Index
Arthur D Howden & Robert Louis Stevenson Porto Bello Gold (pdf)
Kościuszko_Robert_ _Wojownik_Trzech_Światów_03_ _Tata
Czarna Legenda Dziejów Polski – Jerzy Robert Nowak
C Howard Robert Conan i Bogowie Bal Sagoth
Forward, Robert L Rocheworld 3 Ocean Under the Ice
Chazan, Robert God, Humanity, and History
Howard Robert E Tygrysy morza
Heinlein, Robert A The Puppet Masters
Howard, Robert E Conan el Cimmerio
Roberts Alison Rajska wyspa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    255
    Jeśli dam im szansę, pomyślała, zebrała siły i sturlała się z werandy. Zaciskała pięść, jak
    gdyby trzymała w niej coś cennego. Nie zważając na krzyki za plecami, dzwignęła się na
    nogi. Zgięta wpół pod naporem wiatru, ruszyła chwiejnie w stronę lasu.
    Zacznie ją ścigać, a dzięki temu zyskają na czasie. Przekonany, że ona ma klucz,
    skoncentruje się na niej. Inni nic dla niego teraz nie znaczyli. Robaki, przypomniała sobie
    i przytrzymała się pnia drzewa, by utrzymać równowagę. Nie będzie w tej chwili tracił
    czasu na deptanie robaków.
    Wojna się nie skończy, dopóki klucz nie znajdzie się w zamku, więc ona podejmie walkę.
    Pasma mgły owinęły się wokół kostek, zdawały się szczypać i szarpać. Wierzgnęła z
    krzykiem, upadła na kolana. Wstrętny odór wypełnił jej gardło i płuca. Krztusząc się,
    wstała i pobiegła.
    Wiatr nie dął już z tak przerażającą siłą, lecz ziąb - och, przejmujący ziąb wgryzał się w
    skórzaną kurtkę Brada, w sweter, w ciało Zoe. Z ciemnego nieba padały brudne płatki
    śniegu.
    Kane przywoływał w jej pamięci tamtą pierwszą iluzję. Przycisnęła rękę do brzucha,
    jakby dzwigała w nim dziecko. Ale wyczuła tylko drżenie napiętych mięśni.
    Bawił się nią, to oczywiste. Folgował swojemu ego. Nie odmawiał sobie rozrywki, pewien,
    że może w każdej chwili zadać cios, odebrać klucz i zwyciężyć.
    Zdezorientowana brnęła przez śnieg, modląc się, by nie zawędrować z powrotem w
    pobliże domu. Potrzebowali czasu. Odnalazła klucz. Jeśli zdołają z nim dotrzeć do
    Szkatuły Dusz, Simon może otworzyć zamek. Musiało tak być. Stanowił przecież cząstkę
    Zoe. Jej ciała, jej krwi. Jej duszy.
    Kiedy Szkatuła zostanie otwarta, wszyscy będą bezpieczni. Byle tylko odwrócić uwagę
    Kane'a od innych, dopóki to nie nastąpi.
    Czarna błyskawica wystrzeliła z nieba, osmaliła ziemię pod nogami Zoe. Krzyknęła i
    odskoczyła, skulona, dławiąc się cuchnącym dymem.
    Gdy się wyprostowała, stał przed nią, odziany w czarną szatę, która falowała kilka cali
    nad warstwą brudnego śniegu.
    - A jednak tchórzysz. - Na jego policzku wciąż widoczne były ślady paznokci Zoe. -
    Zostawiasz dziecko, przyjaciół, kochanka i czmychasz jak królik, żeby się ratować.
    Pozwoliła łzom popłynąć, by je zobaczył i pomyślał, że chce błagać o litość. Schowała
    zaciśniętą dłoń za plecami, jakby wciąż coś w niej trzymała.
    256
    - Nie rób mi krzywdy.
    - Zaledwie kilka godzin temu ofiarowałem ci spełnienie najgorętszych pragnień. I jak mi
    się odwdzięczyłaś?
    - Przeraziłeś mnie. - Nie odrywała od niego oczu, choć miała świadomość, iż warto by się
    za czymś rozejrzeć, przydałaby się jej bowiem jakaś broń.
    - Powinnaś czuć lęk. Powinnaś błagać. Niewykluczone, że cię wówczas oszczędzę.
    - Zrobię, co zechcesz, bylebyś zostawił mnie w spokoju.
    - Oddaj mi klucz z własnej woli. Podejdz i włóż mi go do ręki.
    Z własnej woli, pomyślała. Więc tak się rzeczy miały. Nie mógł sam odebrać jej klucza,
    nawet teraz.
    - Jeśli ci go oddam, zabijesz mnie.
    - A jeśli nie oddasz... - Zawiesił głos, nie dopowiadając grozby do końca. - Przekaż mi go,
    z ręki do ręki, a oszczędzę twoją duszę. Czy wiesz, jak to jest żyć bez duszy? Kiedy
    leżysz nieruchoma i pusta w środku przez całe tysiąclecia, a twoja... jazń tkwi bezradnie
    w pułapce? Narazisz się na taki los dla czegoś, co nie ma z tobą nic wspólnego?
    Postąpiła krok naprzód.
    - Rowena i Pitte mówili, że nie możesz rozlać naszej krwi, ale zrobiłeś to.
