Index Poole Gabriella Akademia Mroku 01 Wybrańcy losu [ofic popr] 1 124. Bagwell Stella Uśmiech Losu 03 Żona czy kochanka Christenberry Jude Wybrańcy losu Zapach luksusu 479DUO.Matthews Jessica Dar od losu Brown, Fredric La Mente Asesina de Andromeda Arthur Conan Doyle Ostatnia zagadka sherloca holmes'a 3 Garwood Julie Podarunek 006. Brown Sandra Ucieczka do edenu (inny tytuł Zwyciężyć mimo wszystko) 041.Brown_Sandra_Ksiaze_i_dziewczyna Carr William Guy, Pawns In The Game (1958) Edition |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Był to gwałt najnikczemniejszego rodzaju. Pociągnął kolejny haust palącej whisky. Przepaliła ścieżkę do żołądka. %7łałował, że nie może upić się tak, by zwymiotować. Może to by go uzdrowiło. Kogo on, do diabła, oszukiwał? Nic go z tego nie oczyści. Od lat nie poczuwał się do winy za cokolwiek. I co, do diabła, miał teraz zrobić? Powiedzieć jej? Przyznać się? Och, nawiasem mówiąc, Jenny, co do tamtej nocy, wiesz, tej, kiedy Hal wyjeżdżał, a ty się z nim kochałaś? Widzisz, to nie był on. To byłem ja". Zaklął ordynarnie i dopił drinka jednym haustem. Mógł z ła twością wyobrazić sobie jej twarz, jej słodką, kochaną twarz, zmieniającą się na jego oczach. Jenny byłaby przerażona. Znany podrywacz zgwałcił niewinną Jenny Fletcher. Nie, nie mógł jej tego powiedzieć. Miał na koncie różne sprawki, ale tym razem sięgnął dna. Podobała mu się reputacja rozrabiaki. %7łył stosownie do niej, dbał o nią, wciąż ludziom o niej przypominał, żeby, broń Boże, nie pomyśleli, iż Cage Hendren sporządniał z upływem lat. Przypisywał sobie nawet pewne czyny, których nie popełnił. Na zarzuty przeciwko sobie reagował powolnym, leniwym uśmie chem, pozwalając kumplom domyślać się, czy najnowsze pogło ski są prawdziwe. Ale to... Dając znak barmanowi, przyjrzał się otoczeniu. Było smętnie znajome. Dym papierosowy zasnuł duszne, cuchnące piwem powietrze knajpy. Czerwone i niebieskie neonowe światła re klam różnych gatunków piwa mrugały ze ścian jak ukrywające się fluorescencyjne krasnoludki. Smutna nitka złotej błyskotki, pozostałość z ostatniego Bożego Narodzenia, zwisała z żyran dola o kształcie koła wozu. Między szprychami zadomowił się 34 W OSTATNIEJ CHWILI pająk. Z grającej szafy stojącej w rogu sali dobiegały lamenty Waylana Jenningsa nad utraconą miłością. Lepko. Tandetnie. Swojsko. - Dzięki, Bert - powiedział lakonicznie, kiedy barman po stawił przed nim kolejną szklaneczkę whisky. - Ciężki dzień? Ciężki tydzień, pomyślał Cage. %7łył ze swym grzechem już od tygodnia, ale dręczące go poczucie winy nie zelżało. Jego ostre korzenie wrastały mu w duszę. Duszę? Czy on w ogóle ma duszę? Bert pochylił się nad stołem i zgarnął puste butelki po piwie na tacę. - Słyszałem o czymś, co mogłoby cię zainteresować. - Tak? O czym? - Na szklaneczce whisky pozostała kropla wody. Przypominała mu łzy Jenny. Starł ją. - O tym kawałku na zachód od mesa. Mimo ponurego nastroju Cage ożywił się. - Ranczo starych Parsonów? - Tak. Słyszałem, że rodzina chętnie zarobiłaby na nim tro chę szmalu. Cage rzucił Bertowi uśmiech jak z reklamy pasty do zębów i dziesięciodolarowy napiwek. - Dzięki, chłopie. - Barman w odpowiedzi uśmiechnął się i niespiesznie odszedł. Cage zyskał jego sympatię i Bert cieszył się, że wyświadczył mu przysługę. Cage Hendren był bezsprzecznie jednym z najlepszych po szukiwaczy ropy w okolicy. Wyglądało na to, że wie, gdzie jej szukać. Studiował na politechnice i zrobił specjalizację z geolo gii, tak dla porządku i żeby wzbudzać zaufanie. Polegał jednak przede wszystkim na instynkcie, a tego nie można się nauczyć z książek. Miał na koncie ledwie parę nietrafnych odwiertów. Tak mało, że zdobył sobie szacunek mężczyzn, którzy tkwili w tym interesie, jeszcze zanim Cage przyszedł na świat. Od lat starał się o prawo do odwiertów na ziemi Parsonów. W OSTATNIEJ CHWILI 35 Staruszkowie zmarli w odstępie paru miesięcy jedno po drugim, ale dzieci grały na zwłokę, twierdząc, że nie chcą, by ziemia należąca do ich rodziny została sprofanowana wieżami wiertni czymi. Oczywiście była to sztuczka i Cage zdawał sobie z tego sprawę. Zwlekali, żeby podbić cenę. Jutro złoży wizytę wyko nawcy testamentu. - Cześć, Cage. Był tak pogrążony w myślach, że dopiero teraz zauważył kobietę, która zbliżyła się do jego stolika, trącając go przy tym biodrem w ramię. Uniósł głowę z widocznym brakiem zaintere sowania. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||