Index
James White Cykl Szpital kosmiczny (02) Gwiezdny chirurg
Gwiezdne Wojny 004 The Old Republic Oszukani
Gwiezdne Wojny 152 Przeznaczenie Jedi I Wygnaniec
Andre Norton and Mercedes Lackey Halfblood Chronicles 03 Elvenborn
Norton Andre Gwiezdny zwiad_2
Sue_Monk__K
D19850060Lj
Elizabeth Bevarly Kuszenie Monahana
Jacques Vallee Dimensions A Casebook Of Alien Contact
Gabriele Amorth Wyznania Egzorcysty
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alter.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    kołnierzu znajdowała się także brosza spinająca go pod szyją. Metal,
    z którego została wykonana, miał srebrzysty połysk, ale nie zaśnie-
    dział jak zwykłe srebro. Gwennan pomyślała, że jest to zapewne ten
    sam metal, z którego odlany został wisior. Kształtem przypominał
    oko  w owalnej płytce umieszczony był biały matowy kamień, jego
    powierzchnię przecinała pionowa, zielona zrenica, niczym ślepię kota
    spoglądającego w pełny blask lampy.
    Gwennan cofnęła się o krok. Ta brosza przyciągała jej uwagę ni-
    czym prawdziwe oko. Płaszcz zsunął się ze stołu na podłogę, a wyszy-
    te na nim znaki skryły się w cieniu. Tylko leżąca na wierzchu brosza
    pobłyskiwała lekko.
    Gwennan była niemal całkowicie pewna, że ta rzecz nie należała
    nigdy do Daggertów. Nie mogła zrozumieć, jak coś takiego trafiło po-
    między szmaty i skrawki gromadzone przez pannę Nessę.
    Pochyliła się, pochwyciła płaszcz i zgniotła go w dłoni. Choć
    początkowo wydawał jej się szorstki i ciężki, w rzeczywistości był
    znacznie lżejszy, niż przypuszczała, i bez trudu mogła podnieść go
    z podłogi jedną ręką.
    Do wnętrza starannie zamkniętej kuchni nie mógł przedostać się
    najmniejszy powiew wiatru, kiedy jednak podniosła zieloną tkaninę,
    zafalowała ona lekko i otarła się o ciało Gwennan. Temu, co się dalej
    działo, nie mogła już zapobiec. Powodowana jakąś obcą wolą okryła
    się płaszczem, którego sztywny kołnierz drapał ją w brodę. Resztkami
    siły woli nie dała się całkowicie pokonać tej obcej sile; nie pozwoliła,
    by jej dłonie zapięły broszę.
    Zielona tkanina okrywała całe jej ciało, niemal sięgając do podło-
    gi. Kiedy Gwennan spoglądała w dół, nie widziała nawet własnych
    nóg. Poruszyła ramionami, próbując zrzucić z siebie płaszcz. Sprzeci-
    wiał się jej wysiłkom, ale strach dodał jej sił i wreszcie uwolniła się od
    niego, choć krępował ją jak sieć oplatająca rybę.
    Przypomniała sobie fragment starej legendy. Ludzie Gór, którzy
    zamieszkiwali pod powierzchnią ziemi, czasami zapraszali do siebie
    105
    zwykłe ludzkie istoty. Jednak ktoś, kto spędził u nich choćby jedną
    noc, po wyjściu przekonywał się, że na powierzchni upłynęło wiele
    lat, że wszystko, co było mu dobrze znane, dawno już zniknęło.
    Gwennan ułożyła płaszcz na stole, chcąc przekonać się, dlaczego
    podszewka tak mocno do niej przywierała.
    Przesunęła palcem po wewnętrznej stronie płaszcza i natychmiast
    go cofnęła, a potem podniosła do ust, by zlizać kroplę krwi. Jakaś igła
    czy szpilka pozostawiona przez roztargnioną krawcową? Nie, we-
    wnętrzna strona płaszcza pokryta była& łuską.
    Pokryta łuską srebrzystoszara skóra  jeśli rzeczywiście była to
    skóra  wydawała się bardzo cienka, cienka jak papier. Miejscami łu-
    ski poodpadały od niej, pozostałe zaś tworzyły nieregularne szare pla-
    my.
    Być może był to efekt wywołany przez ciepło lampy, lecz z ułożo-
    nego na stole płaszcza zaczął unosić się jakiś zapach. Nie był to smród,
    który kojarzyła z istotami z Innego Zwiata. Wydawał się czysty i świe-
    ży, podobny do aromatu sosny. Stał się jeszcze wyrazniejszy, gdy pró-
    bowała zwinąć tkaninę. Choć tajemniczy płaszcz pobudził jej cieka-
    wość, nadal chciała uwolnić się od wszystkiego, co nie pochodziło
    z jej czasów. Dlatego też wytrwale składała płaszcz, który jednak wca-
    le nie chciał wrócić do poprzedniej postaci.
    W końcu westchnęła ciężko i poddała się. Broszka w kształcie oka
    leżała z boku, jakby wciąż jej się przyglądając. Gwennan wstała szyb-
    ko z miejsca i odsunęła na bok ten przeklęty płaszcz. Potem zebrała
    wszystkie fragmenty garderoby i schowała je do komody. Odkąd od-
    kryła, z czego zrobiona jest podszewka zielonego płaszcza, wolała go
    nie dotykać. Nie mogła jednak zostawić go na stole.
    Przemogła się i jeszcze raz spróbowała zwinąć płaszcz. Zapach
    wydzielany przez tkaninę wypełniał już całą kuchnię, gęstniał niczym
    dym kadzidła. Gwennan wzięła latarkę i zaniosła płaszcz do salonu,
    gdzie leżały już inne rzeczy, z którymi nie chciała mieć nic wspólnego.
    Powróciwszy do kuchni, dwukrotnie umyła ręce, do których przy-
    warł żywiczny zapach. Wyszorowała je proszkiem, choć był to zabieg
    bolesny i szkodliwy dla skóry. Potem zrobiła sobie herbatę z ziół, któ-
    re panna Nessa tak starannie posegregowała na kuchennych półkach.
    Te miały koić nerwy, ułatwiać zasypianie&
    Na zewnątrz wciąż padał śnieg. Gwennan postawiła kubek z her-
    batą na stoliku, usadowiła się na sofie, okryła dwoma kocami i sięgnę-
    ła po książkę. Wreszcie jej siła woli zaczęła zwyciężać w tej bitwie.
    Czuła, jak się uspokaja, jak opuszcza ją niepokój i podniecenie sprzed
    kilku chwil.
    106
    Trzeciego dnia śnieg przestał wreszcie padać. Gwennan, zniecier-
    pliwiona już zbyt długim uwięzieniem  obawiała się, że jeśli nie wyj-
    dzie wkrótce z domu, nie oprze się pokusie i powróci do rzeczy, które
    schowała w salonie  ogromnie się ucieszyła, słysząc znajomy warkot
    pługu śnieżnego. Mogła przynajmniej pójść do Newtonów i dowie-
    dzieć się, kiedy podłączą im telefon i prąd, żeby mogli znów wrócić
    do cywilizacji.
    Założywszy ciepłe, odporne na wilgoć ubranie, odważyła się wyjść
    na zewnątrz, choć musiała przekopać się w tym celu przez ogromną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.