniku (02) Blask twoich oczu Aubrey Ross [Enslaved Hearts 02] Pleasures [EC Aeon] (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Na moim czym?... Mary Kate? - Najpierw czuł tylko ogromne zdumienie. Dopiero po chwili przypomniał sobie, jak ta dziewczyna... nie, młoda kobieta, poprawił się w myślach, uśmiechała się do niego i mrugała rzęsami. - Mary Kate - powtórzył już bardziej przytomnie, z cieniem uśmiechu czającym się w kącikach ust. Czerwona mgła przesłoniła pole widzenia Brenny. - Lepiej, żebym więcej nie widziała w twoich oczach tego błysku, Shawnie Gallagher, bo inaczej przysięgam, że ci je podbiję. Widząc, że podnosi pięści, Shawn na wszelki wypadek cofnął się o krok i uniósł dłonie w obronnym geście. Już dawno minęły czasy, gdy mogli się ze sobą mocować jak równy z równym. - Brenna, uspokój się. Nigdy jej nie dotknąłem, nawet nie przyszło mi to do głowy. W ogóle nie myślałem o niej w sposób, jaki sugerujesz, dopóki sama o tym nie wspomniałaś. Na litość boską, przecież znam ją od czasów, gdy nosiła pieluchy. - Na pewno dawno już z nich wyrosła. - Masz rację - powiedział z wyraznym podziwem. Zbyt wyraznym, uznał, kiedy zarobił dwa ciosy pięściami w żołądek. - Jezu, Brenna, przecież nie możesz mnie winić za to, że stwierdzam fakty. - Stwierdzaj je sobie z daleka. Jeśli zrobisz w jej kierunku jakikolwiek ruch, obiecuję, że połamię ci nogi. Shawn bardzo rzadko tracił panowanie nad sobą, więc teraz doskonale wiedział, że znalazł się blisko tego stanu. %7łeby jakoś rozładować sytuację, chwycił Brennę pod łokcie i podniósł do góry. Ich oczy znalazły się na jednym poziomie. We wzroku Brenny dostrzegł zaskoczenie i furię. - Lepiej mi nie groz. Gdybym miał jakieś zamiary wobec Mary Kate, byłaby to wyłącznie sprawa między mną a nią. Rozumiesz? - Ona jest moją siostrą... - zaczęła Brenna, ale umilkła, gdy potrząsnął nią mocno. - I uważasz, że to daje ci prawo zawstydzać ją i walić mnie pięściami tylko za to, że staliśmy w kuchni i rozmawialiśmy? Teraz przecież rozmawiam z tobą i robiłem to tysiące razy przedtem. Czy zdarzyło się, abym zerwał z ciebie ubranie i zmusił cię do czegokolwiek? Postawił ją na podłodze i odwrócił się do niej plecami. - Powinnaś się wstydzić, że tak się zagalopowałaś w wyciąganiu wniosków - powiedział cicho. - Ja... - Azy w końcu postanowiły popłynąć. Przez chwilę walczyła z nimi, ale gdy weszła Darcy, Brenna popatrzyła na nią przez mokrą zasłonę. - Muszę iść - tylko tyle zdołała wykrztusić, zanim wybiegła przez tylne drzwi. - Shawn... - Darcy wstawiła brudne naczynia do zlewu i spojrzała na brata. - Dlaczego Brenna płacze? Co takiego zrobiłeś? Poczucie winy, złość i inne emocje, których nie miał ochoty nazwać, toczyły w nim ostrą walkę. - Chrzanię to - żachnął się. - Mam dość kobiet jak na jeden wieczór. Czuła się załamana i bezradna. Zdenerwowała, uraziła i zawstydziła dwie osoby, na których bardzo jej zależało. Wlazła z butami tam, gdzie nie powinna. Nie, wcale tak nie uważała. Wierzyła, że powinna była zareagować. Mary Kate bezwstydnie flirtowała, a Shawn w ogóle tego nie dostrzegał. Typowe. Pewnie zorientowałby się w końcu. Jej siostra jest piękna, słodka i inteligentna. No i jest też w pełni rozkwitłą młodą kobietą. Chronienie jej nie było błędem. Tylko sposób, w jaki to zrobiła, okazał się niezdarny i wynikał z egoistycznych pobudek. Musiała po prostu przyznać, że sama także była kobietą i broniła swojego terytorium. Tego jednak Shawn nie powinien wiedzieć. Teraz mogła tylko próbować naprawić to, co zepsuła. Wybrała się