Index Harry Harrison Stars And Stripes 02 Stars And Stripes In Peril v3.0 (lit) Anne McCaffrey Ship 02 Partner Ship Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 02 Niewolnicy miĹoĹci Cabot Meg Papla 02 Papla wielkim mieĹcie Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 02] Voice of Crow Heather Rainier [Divine Creek Ranch 02 Her Gentle Giant 01] No Regrets (pdf) Celmer, Michelle Black Gold Billionaires 02 Eiskalte Geschafte, heisses Verlangen Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiÄĹźniku (02) Blask twoich oczu Aubrey Ross [Enslaved Hearts 02] Pleasures [EC Aeon] (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Grace, zaczekaj, nie musisz sprzedawać gospody! zawołał od progu. Odwróciła się gwałtownie, jakby coś ją ukąsiło, i wpatrzyła się w niego szeroko otwartymi oczami. Alaine? Zbliżył się do niej w dwóch krokach. Ja, we własnej osobie. Potężnej postury opat ociężale podniósł się z rzezbionego krzesła, podobnego do tronu. Kim jesteś, młody człowieku? sapnął. Jakim prawem zjawiłeś się tu nieproszony i niezapowiedziany? Alaine złożył mu krótki ukłon. Jestem Alaine z Darby, wasza eminencjo. Proszę wybaczyć mi tak gwałtowne najście, ale musiałem pilnie porozmawiać z panną Brewer. Wyszarpnął Grace pergamin z garści i ujął jej dłoń. Gospoda Pod Wytrwałym Wędrowcem nie jest już na sprzedaż. Chodz, kochana, zabieram cię do domu. Pociągnął ją za rękę, ale nie ruszyła się z miejsca. Powinien wiedzieć, że nie pójdzie mu z nią tak łatwo. Co to ma znaczyć, że już nie jest na sprzedaż? Jak miał w przytomności opata wszystko jej tłumaczyć, a potem prosić o rękę? Twój ojciec zmienił zdanie. ~ Miał nadzieję, że Watt wybaczy mu to drobne łgarstwo. Miał w końcu dosyć grosza, aby kupić jego gospodę, a przynajmniej tak zapewniał go wuj Matthew. Grace popatrzyła na niego niepewnie. Ale... Przeproś jego eminencję, że niepotrzebnie zajęłaś mu czas, i jedzmy szybko z powrotem. Wielmożny opat ma z pewnością ważniejsze obowiązki, niż kupowanie gospody. Duchowny gniewnie zacisnął usta. Zostaw tę dziewczynę. Nie, ojcze Alaine pociągnął Grace ku sobie. Powiedziałeś, że zwiesz się Alaine z Darby? Głos opata brzmiał groznie. Sir Alaine z Darby, siostrzeniec lorda Matthew, serdecznego przyjaciela lorda Johna z Gaunt. Wzmianka o Johnie, co było do przewidzenia, natychmiast złagodziła atmosferę. Co prawda John nie upoważnił go do powoływania się na jego osobę, lecz Alaine był pewien, że stary druh wuja wybaczy mu to nadużycie. Tym razem Grace nie protestowała, kiedy pociągnął ją do wyjścia. Grace, ciągle jeszcze zbyt oszołomiona, by myśleć rozsądnie, miała ochotę zadać Alaine owi dziesiątki pytań, które cisnęły się jej na usta. Kto to jest John Gaunt? wykrztusiła wreszcie. Skarbnik królewski. Królewski... Zatrzymała się w pół kroku. Przyjaznisz się z królewskim skarbnikiem? Owszem. I jestem ulubionym partnerem króla do fechtunku, jak również jego ukochanym minstrelem. Czy możemy już iść? Nie, czekaj... Za wszelką cenę usiłowała się pozbierać. Jeszcze przed chwilą rozmawiała z opatem w kancelarii, gdy zwariowany minstrel siłą ją stamtąd wyciągnął. Ale nie miała ochoty się wyrywać. Tylko co Alaine tutaj robi? Przecież miał zabawić w zamku Darby aż do Trzech Króli. Było jednak oczywiste, że zdążył już wpaść do gospody i porozmawiać z rodzicami, bo inaczej skąd by wiedział, gdzie jej szukać? Jeszcze teraz prześladował ją smutny, zaszczuty wyraz ich twarzy. Czy tato zmienił zdanie? Alaine uśmiechnął się wstydliwie, jak mały chłopiec przyłapany na kłamstwie. Jedzmy, wytłumaczę ci wszystko po drodze. Przed wejściem stał potężny, groznie wyglądający czarny ogier. Alaine zebrał wodze, wskoczył na siodło i wyciągnął rękę do Grace. Dasz radę wsiąść? Popatrzyła w górę i z powątpiewaniem pokręciła głową. Alaine zachichotał i wyjął nogę ze strzemienia. W takim razie