Index James White Cykl Szpital kosmiczny (02) Gwiezdny chirurg Norton Andre Gwiezdny Krag Norton Andre Gwiezdny zwiad_2 Chris Manby Wojny w SPA Anderson Kevin J. & Moesta Rebecca OblÄĹźenie akademii jedi Gwiezdne Wojny 004 The Old Republic Oszukani Emilia Anna Kaczmarek Smoczy Płomień FRAGMENT DePalo Anna Dziecko fortuny BogusśÂaw WośÂoszaśÂski Sensacje Xx Wieku Ian Fleming Bond 08 (1960) For Your Eyes Only |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] po chwili znów popatrzyli na niego, zdezorientowani. - Drzwi pancerne - wyjaśnił Ben, jakby tłumaczył coś niezbyt pojętnej grupie młodzików. - To nieprawda, że te wielkie drzwi zostały wykonane tutaj. Wasze odlewnie świetnie sobie radzą z utylizacją metalowych kontenerów i wytwarzaniem metalowych części, ale są zbyt małe, żeby produkować drzwi pancerne. Te elementy muszą pochodzić z zakładów przemysłowych. I są zbyt duże, żeby zmieściły się w waszym wąskim tunelu. Więc skąd się wzięły? Oto kłamstwo numer trzy, naprawdę wielkie. To kłamstwo mówi, że tunel, którego używaliście do transportu, dwieście kilometrów kompletnej monotonii, jest potrzebny. Nieprawda. No i kłamstwo numer cztery. Kłamstwo, że jeśli zdarzy się coś złego i Baran Do na górze wyginą, wy zaczekacie, aż opadnie kurz, a potem zaczniecie kształcić nowych mędrców za pomocą telepatii. Nieprawda. Taka technika nie istnieje. W przeciwnym razie Ukryty przekazywałby swoje rozkazy na powierzchnię za pomocą telepatii, a nie komunikatora. Te drzwi pancerne zostały tu przewiezione większymi tunelami, pierwszymi tunelami, jakie tu prowadziły, a gdyby zdarzyło się coś złego, mieliście wrócić tymi tunelami na powierzchnię i zacząć szerzyć swoje nauki. Oto kłamstwa, w których większość z was żyła od nie wiem ilu lat. Zapewne tylko Ukryty i pierwsze pokolenie martwych mędrców Baran Do wie, gdzie znajduje się duży tunel. Ale gdzieś jest i teraz go potrzebujecie. - Ben spojrzał wyzywająco na Ukrytego. Ukryty jeszcze raz spróbować wstać. Ithia chciała go przytrzymać, jednak w końcu ustąpiła i stary Kel Dor zdołał się podnieść. Stanął przed Benem, nieugięty, nieubłagany. - A zatem zabiliście nas wszystkich, nie tylko siebie. Nie zdradzę tajemnic tego miejsca. Ani ja, ani nikt inny. Ben wpatrywał się w niego, niezrażony. - A więc twoja duma jest ważniejsza niż twoja misja, tak? Tutaj jesteś władcą, a na górze byłbyś tylko jeszcze jednym emerytowanym Mistrzem... i dlatego prawie pięćdziesięciu twoich uczniów musi zginąć. Ukryty popatrzył na niego gniewnie, ale nie odpowiedział. Zrobił to Burra. Wystąpił naprzód ze smutną miną. - Tunel jest tuż nad garderobą. Ukryty spojrzał na niego wymownie, z wyrazem zawodu w oczach. - Burra, tylko nie ty. - Sufit jest tam wykonany z syntetycznego kamienia, umiejętnie dopasowanego do naturalnego kamienia naokoło. Kilka uderzeń dłutem powinno odsłonić właz. Nad nim znajduje się turbowinda. Jej generator będzie wymagał konserwacji przed uruchomieniem. Ukryty wpatrywał się w niego bez słowa. Potem powolnym, niepewnym krokiem ruszył w stronę wyjścia z sali. Wyss podszedł i wziął go pod ramię. Było tak, jak powiedział Burra. Kilka minut pracy narzędziami górniczymi wystarczyło, żeby usunąć warstwę syntetycznego kamienia i odsłonić wbudowany w sufit właz i panel kontrolny obok niego. Na panelu znajdował się tylko jeden mechaniczny przełącznik, bez żadnych lampek ani odczytów informujących, czy działa, jednak Burra nie miał wątpliwości. - Aktywuje ładunek elektryczny, który otwiera właz. I tak też się stało. Po pstryknięciu przełącznika właz się rozsunął i stęchłe powietrze, zamknięte tam od jakichś sześćdziesięciu lat, wdarło się do pieczar zarodka Baran Do. Czekając, aż Burra i inni doprowadzą generator do stanu używalności, Luke odciągnął Bena na bok. - Zadziałałeś, hm... samodzielnie. - On by się nie zmienił, tato. Mogliśmy jedynie sprawić, żeby pozostali zwrócili się przeciwko niemu i wyciągnęli z niego informacje. Czy to byłoby lepsze wyjście? - Nie. To byłoby dla nich wstrząsem. Ale Ukryty mógłby zmienić zdanie, gdyby się z tym przespał. Odebrałeś mu tę szansę. - To prawda. Ale w ten sposób załatwiłem sprawę. Nikt nie zginął. Wyszło na jaw tylko trochę nieprzyjemnej prawdy, którą wszyscy musieli poznać. Tato, czasem nie należy czekać jeszcze jeden dzień. Czasem trzeba odciąć facetowi rękę. - Owszem, jeśli Moc tak ci podpowiada. Czy Moc kazała ci to zrobić? - Nie... nie wiem. - Ben wreszcie przybrał skruszoną minę. - Czy postąpiłem zle? - Nie wiem. - O, świetnie. W końcu jakaś użyteczna odpowiedz. Luke uśmiechnął się szeroko. - Tato, ty też poskładałeś to wszystko do kupy, prawda? Wielkość tunelu, drzwi pancerne, telepatia... - Tak. - Więc to, co zrobiłem, wcale cię nie zaszokowało. Wiedziałeś, że nie zasypią nas tu na zawsze. - Tak. I nawet jeśli postąpiłeś zle, to na pewno nie bardzo zle. Dodając do tego wszystko, co zrobiłeś dobrze w czasie naszego pobytu tutaj, i tak jesteś zdecydowanie do przodu. - Luke wyciągnął rękę i czule zmierzwił Benowi włosy. - Tato, uważaj! ROZDZIAA 29 Turbowinda powiozła Skywalkerów i pierwszą, badawczą grupę Baran Do kilometr w górę. Zatrzymała się w dużej komnacie, zastawionej przykrytymi jakimś materiałem śmigaczami, z których większość miała siedemdziesiąt albo więcej lat. Znajdowała się tam również rampa [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||