Index
H101. Herries Anne Tajemnice Opactwa Steepwood 09 Szansa dla dwojga
Brendan Mary Dumne i piekne 02 Tajemnica portretu
Hitchcock_Alfred_ _PTD_30_ _Tajemnica_futrzanego_misia
Alfred Szklarski Tajemnicza Wyprawa Tomka
Anton Shari 02 Tajemniczy minstrel
Nora Roberts Tajemnicza gwiazda
Cartland_Barbara_Tajemnica_Anuszki
102 Pan Samochodzik i tajemnica Araratu
Roberts Nora_Tajemniczy sąsiad
Deborah Siegel Sisterhood, Interrupted From Radical Women to Girls Gone Wild (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hardox.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Słyszeliśmy wiele opowieści o Oregonie i chcieliśmy go zobaczyć na własne oczy. -
    Uśmiechnął się i odchylił do tyłu. - Pewnego wieczoru byłem w saloonie w Albany i
    nawiązałem rozmowę z tym właśnie komiwojażerem. Przyjechał wtedy prosto z Gridley, a
    należy do ludzi gadatliwych.
    - Mieliśmy szczęście, że wybrał się pan do saloonu akurat w ten wieczór. - Bazgrała
    jak kura pazurem i miała tylko nadzieję, że zdoła pózniej odczytać swoje notatki. - Jak się
    panu podoba życie tutaj?
    - Jest pięknie, a ludzie są przyjazni.
    - Czy ma pan jakieś szczególne plany związane z tym hotelem?
    - Trzy pokoje trzeba odmalować i należałoby popracować trochę nad dachem. -
    Wzruszył ramionami. - Chciałbym, żeby po prostu było tu czysto.
    Podziękowała mu i wyszła z hotelu. Było południe i Gil prawdopodobnie martwił się o
    swój żołądek. Wpadła do domu, spakowała lunch i wróciła do jego pokoju.
    Zastukała do drzwi i uchyliła je.
    - Nie śpisz?
    - Nie ma tu nikogo. Jakim cudem mógłbym się zmęczyć? Zaparł się stopami i
    podsunął trochę wyżej na łóżku. Sara weszła do pokoju energicznym krokiem, policzki miała
    zaróżowione, a włosy rozwiane przez wiatr. Och, gdyby tak mógł chwycić ją w ramiona,
    dumał, i całować ją, aż im obojgu zbraknie tchu, i kochać się z nią nago, aż zasną wtuleni w
    siebie. Sara rzuciła plik kartek na łóżko obok jego nóg.
    - Dobrze wyglądasz. Przyniosłam ci coś. - Odsunęła swoje kartki i podała mu gazety.
    - Dzięki. - Rzucił okiem na prasę i przeniósł wzrok z powrotem na nią. Kiedy Sara
    wyjdzie, będzie miał aż nadto czasu na czytanie. - Czego chciał Charles?
    - Ma zamiar opublikować oświadczenia kandydatów w bieżącym wydaniu gazety, a ja
    musiałam przeprowadzić wywiad z biznesmenem. - Podała mu zupę i gorącą kawę.
    - Kartoflanka. - Spróbował i uśmiechnął się. - Miałaś czas ją ugotować?
    - Ale skąd - powiedziała patrząc, jak znad miski unosi się para. - Ugotowała ją
    Phoebe. - Postawiła miseczkę z upieczonym jabłkiem na małym stoliku. - To też ona. - Gil
    jadł zupę z takim entuzjazmem, że aż jej własny żołądek zaburczał w proteście. - Czy
    potrzebujesz jeszcze czegoś?
    - Nigdzie jeszcze nie idziesz. Siadaj tutaj i wypij kubek kawy. - To była Sara, którą
    zwykł widywać w mieście, daleka, myślą zawsze wybiegająca o krok w przód.
    - Musiałam porozmawiać z kilkoma kandydatami. - Popatrzyła mu w oczy. Mogła
    zatrzymać się na kilka minut. Nalała kawy do kubka i usiadła. - Powiedziałam Charlesowi, że
    nie interesuje cię kandydowanie do rady.
    - Dobrze. A więc załatwione. Wzruszyła ramionami.
    - On chce o tym z tobą porozmawiać.
    - Po co są te wywiady? - Gil wymienił miskę po zupie na pieczone jabłko.
    - Charles opublikuje krótkie oświadczenia każdego z kandydatów w bieżącym
    numerze. Miejmy nadzieję, że wyrówna to ich szanse i głosowanie nie zmieni się w konkurs
    popularności.
    - Napisałaś swoje? - Wbił łyżkę w delikatne jabłko. Sara kiwnęła głową i popijała
    dalej kawę.
    Gil zauważył figlarny wyraz jej oczu.
    - Mogę je przeczytać, zanim ukaże się gazeta?
    - Czemu nie? - Spojrzała mu prosto w oczy. - Chciałabym usłyszeć twoje zdanie. -
    Wyciągnęła kartkę z kieszeni i podała mu ją.
    Gil szybko przebiegł oczami tekst i popatrzył na nią Z jedną brwią uniesioną w górę.
    - Naprawdę chciałabyś zostać prezydentem? Sara patrzyła na niego szeroko otwartymi
    oczami.
    - Ty w to wierzysz?
    - Tak tu napisałaś - powiedział postukując w kartkę. - Jeżeli zależy ci na wielbicielach,
    wolna miłość powinna przykuć ich uwagę.
    - Czy uważasz, że mnie o to właśnie chodziło? - Sara wpatrywała się w niego
    przerażona.
    Gil uniósł jedno ramię w górę.
    - Ale zapewne przysporzy ci głosów, czyż nie?
    - Nie! Chciałam ich przekonać, do jakiego stopnia się nie nadaję... - Przekrzywiła
    głowę na bok. - Czy ty nigdy nie spoważniejesz?
    - A nie jestem poważny?
    - Boże, mam nadzieję, że nie. - Opadła z powrotem na krzesło. - Niekiedy jesteś wręcz
    niemożliwy.
    - Jesteś za mądra, żeby tak mówić - powiedział cicho.
    - Nie o to mi chodziło... - I minę, i głos ma zdecydowanie nieprzyzwoite, pomyślała
    usiłując opanować drżenie pełznące w dół po kręgosłupie.
    - Nie martw się, Saro. - Zachichotał. - Czy nie łatwiej byłoby zrezygnować z
    kandydowania? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.