    - Moja potęga wyrasta ponad nich. Ponad wszystkich. - W jego zrenicach zatańczyły
    barwne iskry, gdy Zoe zbliżyła się jeszcze o krok. - Król jest słaby i głupi, smutek i ból
    zniżają go niemal do poziomu śmiertelnika. Wojna dobiega końca. Dzisiaj odniosę
    zwycięstwo. Wszyscy, którzy walczyli po przeciwnej stronie i usiłowali mnie powstrzymać,
    drogo za to zapłacą. Mój świat zjednoczy się na nowo.
    - Czerpiesz swoją moc z cierpienia. I ze smutku. Czy to one tworzą twoją duszę?
    - Bystre rozumowanie, jak na kobietę śmiertelną - przyznał. - Mrok zawsze pochłonie
    światło. Dlatego mój wybór pada na potęgę ciemności i korzystam z niej, podczas gdy ci,
    którzy chronią światło, zajmują się walką, polityką, dyplomacją i regułami gry.
    Jestem więc tutaj, by zakończyć to wszystko, jak sobie życzę. Cokolwiek czynicie, ty lub
    inni, by mnie powstrzymać, jest tylko żałosną grą na zwłokę. A teraz daj mi klucz.
    - Nie dostaniesz go.
    257
    Rozwścieczony, uniósł ramię do ciosu. Zoe udało się zrobić unik.
    Nieoczekiwanie zza zasłony śniegu wyskoczył Brad. Zauważyła błysk noża, ale nie
    widziała, w co uderzył. Runęła naprzód, lecz w tej samej chwili zachwiała się pod
    ciężarem Brada, odepchniętego z nadludzką siłą.
    - Co za śmiałość.
    Dostrzegła krew, intensywną purpurę na tle czerni. Potem Brad popchnął ją w tył i
    zasłonił sobą.
    - A ty? - odparował. - Ośmielisz się stawić czoło mężczyznie, czy wojujesz tylko z
    kobietami? - Zważył nóż w dłoni.
    - Albo śmiertelnymi - przemówił Pitte, torując sobie drogę przez śnieg. - Czy staniesz do
    walki z kimś z własnego świata, Kane? Moc przeciw mocy, bóg przeciw bogu?
    - Z przyjemnością.
    - Cofnij się, kobieto - warknął Pitte, gdy Rowena stanęła u jego boku.
    - O, tak. - Kane uniósł ramię. - Cofnij się.
    Powietrze zawibrowało od uderzenia. Zoe poleciała bezwładnie w tył i wylądowała ciężko
    na plecach tuż nad brzegiem rzeki. Obolała, z trudem przewróciła się na brzuch.. Kilka
    metrów dalej Brad z zakrwawionymi ustami czołgał się w stronę noża, który wypadł mu z
    ręki.
    Masując obolałe ramię, dzwignęła się na kolana i zobaczyła Rowenę leżącą nieruchomo
    na brudnym śniegu. Może już nie żyła? To w nią, uświadomiła sobie Zoe, Kane uderzył
    swoją mocą.
    Pitte krwawił, lecz wciąż trzymał się na nogach i walczył. Moc iskrzyła i dymiła w
    powietrzu, w błyskach światła i smugach mroku, przy wtórze potwornych,
    rozdzierających dzwięków.
    - Schyl się - nakazał Brad, splunął krwią i mocniej chwycił nóż.
    Zciana mgły i śniegu odgrodziła go od Kane'a.
    - Jedz na Wzgórze! - krzyknął do Zoe. - Zakończ to!
    - Nie wystarczy mi czasu.
    258
    Ciemność pochłania światło, pomyślała, pełznąc w stronę Roweny. Czuła przytłaczającą,
    zwycięską ciemność. Drżącymi palcami ujęła dłoń leżącej. Była lodowato zimna, Jęcz
    wyczuła słabe tętno.
    Bogowie mogą oddychać, pomyślała Zoe. I mogą umrzeć.
    Rozejrzała się i zobaczyła Pitte'a, który zawirował w przyklęku i uniknął o włos
    morderczego ciosu.
    - Pomóż mi - poprosiła z naciskiem. - Pomóż mi go powstrzymać.
    Uniosła głowę Roweny znad śniegu, potrząsnęła nią, podczas gdy Brad usiłował przebić
    się przez ścianę.
    Gdyby jej się udało ocucić Rowenę i wesprzeć dzięki temu moc Pitte'a, mogliby
    zwyciężyć. Nie chcąc dotykać śniegu stworzonego przez Kane'a, Zoe podpełzła do rzeki
    i zanurzyła dłonie, by nabrać wody.
    Zobaczyła odbicie młodej bogini, wojowniczki o twarzy takiej samej jak jej własna.
    - Pomóż mi - powtórzyła Zoe, zanurzając rękę w wodzie.
    I wydobyła miecz.
    Połyskiwał srebrzyście w przyćmionym świetle i śpiewał w podmuchach wiatru. Opływała
    go moc, czysta jak woda.
    Wstała, oburącz dzierżąc rękojeść. I natarła z uniesionym mieczem. Bojowy okrzyk
    wydobył się z gardła Zoe - niezupełnie jej własny okrzyk - na co Kane odwrócił się
    raptownie.
    Poczuła wstrząs, coś w rodzaju wyładowania elektrycznego, gdy przedarła się przez
    ścianę. Zwiatło rozbłysło w tysiące iskier. Huczało jej w głowie, osmalona skóra piekła
    żywym ogniem. Gdy Kane uniósł ramiona do uderzenia, wbiła mu ostrze prosto w serce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.