Index Arthur D Howden & Robert Louis Stevenson Porto Bello Gold (pdf) KoĹciuszko_Robert_ _Wojownik_Trzech_ĹwiatĂłw_03_ _Tata Czarna Legenda DziejĂłw Polski â Jerzy Robert Nowak C Howard Robert Conan i Bogowie Bal Sagoth Roberts Nora Irlandzka trylogia 02 Ĺzy ksiÄĹźyca Forward, Robert L Rocheworld 3 Ocean Under the Ice Chazan, Robert God, Humanity, and History 091. Nora Roberts Przerwana gra Nora Roberts Klucz odwagi Nora Roberts Tajemnicza gwiazda |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Sara na migi pokazała, że rozmawia przez telefon i wyciągnęła rękę w stronę plaży, lecz Fidżyjki nie zrozumiały. Poszukam go obiecała. Nie było to trudne. Kiedy doszła do plaży i zoba- czyła na piasku ubranie porzucone obok telefonu satelitarnego, spojrzała na morze i szybko dostrzegła Bena pływającego w wodach laguny. Zwiatło księży- ca iskrzyło się w kroplach rozpryskiwanej przez niego wody. Nie wahając się ani chwili, ściągnęła wierzchnie ubranie i wskoczyła do morza. Czy jest lepszy sposób, by zmyć z siebie brud i zmęczenie tak długiego dnia? Jeśli będą potrzebni, ktoś przyjdzie i ich zawoła, a kilkuminutowe spóznienie na posiłek nie powinno nikogo urazić. Woda była cudowna, a wysiłek fizyczny przyniósł odprężenie i wprawił ją w stan bliski euforii. Kiedy zrównała sięz Benem, zawołała do niego ze śmiechem: Cudownie! Gdybym cię nie zobaczyła, nigdy sama nie wpadłabym na taki pomysł. Uwielbiam pły- wać nocą, a brakowało mi właśnie ruchu. Zcigamy się na drugą stronę? Odległość nie była większa niż sto metrów i Sara, która jako nastolatka wygrywała zawody na dłuż- szych dystansach, mogła się popisać umiejętnościa- mi. Dogonienie Bena było jednak trudniejsze, niż sądziła, i kiedy zobaczyła, że pływa w miejscu, cze- kając na nią, uznała się za pokonaną. Hej, dobrze pływasz! zawołała. Ty też przyznał. Pod wpływem spojrzenia Bena ogarnęło ją onie- śmielenie. Zamrugała powiekami, by pozbyć się z oczu słonej wody, i rzekła: Miałam cię zawiadomić, że kolacja gotowa. Wspaniale. Umieram z głodu. Ja też. Odwaliliśmy kawał ciężkiej roboty, pra- wda? Prawda. Czyżby w spojrzeniu Bena dostrzegła uznanie? Byłaś znakomita. Dzięki. Cieszę się, że się na coś przydałam. Cóż... wracajmy. Kiwnęła głową, lecz czekała, by Ben zrobił pierw- szy ruch. Kiedy obrócił się na plecy i leniwie dał się unosić falom, wzięła głęboki oddech i przyznała się: Przyjechałam, bo miałam nadzieję cię spotkać. Tak? Szukałam okazji, żeby przeprosić za... za wtarg- nięcie na twoją prywatną wyspę. Nie ma o czym mówić. Ben obrócił się na brzuch i stylem klasycznym- zaczął wolno płynąć do brzegu. Sara ruszyła za nim. Chce mnie zbyć, pomyślała. Wydaje mi się, że jest. Byłeś zły. Nie z tego powodu. Płynęli chwilę w milczeniu, potem Sara spytała: A z jakiego? Kiedy nie doczekała się odpo- wiedzi, ponowiła pytanie: Z jakiego? Naprawdę chcesz wiedzieć? Tak. Ben zatrzymał się, stanął, woda sięgała mu do piersi. Chwilęwpatrywał sięw Sarę, zanim odpowie- dział: Byłem zły na Tori. Bo złamała nogę? Nie. Sara wahała się. Miała okazję dowiedzieć się o nim czegoś bardziej osobistego, tylko czy zdobędzie się na odwagę, by spróbować? Bo jej się spodobałeś? Ben unikał jej wzroku. Kiedy w końcu przemówił, w jego głosie słychać było napięcie. Nie. Byłem zły, bo ty mi się spodobałaś. Och? Przecież to właśnie chciała usłyszeć, prawda? To czego się tak przestraszyła? Pocałowałem cię. To