Index Christy Poff [Internet Bonds 09] Terms of Surrender [WCP] (pdf) Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 04 Sarah's Seduction Agata Christie BoĹźe Narodzenie Herkulesa Poirot Christie, Agata Hercule Poirot 21 Morphium The Bewitching Tale of Stormy Gale Christine Bell Christenberry Jude WybraĹcy losu Zapach luksusu Christie Agatha DwanaĹcie prac Herkulesa Christie Agatha Pora przypĹywu Agata Christie Entliczek pentliczek Schaller Christian Pius IX(1) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] W tym momencie zadzwonił telefon. - Halo? - powiedziała Molly słodkim głosem. - Molly? - odezwała się Lena. - jesteś strasznie zdyszana. Dobrze sie czujesz? - Szybko, wymyśl coś - powiedział Narrator. - Nie mów jej, co robiłaś. Narrator był przy Molly niemal bez przerwy przez ostatnie dwa dni. Głównie ją irytował, chociaż pamiętał, ile oregano i tymianku należy dodać do sosu. Tak czy owak, wiedziała, co to oznacza: jak najszybciej musi znowu zacząć przyjmować leki. - O, tak, czuję się świetnie. Po prostu robiłam sobie dobrze. Wiesz, szare popołudnie, nadciąga burza, Theo jest mutantem... Chciałam się jakoś pocieszyć. Po drugiej stronie zapadła cisza i Molly zastanawiała się, czy zabrzmiało to przekonująco. - Absolutnie przekonująco - zapewnił Narrator. - Gdyby mnie tu nie było, mógłbym przysiąc, że nadal to robisz. - Nie ma cię tu! - odparła Molly. - Słucham? - powiedziała Lena. - Molly, zadzwonię pózniej, jeśli to zły moment. - O, nie, nie, nie. Wszystko gra. Robię lazanię. - Jeszcze nie słyszałam tego określenia. - Na przyjęcie. - A, tak. Jak idzie? - Zapomniałam mozzarelli. Zapłaciłam, a potem zostawiłam przy kasie. - Popatrzyła na trzy pudełka ricotty na blacie, które wyraznie z niej drwiły. Miękkie sery bywały bardzo zadowolone z siebie. - Pojadę po nią i przywiozę. - Nie! - Molly poczuła przypływ adrenaliny na myśl, że będzie musiała znieść długie przyjacielskie posiedzenie z Leną. Granica między Pine Cove a Pustkowiami stawała się bardzo mglista. - To znaczy, w porządku. Sama to zrobię. Lubię ser. Lubię kupować ser. W słuchawce usłyszała pociągnięcie nosem. - Mol, naprawdę muszę ci pomóc z tą cholerną lazanią, dobra? Serio. - Wydaje się równie stuknięta jak ty - odezwał się Narrator. Molly machnęła ręką w powietrzu, żeby się zamknął, a potem przytknęła palec do warg w nadziei, że ten gest go uciszy. - Babka przeżywa kryzys, bez dwóch zdań. - Muszę z kimś pogadać - powiedziała Lena, łkając. - Zerwałam z Tuckerem. - Oj, bardzo mi przykro. A kto to jest Tucker? - Pilot, z którym się spotykałam. - Facet z nietoperzem? Dopiero go poznałaś, nie? Zrób sobie kąpiel. Zjedz trochę lodów. Znasz go od dwóch dni, prawda? - Wiele razem przeżyliśmy. - Wez się w garść, Leno. Zerżnęłaś go i wykopałaś na bruk. To nie jest tak, że gość ukradł twój projekt reaktora do zimnej fuzji. - Molly! Jest Boże Narodzenie. A ty podobno jesteś moją przyjaciółką. Molly pokiwała głową do telefonu, po czym zdała sobie sprawę, że Lena tego nie słyszy. Racja, nie zachowywała się jak dobra przyjaciółka. W końcu była zaprzysięgłą obrończynią pasterzy stad przeżuwaczy z Lan, a także członkinią Związku Aktorów Filmowych i miała obowiązek udawać, że obchodzą ją problemy przyjaciółki. - Przywiez ser - powiedziała. - Będziemy czekać. - My? - Ja. Przywiez ser, Leno. Theo Crowe pojawił się w sklepie Przynęty, Sprzęt Wędkarski i Dobre Wina u Brine a w