Index 0415147964.Routledge.Social.Reality.May.1997 Gimenez Bartlett Alicia Śmiertelny talk show Higgins Clark Mary Śmierć wśrĂłd róş Christie Agatha Śmierć w chmurach May Karol W lochach Babilonu 11. May Karol Smierc Judasza GR1094.Kat_Cantrell_Przystanek_Wenecja Wylie Trish Nagroda dla wytrwaśÂ‚ych Roberts Alison Rajska wyspa Anne McCaffrey Cykl Statki (4) Miasto, które walczyśÂ‚o |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] master Voglowi, to nie wiem, czy zechce panu podziÄ™kować za to, \eÅ› siÄ™ dlaÅ„ trudziÅ‚, a nawet \ycie nara\aÅ‚. MiaÅ‚ caÅ‚kowitÄ… sÅ‚uszność; wszyscy zresztÄ… podzielali jego zdanie. WyciÄ…gnÄ…Å‚em fant i otworzyÅ‚em. ByÅ‚ to pugilares do pieniÄ™dzy. Nie przemókÅ‚ wewnÄ…trz wcale. Ka\da przegródka zawieraÅ‚a skórzanÄ… kopertÄ™ zamkniÄ™tÄ… równie\ skórzanym jÄ™zyczkiem. OtworzyÅ‚em je i znalazÅ‚em w rozmaitych kopertach amerykaÅ„skie, angielskie, niemieckie, francuskie oraz inne jeszcze banknoty ogromnej wartoÅ›ci. ByÅ‚ to majÄ…tek, jaki rzadko kto trzymaÅ‚ w rÄ™ku, wyjÄ…wszy oczywiÅ›cie krezusów bankowych. ZdaÅ‚em sobie z tego sprawÄ™ z pierwszego rzutu oka. All devils! zawoÅ‚aÅ‚ Dunker, Å‚ypiÄ…c rozszerzonymi gaÅ‚ami. To sÄ… co najmniej miliony! Có\by to daÅ‚ syn mego ojca, aby stary Hunter byÅ‚ jego wujkiem lub stryjem. Pozwól nam pan przeliczyć! Nie odrzekÅ‚em. Wiemy ju\ teraz, \e zabraÅ‚em wÅ‚aÅ›ciwy pugilares. To nam wystarczy. Niechaj pierwszy przeliczy ten, do kogo te pieniÄ…dze nale\Ä…. WÅ‚o\yÅ‚em koperty do przegródek, zamknÄ…Å‚em pugilares i schowaÅ‚em. W jednym przedziale zauwa\yÅ‚em prócz pieniÄ™dzy jakieÅ› papiery, nie wyjÄ…Å‚em ich jednak ze wzglÄ™du na Dunkera. KorzystajÄ…c z mej, dobrodusznoÅ›ci, być mo\e, skÅ‚oniÅ‚by mnie do otworzenia ich i przeczytania. OpuÅ›ciliÅ›my Cieniste yródÅ‚o i pojechali na północny wschód. Przewodnikiem byÅ‚ nadal Winnetou. Nic ciekawego nie mogÄ™ powiedzieć o miejscowoÅ›ci. Noc zapadÅ‚a. Niebo byÅ‚o usiane gwiazdami, a powietrze tak czyste, \e mogliÅ›my goÅ‚ym okiem obejmować dalekie horyzonty. Po zapowiedzianych trzech godzinach szybkiej jazdy, wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ przed nami zwaÅ‚ wysoki i ciemny. Otó\ i Góra WÄ™\owa rzekÅ‚ Apacz, wskazujÄ…c przed siebie. ZakreÅ›liliÅ›my Å‚uk dookoÅ‚a wschodniego, niskiego podgórza. DotarÅ‚szy do północnej strony góry, mieliÅ›my jÄ… i jej zalesionÄ… porÄ™cz po lewej rÄ™ce. Las wrzynaÅ‚ siÄ™ licznymi rozgaÅ‚Ä™zieniami w równinÄ™. MknÄ™liÅ›my po niej d© zródÅ‚a, gdzie zamierzaliÅ›my urzÄ…dzić postój. Winnetou napomknÄ…Å‚, \e ju\ wnet zbli\ymy siÄ™ do wody i naraz osadziÅ‚ konia. Cyt, ani sÅ‚owa! szepnÄ…Å‚. PrzechyliliÅ›my siÄ™ ku przodowi i przyÅ‚o\yli rÄ™ce do pysków koÅ„skich, aby zapobiec parskaniu. Có\ takiego? zapytaÅ‚em po cichu. Czy widziaÅ‚eÅ› coÅ›? Nie, poczuÅ‚em. WciÄ…gnÄ…Å‚ w nozdrza powietrze i powiedziaÅ‚: CzujÄ™ ogieÅ„. Gdzie? Wprost przed nami. Pewno nad zródÅ‚em. Niechaj moi bracia na mnie poczekajÄ…! ZeskoczyÅ‚ z konia i podaÅ‚ mi cugle. Czy do zródÅ‚a tak blisko, \e dotrze tam parskanie naszych koni? Wprawne i czuÅ‚e ucho mo\e dosÅ‚yszeć. Dlatego lepiej bÄ™dzie, jeÅ›li cofniecie siÄ™ nieco. Winnetou zniknÄ…Å‚ wÅ›ród krzewin, które zamierzaliÅ›my objechać. CofnÄ™liÅ›my siÄ™ i zatrzymali w dostatecznie