na długi spacer po plaży. Musiała się wypłakać, wszystko sobie przemyśleć, uspokoić się. Chciała też mieć pewność, że zanim wróci do domu, rodzice już zasną, a ona będzie mogła porozmawiać z Mary Kate na osobności. Na ganku paliło się światło. Lampa świeciła się też w pokoju od frontu. Sama zostawiła ją zapaloną. Patty pewnie jeszcze nie wróciła z sobotniej randki. Następne wesele, pomyślała zdejmując kurtkę. Znowu mnóstwo zachodu, planowania i niepotrzebnych łez przelanych nad kwiatami i próbkami materiałów. Brenna nigdy nie rozumiała, jak rozsądna osoba może mieć ochotę przeżywać wszystkie te bzdury. Maureen stała się kłębkiem nerwów - i doprowadziła do tego samego całą rodzinę - dopóki nie pomaszerowała do ołtarza zeszłej jesieni. Ale wyglądała pięknie, pomyślała Brenna, wieszając czapkę na haczyku. Jaśniała w szerokiej dołem, białej sukni i koronkowym welonie, który ich mama też miała na sobie w dniu swojego ślubu. Szczęście niczym promienie słoneczne rozświetlało Maureen, a Brenna, widząc miłość na twarzy siostry, na chwilę zapomniała o tym, jak idiotycznie się czuła w swojej wymyślnej, niebieskiej sukience druhny. Gdy ona sama zechce wyjść za mąż - a chciała mieć dzieci, więc wiedziała, że w końcu i na nią przyjdzie pora - cała ceremonia będzie bardzo prosta i skromna. Zlub musi się odbyć w kościele, bo matka - a także ojciec - wymagali tego od wszystkich swoich córek. Brenna nie zamierzała przez wiele miesięcy wybierać sukienek z katalogów i dyskutować o tym, czy lepsze byłyby róże, czy tulipany, czy jakieś inne kwiaty. Ubrałaby się w suknię i welon mamy, może wzięłaby też bukiecik stokrotek, bo zawsze lubiła te kwiatki. Do ołtarza szłaby wsparta na ramieniu ojca w rytm muzyki granej na fletach, a nie na ciężkich, starych organach. A potem przyjęcie w domu. Duże, hałaśliwe ceili, na którym każdy mógłby rozluznić krawat i czuć się swobodnie. Wśliznęła się do pokoju i przez chwilę stała otulona słodkim, kobiecym zapachem, dopóki jej wzrok nie przyzwyczaił się do ciemności. Potem podeszła do łóżka stojącego najbliżej okna. - Mary Kate, nie śpisz? - Nie śpi - oznajmiła Alice Mae, której głowa i ramiona, otoczone burzą loków, pojawiły się jakby znikąd. - A ja mam ci powiedzieć, że cię nienawidzi, że jesteś dla niej jak trucizna i zawsze tak będzie aż do dnia, kiedy opuści tę ziemię. Aha, i nie zamierza z tobą rozmawiać. - Dlaczego jeszcze nie śpisz? - Jak miałam usnąć, kiedy Mary Kate przyszła i zaczęła się skarżyć, jak ją urządziłaś? Naprawdę wyciągnęłaś ją z kuchni w Gallagher's , a potem zwymyślałaś? - Nic podobnego. - Właśnie że tak - sprostowała Mary Kate sztywno i oficjalnie. - I zechciej jej łaskawie powiedzieć, Alice Mae, żeby zabrała swój kościsty tyłek z mojej sypialni. - Ona mówi, żebyś zabrała... - Przecież słyszałam, na litość boską. I wcale nie zamierzam tego zrobić. - Jeśli ona nie wyjdzie, to ja wychodzę. - Mary Kate zaczęła wstawać, ale Brenna przycisnęła ją do łóżka. Słysząc odgłosy stłumionych przekleństw i przepychanek, Alice Mae szybko włączyła nocną lampkę, aby nie stracić przedstawienia. - Ty z nią nigdy nie wygrasz, Katie. Walczysz jak dziewczyna. Nigdy nie słuchałaś tego, czego Brenna nas uczyła? - Przestań się szarpać, głupia gąsko. Jak mam cię przeprosić, skoro próbujesz odgryzć mi rękę? - Nie chcę od ciebie żadnych przeprosin. - I tak je usłyszysz, nawet jeśli będę musiała wcisnąć ci je w gardło. - Zdenerwowanej Brennie zaczynało brakować sił, więc usiadła na Mary Kate. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||