Index GR820. (Duo) Lewis Jennifer PrzeĹomowa noc Jennifer Armintrout LightworldDarkworld 01 Queene of Light GR470. Greene Jennifer PocaĹunek ksiÄcia Jennifer Taylor Lekcja miĹoĹci Blake Ally Zamek w chmurach Crouch Blake Pustkowia Blake Jennifer OgrĂłd grzechu Eichelberger Wojciech CiaśÂo i dusza Alfred Szklarski Tajemnicza Wyprawa Tomka Jacques Vallee Dimensions A Casebook Of Alien Contact |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Zamykając za sobą metalowe drzwi, czuła się jak ktoś, kto dobił do bezpiecznej przystani. Westchnęła z ulgą i przekręciła klucz. Karawaning, zrobiony z metalu i szkła, był bardzo nagrzany przez słońce i unosiły się w nim drażniące zapachy syntetycznych tkanin i kleju do drewna. Idąc do małej łazienki, Julie włączyła klimatyzację. Myjąc ręce nad umywalką, usłyszała jakieś grzechotanie. Spojrzała w górę, myśląc, że może to powietrze z takim hałasem wydostaje się przez otwór w klimatyzatorze. Mogło to się zdarzyć, jeżeli klimatyzator zle działał. Julie zrobiła pół kroku, sięgając po ręcznik. Grzechot rozległ się ponownie. Dobiegał gdzieś z dołu; był coraz wyrazniejszy. Julie przeszedł po plecach dreszcz przerażenia. Znieruchomiała. Powoli, stopniowo schyliła głowę i spojrzała pod nogi. Wąż był czarny, błyszczący, z szarymi plamami. Leżał zwinięty w kącie utworzonym przez ścianę i stanowisko prysznica, przed komodą. Głowę miał podniesioną, kręcił nią na wszystkie strony, a grzechotka na wyprężonym ogonie sterczała nad nim. Bagienny grzechotnik. Ta myśl przemknęła jej przez głowę jak błyskawica. Julie od razu przypomniała sobie, co czytała o takich wężach w książkach i co słyszała od Reya, który radził jej, jak ma się zachowywać na bagnach, chcąc uniknąć niebezpieczeństw. Jej gołe nogi pod wąską spódnicą wydawały się bezbronne. Serce waliło w piersi ze zdwojoną szybkością. Mięśnie zesztywniały; była jak sparaliżowana .. Przerażenie odebrało jej na chwilę zdolność myślenia. Gdyby krzyknęła, wzywając pomocy, wąż mógłby zaatakować. Gdyby nie ruszyła się z miejsca, samo ciepło jej ciała czy ruchy kłatki piersiowej przy oddechu mogły spowodować atak gada. Na ostrych koniuszkach zębów jadowych błyszczało światło.Język gada wysuwał się i cofał błyskawicznie, jak gdyby smakując powietrze. Grzechotka na ogonie wydawała ciche dzwięki. Julie pomyślała, że nie może wiecznie tak stać. Wąż nie miał zamiaru się ruszyć. Zresztą nie miał gdzie pójść, był zapędzony w róg; obecność Julie powodowała, że znajdował się w pułapce. Oboje - ona i wąż - przerażeni, tworzyli znieruchomiały żywy obraz. Możliwe było, że wąż zaatakuje. Ale możliwe też było, że tego nie zrobi. W najgorszym razie istniało coś takiego jak surowica. Ta ostatnia myśl, pojawiając się w racjonalnej części jej umysłu, spowodowała, że Julie odprężyła się. Rzuciła się w tył przez drzwi łazienki i uderzyła z hukiem o ścianę przedpokoiku. Odpychając się od niej, sięgnęła do wąskich drzwi łazienki i zatrzasnęła je. Odsunęła się, wstrząsana konwulsyjnymi dreszczami. Podchodząc do kuchennego stołu skrzyżowała ręce na piersi, biorąc jak gdyby samą siebie w ramiona i ściskając się mocno. Wiedziała, że ta reakcja nie jest racjonalna. Była instynktowna, a co za tym idzie, niekontrolowana. Chwilę pózniej, kiedy spuściwszy głowę zamknęła oczy, spróbowała opanować drżenie i zastanowić się, w jaki sposób wąż dostał się do środka. Zewnętrzne drzwi były zamlrnięte - wchodząc otworzyła je swoim kluczem. Zamykano je na noc. W ciągu dnia jednak nie zawsze to robiono. Ale nawet i w takich wypadkach drzwi nigdy nie były uchylone, gdyż Julie zostawiała włączoną klimatyzację. Jeżeli zdarzyło się, że metalowe drzwi zewnętrzne nie zostały zamknięte, to zawsze pozostawały jeszcze wewnętrzne drzwi z siatki drucianej, które szczelnie przylegały do wysokiego metalowego progu. No tak, a poza tym drzwi to nie wszystko, gdyż wejście znajdowało się kilka stóp nad ziemią. Do wnętrza prowadziły metalowe spuszczane stopnie, które wisiały jakąś stopę nad ziemią. Karawaningi, przyczepy mieszkalne i podobne do nich pojazdy, budowane z myślą o obozowaniu w miejscach oddalonych od cywilizacji i w zupełnej głuszy, były tak skonstruowaner że dzicy goście nie mieli [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||