wielkiej, jak sÄ…dziliÅ›my, odlegÅ‚oÅ›ci. UpÅ‚ynęła dÅ‚uga chwila, zanim Apacz wróciÅ‚. Ja osobiÅ›cie nic nie czuÅ‚em; on, czÅ‚owiek natury, miaÅ‚ tak wyćwiczone i czuÅ‚e zmysÅ‚y, \e czasem po prostu nie mogÅ‚em siÄ™ powstrzymać od podziwu. WróciÅ‚ wreszcie i siadÅ‚ wyprostowany, co byÅ‚o znakiem nieomylnym, \e \adne niebezpieczeÅ„stwo w tym miejscu nam nie grozi. Moi bracia ucieszÄ…, siÄ™, skoro im opowiem kogo widziaÅ‚em rzekÅ‚. No, kogo? zapytaÅ‚ Dunker, najciekawszy spoÅ›ród nas. Squaw, która zwie siÄ™ JudytÄ…. Do wszystkich par diabłów! ChÄ™tnie bym jÄ… zobaczyÅ‚. NaopowiadaliÅ›cie mi tyle o owej osobliwej lady, \e ochota mnie bierze stanąć z niÄ… oko w oko. Nie minie to pana, master Dunker, rzekÅ‚ Emery. Nie tylko jÄ… zobaczysz, ale nawet bÄ™dziesz mógÅ‚ siÄ™ z niÄ… rozmówić. Jak to siÄ™ rozmówić? zapytaÅ‚em. No, wreszcie schwytamy owÄ… goÅ‚Ä™bicÄ™? JeÅ›li pozostanie na wolnoÅ›ci, mo\e nam wyrzÄ…dzić niejednÄ… szkodÄ™. WÄ…tpiÄ™. Przecie\ mamy pojmać ostatecznie naszego drogiego Jonatana. Naturalnie. Melton wyjechaÅ‚ na nasze spotkanie. Skoro nikogo w drodze nie znajdzie, pomyÅ›li, \e jesteÅ›my w pueblo, i tam pojedzie. JeÅ›li pozwolimy mu wysforować siÄ™ tak daleko, mo\e umknąć, a nawet Å›miem twierdzić, \e na pewno umknie. Natomiast, jeÅ›li spotka swojÄ… JudytÄ™, dowie siÄ™ od niej, \e tutaj jesteÅ›my. Nie pomknie do pueblo, jeno zostanie na miejscu, aby na czele Mogollonów schwytać nas w niewolÄ™. Czy nie mieÅ›ci ci siÄ™ to w gÅ‚owie? MiaÅ‚byÅ› sÅ‚uszność, gdyby siÄ™ sprawdziÅ‚o twoje przypuszczenie, \e spotka siÄ™ z JudytÄ…. Ale czy to pewne? No, niezbyt, przyznaÅ‚em nieco strapiony. A zatem lepiej schwytać JudytÄ™! Nie odezwaÅ‚ siÄ™ Winnetou. Nie powinniÅ›my jej chwytać, gdy\ spotka siÄ™ z Meltonem. PrzemówiÅ‚ z takÄ… pewnoÅ›ciÄ…, \e ja siÄ™ nawet zdziwiÅ‚em. Mój brat zdaje siÄ™, o tym nie wÄ…tpi? PrzyznajÄ™, \e nie mam tej pewnoÅ›ci. JeÅ›li Jonatan nie jest Å›lepy, jeÅ›li jego pięćdziesiÄ™ciu Mogollonów posiada oczy, to na pewno natknÄ… siÄ™ na biaÅ‚Ä… squaw. PowiedziaÅ‚em ju\, to droga do pueblo le\y w odlegÅ‚oÅ›ci pół godziny jazdy. Równina jest zupeÅ‚nie jaÅ‚owa, pozbawiona zarówno skaÅ‚, jak drzew i zagajników. BiaÅ‚a squaw rozpaliÅ‚a takie ognisko, \e mo\na by przy nim upiec wielkiego bawoÅ‚u i widać je z odlegÅ‚oÅ›ci wiÄ™kszej, ni\ ta, na której le\y droga do pueblo. Zlicznie! Kiedy Melton pojedzie tamtÄ™dy lub jeÅ›li jest w pobli\u, od razu zobaczy ognisko. Có\ jednak, jeÅ›li jeszcze go nie ma lub jeÅ›li ju\ go nie ma? Nie mógÅ‚ jeszcze tamtÄ™dy przejechać. ByliÅ›my wprawdzie daleko, a\ przy Cienistym yródle, ale dosiadamy ognistych biegunów, a poza tym gnaÅ‚ nas poÅ›piech. Melton i jego oddziaÅ‚ nie ma takich rumaków. Nic ich szczególnie nie nagliÅ‚o. JeÅ›li, jak przypuszczam, rozwinÄ™li normalnÄ… szybkość indiaÅ„skÄ…, to nie mogli jeszcze minąć tej okolicy. Poniewa\ zródÅ‚o, nad którym obozuje Judyta ze swoim oddziaÅ‚em posiada najlepszÄ… w okolicy wodÄ™, a ponadto Mogollonowie przyjdÄ… tutaj na czas wypoczynku, przeto jest wielce prawdopodobne, \e skierujÄ… siÄ™ ku wodzie. To\ to byÅ‚oby gaudium nie lada! uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Anglik. Za jednym pociÄ…gniÄ™ciem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||