Index
Lowell Elizabeth Bracia Maxwell Jesienny kochanek tom 1
Hawksley Elizabeth PrĂłba
M.S. Force Quantum 02 Kuszenie
D330. Bevarly Elizabeth Toast za szczęście
51. Conan pan Czarnej Rzeki (Conan, Lord of the Black River) 1996
0829. Gold Kristi SśÂ‚odka pokusa
Keating Thomas, Invitacion a Amar
Brown Sandra Podarunki losu (W ostatniej chwili)
Cussler Clive Dirk Pitt 20 Arktyczna mgśÂ‚a
Christopher Moore NajgśÂ‚upszy AniośÂ‚ (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arsenalpage.keep.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    z ulgą pokiwała głową.
    - Rozumiem - powiedziała. - Myślałam, że z dziewczyną.
    Z dziewczyną? - powtórzył w myślach. Co ona plecie? Przecież jedyną
    dziewczyną, z jaką spotkał się w ciągu ostatnich dwóch lat, była Miriam, jak
    więc mógłby zjawić się z jakąś inną?
    Ale w końcu był z nią, prawda?
    - Wiesz, Miriam, bardzo cieszę się, że cię widzę, ponieważ... - zaczął.
    pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    Lecz nie dane mu było skończyć, gdyż w tym momencie dołączyła do
    nich jeszcze jedna osoba. Była to kobieta w sukni bardzo podobnej do tej,
    którą miała na sobie Miriam, tylko jaskrawoczerwonej. Rory spojrzał na jej
    twarz i oniemiał.
    - Pani Trent? - wydusił. Ona? W takim stroju?! A co z wartościami
    rodzinnymi?
    - Szukałam cię przez cały wieczór - powiedziała pani burmistrz do
    Miriam. - Chciałam przeprosić cię za suknię.
    - Ależ wygląda w niej pani cudownie, pani Trent.
    - Nie o to chodzi. Przepraszam cię za twoją suknię - syknęła pani
    burmistrz. - Bo mojej żadne przeprosiny i tak nic nie pomogą - dodała.
    Rory za nic nie mógł zrozumieć, dlaczego, u diabła, pani Trent miałaby
    kajać się za suknię Miriam. To naprawdę absurdalne przepraszać za tak boski
    wygląd.
    Miriam jednak zdawała się podzielać rozżalenie pani burmistrz.
    - No cóż, wyobrażenia panny Chacha o sukni balowej są zupełnie inne
    niż moje, ale... - W filozoficznej zadumie wzruszyła ramionami. -
    Twierdziła, że nic lepszego nie znalazła.
    Pani Trent pokiwała głową.
    - Podobnie było w moim przypadku - powiedziała. - Nic już jednak
    nie możemy zrobić. %7łałuję tylko, że zgodziłam się, by jeszcze zrobiła mi
    makijaż. - Westchnęła przerazliwie i przyjrzała się Miriam. - Widzę, że
    ciebie też to spotkało.
    - Niestety - odparła.
    Rory przysłuchiwał się rozmowie w zdumieniu, bo za nic nie mógł
    pojąć obiekcji obu pań. To prawda, nigdy nie przepadał za przesadnie
    pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    umalowanymi dziewczętami, ale przecież i pani Trent, i Miriam wyglądały
    całkiem... atrakcyjnie, choć może troszkę zbyt przypominały modelki z tego
    kobiecego pisma, pomyślał. Jak ono się nazywa? Chodzi o życie w mieście,
    prawda?  Urbanite"?  Metropolis"?  Municipality"? Jakoś tak. Kiedyś na
    pewno sobie przypomni.
    - W każdym razie kiedy ujrzałam, jak tańczysz, i kiedy uświadomiłam
    sobie, w co jesteś ubrana, poczułam, że muszę cię przeprosić - powiedziała
    pani burmistrz. - Przecież był to mój pomysł. Gdybym tylko wiedziała, że
    panna Chacha ubierze nas jak... jak... jak... - Zmarszczyła się. - Chyba nie
    powinnam nawet tego mówić. Gdybym wiedziała, że tak skończę...
    - Proszę pamiętać, że robimy to dla funduszu stypendialnego - wtrąciła
    Miriam. - Dla dobra młodzieży, pani Trent.
    Widać jednak było, że zbytnio to pani burmistrz nie pocieszyło. Nagle,
    ponad ramieniem Rory'ego, coś dojrzała w głębi sali i na jej twarzy pojawił
    się wyraz prawdziwej paniki.
    - O mój Boże! - rzuciła i przykucnęła, kryjąc się za Rorym. - Nikt mi
    nie powiedział, że będzie tu Cullen Monahan.
    - Cullen? - powtórzył Rory.
    Odwrócił głowę i rzeczywiście zobaczył, jak do sali wchodził brat
    blizniak Connora. Dlaczego jednak Isabel Trent tak bardzo się przeraziła,
    absolutnie nie miał pojęcia, wszak Cullen był jej prawą ręką. Dlaczego jego
    obecność na balu charytatywnym aż tak ją poruszyła? Przecież, jako urzędnik
    magistratu, Cullen zawsze uczestniczył w tego rodzaju imprezach.
    - Sądziłam, że nie będzie go w mieście - powiedziała pani burmistrz,
    nadal kryjąc się za Rorym. - Gdyby pytał, powiedzcie, że mnie nie
    widzieliście.
    pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    Rory nie wierzył własnym uszom. Kobieta, która została wybrana na
    swój urząd dzięki wyznawanym wartościom rodzinnym, namawiała swoich
    wyborców do kłamstwa? Nieuczciwość polityka? To było naprawdę wstrzą-
    sające odkrycie.
    - Pani Trent, obawiam się, że... - zaczął Rory. Lecz nie miał już do
    kogo mówić, bo pani burmistrz zakręciła się na pięcie i znikła w
    roztańczonym tłumie, Rory zaś z niedowierzaniem pokręcił głową. Co
    właściwie zaszło między panią Trent i jego bratem?
    Po chwili uzyskał możliwość wyjaśnienia tej wielce ambarasującej
    sprawy u zródeł, bowiem podszedł do nich Cullen. Był ubrany w najlepszy
    garnitur, fryzurę ułożoną miał perfekcyjnie, oczy mu lśniły... nadzieją? Co tu
    się dzieje? - zapytał sam siebie Rory. Cullen wyglądał tego dnia znacznie
    lepiej niż zwykle, jakby chciał... zrobić na kimś wrażenie?
    - Cześć, Rory. Witam, panno Thornbury - rzucił i natychmiast spytał: -
    Widzieliście może panią burmistrz? Słyszałem, że miała tu być. Koniecznie
    muszę z nią porozmawiać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.