Index Brendan Mary Dumne i piekne 02 Tajemnica portretu Clark Mary Higgins Noc jest mojÄ porÄ Laurie King Mary Russel 07 The Game McComas_Mary_Kay_ _PocaĹuj_mnie Higgins Clark Mary ĹmierÄ wĹrĂłd róş 19. Pojedynek Balogh Mary Mroczny AnioĹ Balogh Mary Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Baxter Mary Lynn NajwaĹźniejsza noc Alan Dean Foster Icerigger 3 Deluge Drivers |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Jak gdyby przypominając sobie sytuację, w której usłyszał od niej ostatnio podobne słowa, zmrużył oczy i zacisnął szczęki. Zdawało się, że jeszcze chwila i wybuchnie. - Matt... ja... - Ocochodzi, Brittany? Odstawiła filiżankę i skrzyżowała szczupłe ramiona na piersiach. - Muszę ci coś powiedzieć. - Ach, więc o to chodzi. Decyzja została podjęta. Wydusicie ze mnie... - Ależ nie! - Potrząsnęła gwałtownie głową. - Notooco? Nic nie rozumiem. - Ja... ja nie przyszłam rozmawiać o twoim rosz- czeniu - odezwała się Brittany po dłuższej przerwie. Wbił w nią taki świdrujący wzrok, że straciła odwagę. Ale tylko na sekundę. Przyjechała tu, by rozegrać swoją partię niezależnie od wszystkiego. - Docholery! Jeśli się nie pośpieszysz... - Jestemwciąży, Matt. Doznanywstrząs pozbawił jegotwarz wyrazu. Serce Brittany ścisnęło się z bólu. Miała wrażenie, że rozrywa się na kawałki. - Cotakiego?! Wciągnęła spazmatycznie powietrze. O mój Boże, pomyślała. Jego słowa i ton, jakimzostały powiedziane, dotknęły ją do żywego. Sprawdziły się jej najgorsze jan+a43 us o l a d n a c s obawy. Nie mogła mieć pewności, jak zareaguje, ale wyobraziła sobie taki właśnie scenariusz. Powinna być więc przygotowana. Ale nie była. I sprawiło jej to ból. Ból tak wielki, że czuła się jak zbity pies. Przecież do tego, by zajść wciążę, potrzeba dwóch osób. Ajemu ich igraszki włóżku sprawiły taką samą przyjemność jak jej. I konsekwencje powinni ponieść oboje, po pierwsze za to, że pozwolili, by do tego doszło, a po drugie, że nie przedsięwzięli żadnych środków ostrożności. Idiotka! Idiotka! Idiotka! - powtarzała sobie wkół- ko, gdy doktor powiedział jej, że jest wciąży. Nie tylko potępiła samą siebie, ale wpadła w istną panikę. Dlaczego więc czuła się taka zawiedziona reakcją Matta? Być może dlatego, że patrzył na nią, jakby była powietrzem. Aprzecież słyszał ją, słyszał każde słowo, które wypowiedziała. - Będę miała dziecko - powtórzyła cicho. -Two- je dziecko. Ichoczy się spotkały. Czas niemal stanął w miejscu. Każda sekunda zdawała się trwać wieczność. - Ja... - Zamknął usta, jakgdybynieznajdując słów. - Pomyślałam sobie, że masz prawo wiedzieć - wyszeptała, cała drżąc z napięcia. - Dlatego przyjechałam. Ale niczego od ciebie nie oczekuję. - Toznaczy? - Oczyzwęziłymu się jakszpareczki. Byłoznacznie gorzej, niż sobie wyobrażała. Stał przed nią zimny, nieprzystępny niczym potężna góra lodowa. - To znaczy, że zamierzamsama zająć się dzieckiem, ponieważ przerwanie ciąży... jan+a43 us o l a d n a c s - Przerwanie ciąży! - Twarz Matta zrobiła się purpurowa z gniewu. - Nigdy! Słyszysz?! - Przestań! - Brittanyzasłoniła uszyrękami. Matt zaklął głośno. - Nie pozwoliłeś mi skończyć. - Nowięc skończ. - Nigdy nie przyszło mi do głowy, by się pozbyć... dziecka. - Czemu nie? Nie umiem sobie wyobrazić, byś mogła go pragnąć. Miała uczucie, że ktoś zaciska pętlę na jej szyi. Azy napłynęły jej do oczu. - Nie zdawałamsobie sprawy, że tak bardzo mnie nienawidzisz. - Wcale cię nie nienawidzę. - Jego głos przypominał dzwięk tłuczonego szkła. - Choć myślę, że wszystko byłoby wówczas prostsze. Zapadłodługie milczenie. - Na pewnojesteś wciąży? - Na pewno. - Nie ma mowyo pomyłce? - Czymamci przynieść zaświadczenie odlekarza? - Nie. I znówcisza. - Posłuchaj, ta rozmowa do niczego nie prowadzi, pojadę już... - Niesądzę - powiedział, chwytając ją za ramię. Brittanypopatrzyła na jegodłoń, potemna niego, przez całyczas modląc się, bynie wybuchnąć płaczem. Stali niebezpiecznie bliskosiebie. - Słucham? - Nigdzie nie pojedziesz, dopóki wszystkiego nie ustalimy. Wyszarpnęła rękę i ruszyła w stronę drzwi. Więcej jan+a43 us o l a d n a c s nie była w stanie znieść. Czuła, że traci panowanie nad sobą. Musi się stąd wydostać, zanimzrobi z siebie kompletną idiotkę. - Jeśli idzie omnie, podjęłamjuż decyzję. - Guzik prawda! Skoro jesteś w ciąży, nie ma mowy, by moje dziecko urodziło się bękartem! - Cowięc proponujesz? Słowa Brittany, wypowiedziane spokojnym tonem, zapadły w ciszę niczymkamień. - Proponuję ci małżeństwo, ot i tyle. Serce zaczęłobić jej jakoszalałe. - Czy... czy ty wiesz, comówisz? - Tak, wiem. Czy wyjdziesz za mnie? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||