włóż tu stopę i chwyć mnie za ręce, to cię wciągnę. Po chwili usadowiła się bokiem w siodle w bezpiecznym kręgu ramion Alaine a. Byłoby jej całkiem dobrze, gdyby ziemia nie znajdowała się tak daleko w dole. Ale wielki koń miał niespodziewanie lekki i równy chód, więc szybko odprężyła się, ukołysana ciepłem objęć minstrela. Nie miała ochoty zaburzać jednostajnego rytmu jazdy, ale pytania domagały się odpowiedzi. Obiecałeś, że wszystko mi wytłumaczysz. Poczuła, jak głęboko nabrał powietrza i wypuścił je z piersi. Najpierw muszę ci wyjaśnić, że twój ojciec wcale nie zmienił zdania. Ale zmieni je, bo wspomniałem mu o kupcu. Więc skłamałeś opatowi? żachnęła się. Co to za kupiec? Ja odparł po chwili milczenia. Odchyliła głowę, aby popatrzeć mu w twarz, i zobaczyła zaciśniętą, twardą linię szczęki. Alainie, pierwszego dnia musiałeś rąbać drzewo, aby zapłacić za swój nocleg, a teraz mówisz, że masz dosyć grosza, by kupić naszą gospodę? Mówię prawdę. Przekonasz się. Czekał w napięciu na gniewną reprymendę, a tymczasem dostrzegł, jak po policzku Grace z wolna toczy się łza. Nie potrzebujemy dobroczyńcy, sir Alaine wyszeptała udręczonym głosem. Zsadz mnie i jedz w swoją stronę, a ja wrócę do opata i spróbuję ponownie przekonać go do kupna. Sir Alaine? Gwałtownie ściągnął wodze. Nie kupuję twojej gospody w odruchu miłosierdzia. Robię to, ponieważ... bo... Jezu, czy te słowa wreszcie przejdą mu przez gardło? Tyle razy układał sobie w myśli, co jej powie, a oto jedna łza wystarczyła, by język stanął mu kołkiem. %7ładne słowa nie wydały mu się teraz właściwe, nawet strofy ballady, którą dla niej napisał. Ponieważ chcę ciebie, Grace. Gospoda i los twoich rodziców są dla mnie ważne, ale nie aż tak. Mnie? wyjąkała. Tak, jeśli tylko ty mnie zechcesz. Wyjdz za mnie, a wychowamy nowe pokolenie karczmarzy. Jej gniew zelżał, ale ciągle była spięta. Mam zostać twoją żoną? Szlachetni kawalerowie nie żenią się z córkami karczmarzy. Mnie też mówiono, że nie zostanę minstrelem, a jednak nim jestem. Och, Alaine... Objęła go za szyję. Byłby całkiem szczęśliwy, gdyby nie zgaszony ton jej głosu. Choć nie odpowiedziała mu na najważniejsze pytanie, przytulił ją mocno i dotknął nosem jej szyi, chłonąc cudowny zapach. Kocham cię, Grace, i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Pieniądze, które przywiozłem, są twoje i zrobisz z nimi, co zechcesz. Wyremontuj za nie Wędrowca albo kup gospodę w innej wsi, albo po prostu wrzuć je do rzeki, jeśli tak ci się spodoba. Lecz pozwól mi być z sobą, pozwól, bym budził się co rano w twoich ramionach. Odsunęła się od niego, walcząc z napływającymi łzami. Miała przerazliwie smutny uśmiech. Ja też cię kocham. Wyszłabym za ciebie natychmiast, gdybym wiedziała, że potem mnie nie znienawidzisz. Już otwierał usta, żeby zaprotestować, lecz położyła mu palec na wargach. Alaine, a co z twoją muzyką? Przecież nie możesz bez niej żyć. Twoja dusza wyschnie jak kwiat bez wody, jeśli zamiast wędrować z lutnią, będziesz musiał rąbać drwa na opał i zatykać mysie dziury. I co z tego, że nie będzie już włóczęgi, oklasków, fet i łatwego grosza? Muzyka będzie zawsze. Tylko jak ma jej to wytłumaczyć? Delikatnie ucałował palec pieczętujący jego usta, a potem go odsunął. Muzyka nigdy mnie nie opuści, Grace. Nadal mogę dawać ludziom chwile szczęścia i wzruszeń. To mi wystarczy, bo odkąd jesteś w moim sercu, stałaś się też częścią mojej muzyki. Nie wyglądała na przekonaną. Czy będziesz szczęśliwy, grając dla wędrowców i gości w naszej gospodzie? Kiedy zapragnę wielkiej fety i uznania możnych, pojedziemy do zamku Darby i tam pośpiewam sobie za wszystkie czasy odparł pogodnie. Wuj Matthew będzie zachwycony. Zresztą jeśli szybko cię tam nie zawiozę, ciotuchna nie będzie chciała mnie widzieć na oczy. Pewnie przesadzasz. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||