samą porę, by wszystko go ominęło. Robert Masterson, właściciel sklepu, zadzwonił do niego, gdy tylko zobaczył tajemniczego blondyna rozmawiającego z Samem Applebaumem, i Theo natychmiast pognał na miejsce, tylko po to, by się przekonać, że nie miał po co. Mężczyzna nie zrobił Samowi krzywdy ani mu nie groził, a chłopak czuł się dobrze, tyle że ciągle paplali o tym, że chce zmienić religię i zostać rastafarianinem, jak jego kuzyn Preston, który mieszka na Maui. W połowie przesłuchania Theo doszedł do wniosku, że nie jest właściwą osobą, by wymieniać powody, dla których nie należy poświęcać życia paleniu trawki i surfowaniu jak Preston, bo: (a) nigdy nie nauczył się surfować, (b) nie miał bladego pojęcia, na czym polega ruch rastafari i (c) musiałby w końcu użyć argumentu: 1 zobacz, jaki ze mnie ostatni niedojda - chyba nie chcesz tak skończyć, co, Sam? . Wyszedł stamtąd, czując się jeszcze bardziej beznadziejnie niż po werbalnym laniu, które dostał od tego pilota w domu Leny Marquez. W porze lanczu Theo zatrzymał się przy swoim podjezdzie, w nadziei że może jakoś zdoła poukładać wszystko z Molly. Liczył na odrobinę współczucia i kanapkę, zobaczył jednak samochód Leny zaparkowany przed domem i od razu upadł na duchu. Zastanawiał się, czy nie iść na komercyjne poletko maryśki i nie wypalić skręta przed wejściem do domu, ale to zachowanie za bardzo wyglądało na uzależnienie. A w końcu on wcale nie wpadł w ciąg, miał tylko chwilę słabości. Mimo to wszedł do środka nastawiony pokornie, niepewny jak rozmawiać z Leną - być może morderczynią - nie wspominając już o Molly. - Zdrajca! - rzuciła Molly znad rondla z makaronem, sosem, mięsem i serem. Ręce aż po łokcie miała umazane sosem i wyglądała, jakby przeprowadzała jakąś nadzwyczaj krwawą operację chirurgiczną. Tylne drzwi kuchni zamknęły się z trzaskiem, gdy wszedł do środka. - Wyszła na zewnątrz. A co, boisz się, że zdradzi twoją tajemnicę? Theo wzruszył ramionami i podszedł do żony, rozkładając ręce w geście oznaczającym nie męcz mnie . Dlaczego, kiedy była zła, jej zęby wydawały się bardzo ostre? W innych sytuacjach tego nie zauważał. - Mol, robiłem to tylko po to, żeby kupić ci coś pod choinkę... nie chciałem... - A, to mnie nie obchodzi. Przesłuchujesz Lenę. Moją przyjaciółkę. Poszedłeś do jej domu, jakby popełniła przestępstwo, czy coś. To przez promieniowanie, mam rację? - Są dowody, Molly. I nie chodzi o to, że byłem na haju. Znalazłem sierść nietoperza owocożernego w samochodzie Dale a, a chłopak Leny ma takiego nietoperza. Do tego mały Barker powiedział... - Z zewnątrz dobiegł dzwięk uruchamianego silnika. - Powinienem z nią porozmawiać. - Lena nikomu nie zrobiłaby krzywdy. Przywiozła mi ser, na miłość boską. To pacyfistka. - Wiem, Molly. Nie mówię, że zrobiła komuś krzywdę, ale muszę się dowiedzieć... - Poza tym niektórzy skurwiele zasługują na śmierć! - Czy powiedziała ci...? - Myślę, że to trawka ujawnia twoje cechy mutanta. Trzymała w ręce płat lazanii, którym machała w jego kierunku. Wyglądało to tak, jakby potrząsała żywym stworzeniem, chociaż trzeba pamiętać, że Theo wciąż był lekko usmażony. - Molly, o czym ty mówisz? Moje cechy mutanta ? Bierzesz leki? - Jak śmiesz mi zarzucać, że zwariowałam? To jeszcze gorsze niż pytać, czy mam okres. Zresztą nie mam, skoro już o tym mowa. Nie do wiary, sugerujesz, że muszę się [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||