było wyjątkowe doznanie. A ty powiedziałaś mi tylko, że powinienem pocałować Tori. Prychnął, jak gdyby ubawiony całą sytuacją. Zjawiasz się w moim domu, mnie się wydaje, że może po naszym pocałunku czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie, a kiedy otwierasz usta, pierwsze słowo to ,,Tori . ,,Chodzi o Tori. Potrzebuje twojej pomocy . Tak powiedziałaś. Bardzo ci zależało, żeby pchnąć mnie w jej ramiona. Jakbym był zabawką, przedmio- tem. Kiedy już zaczął mówić, słowa popłynęły nieprzerwanym strumieniem. Ty sięmną nie intere- sowałaś, za to ona tak. Moje uczucia się nie liczyły. Nieprawda. Jak możesz sama sobie przeczyć? Pamiętam każde twoje słowo. Ja też. Wiem, co powiedziałam. Ale to nie jest cała prawda. Więc co nie jest prawdą? %7łe się tobą nie zainteresowałam. Tylko... Tylko? To Tori pierwsza cię wypatrzyła. Spojrzenie, jakie Ben jej posłał, mimo ciemności sprawiło, że skuliła sięz zażenowania. Nagle zrobiło jej sięzimno, wzdrygnęła się. Okej. Prawda jest taka, że nie miałam ochoty na wakacyjny romans. A ty tylko tego chciałeś. Sam powiedziałeś: ,,To ma być przyjem- ność, a jeśli nie jest, nie warto zawracać sobie głowy . Nie mam ochoty iść do łóżka z facetem, którego nie kocham, a w miłość od pierwszego wejrzenia nie wierzę. Ani ja. Milczeli chwilę, potem Ben odezwał się miękkim głosem: Przynajmniej do tej pory nie wierzyłem. Coś dziwnego się jednak wydarzyło, a ja nie byłem w stanie tego zapomnieć. Ja też nie szepnęła. Kiedy wszedłem do umywalni przy sali opera- cyjnej i zobaczyłem ciebie, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wydawało mi się, że ze zmęczenia mam halucynacje... Dlaczego wróciłaś, Saro? spytał i położył jej dłonie na ramionach. Poczuła szorstkość jego skóry. Bo mnie poproszono. Bo... chciałam cię zoba- czyć. Pociągnął ją za ramiona z taką siłą, że straciła równowagę. Podpłynęła prosto w jego objęcia, ich usta spotkały się. Pomógł jej stanąć, przesunął dłońmi po jej plecach, przyciągnął do siebie, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. Ich pocałunek był taki jak za pierwszym razem gorący, elektryzujący, zniewalający i jednocześnie inny. Wyczuła w nim głód i tęsknotę, które wówczas ledwie dawały o sobie znać. Pragnienie, by pójść dalej. To nie było jedno- razowe doznanie. To był początek. Tori miała rację. Sara nigdy przedtem nie była naprawdę zakochana. Ktoś jej się podobał, sądziła, iż rodzi się w niej uczucie, godziła się na zbliżenie, nawet snuła plany, że związek ma szanse przetrwać dłużej. Lecz tak się nigdy nie stało. Dopiero teraz zaczynała rozumieć, jaka była tego przyczyna. Bo z Benem było inaczej. Poza pożądaniem obu- dziła się w niej tęsknota za dbałością i troską, za współodczuwaniem. Po raz pierwszy poczuła prag- nienie wspólnego przeżywania wszystkiego, dziele- nia się sobą, dawania i brania. Dotyk Bena sprawił, że wyzbyła się wszelkich oporów. Zapragnęła wejść w sferę intymnych doznań, o której istnieniu dotąd nie wiedziała. Czyżby nagle jej dusza i ciało zjednoczyły się w tej potrzebie? Czy się odważy podjąć tę podróż w nieznane? Z Benem tak. Nie mogła się już cofnąć. Kiedy wsunął dłoń pod jej stanik, nie odrywając się od jego ust odchyliła się do tyłu, przyciągnęła do siebie jego głowę, by nie uronić ani chwili. Nagle usłyszeli jakieś głosy. Wołanie z brzegu było jedyną rzeczą, która [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||