Index
Brooks, Terry Landover 05 Witches' Brew
Terry Brooks Kapitan Hak
First King of Shannara Terry Brooks
Boge Anne Lise Grzech pierworodny 04 Dziecko miłości
Blake Jennifer OgrĂłd grzechu
021. Lang Rebecca Zorza polarna
Grammar Practice PRE INTERMEDIATE
Dom na klifie Barbara Delinsky
He
Hogan, James P Giants 5 Mission to Minerva
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hardox.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    uwierzyć.
    Wystarczyło jednak, że zobaczyła bufet śniadaniowy, a ciało gwałtownie
    przypomniało jej, że wciąż istnieje, nawet w raju. Jeden z kelnerów zapytał tylko o numer
    bungalowu, zapisał go na swojej liście i powiedział, że może sobie wybrać stolik i że cały
    bufet jest do jej dyspozycji.
    Kiedy gapiła się na zastawiony dziesiątkami smakowicie pachnących potraw stół, już
    po raz drugi tego dnia przyszło jej do głowy, że być może wolność wyboru jest pojęciem
    nieco przereklamowanym. Poza kilkoma potrawami, które potrafiła zidentyfikować - jak
    jajecznica, jajka sadzone, francuskie tosty, naleśniki, mleko, jogurt, płatki śniadaniowe, sery
    czy szynka - były takie, których składu i smaku mogła się tylko domyślać, ale przy
    większości nie miała nawet pojęcia, czy są słone, czy słodkie.
    Gdyby była z nią mama, coś by jej doradziła, ale Sara nie mogła narzekać; miała to, co
    jeszcze wczoraj rano, kiedy wylatywała z Nowego Jorku, wydawało jej się zupełnie
    niemożliwe. Mogła spędzać ferie, jak chciała i - co ważniejsze - z kim chciała.
    A to, że będzie je spędzać sama, chyba jej nie groziło. Kiedy nałożyła sobie pełny
    talerz - przy wyborze postanowiła w końcu kierować się wyłącznie wyglądem potraw - i idąc
    w stronę rozstawionych na świeżym powietrzu stolików, zerknęła na basen, zobaczyła na jego
    brzegu grupę młodych ludzi, mniej więcej jej rówieśników. Nie tylko ona ich dostrzegła.
    Jeden z chłopców z daleka przesłał jej uśmiech, powiedział coś do swego towarzysza, po
    czym obaj zaczęli do niej machać, dając znaki, żeby się do nich przyłączyła.
    Pokręciła głową i uniosła talerz, by pokazać im, że jeszcze nie jadła śniadania.
    Chłopcy rozłożyli ręce i jeden z nich coś zawołał, nie słyszała jednak co; nie była nawet
    pewna, w jakim języku.
    32
    Pomyślała, że w ciągu najbliższych dni z pewnością trafią jej się okazje, by poznać
    różnych ludzi, i zadowolona, że nie grozi jej samotność, usiadła przy stoliku w cieniu drzewa
    kształtem przypominającego afrykańskie akacje. Wyglądało tak, jakby ktoś ściął jego
    wierzchołek, tak że tworzył płaską jak stół powierzchnię. Ale to nie jego kształt przyciągał
    najbardziej uwagę. Drzewo tonęło w kwiatach o czerwonej barwie, tak intensywnej, że Sarze
    przyszło do głowy tylko jedno określenie tego koloru:
    ognisty. Kilka dni pózniej usłyszała od kogoś, że to drzewo właśnie tak jest tu
    nazywane - ogniste.
    Trochę dziwnie się czuła, siedząc sama. Pierwszy raz w życiu jadła sama posiłek w
    hotelowej restauracji. Powinna czuć się dorośle, ale nic podobnego. Przyszło jej do głowy, że
    musi raczej wyglądać jak dzieciak, który bawi się w bycie dorosłym, i nagle zapragnęła, żeby
    pojawili się rodzice. Przez chwilę wpatrywała się w asfaltową dróżkę, którą tu przyszła, z
    nadzieją, że ich zobaczy. Po chwili dopiero uświadomiła sobie, że to zupełnie niemożliwe.
    Mamie poranna toaleta zajmowała zawsze prawie godzinę, wiec nawet gdyby wstali zaraz po
    wyjściu Sary, i tak nie mogłaby się ich spodziewać wcześniej niż za pół godziny. Zakładając,
    oczywiście, że zdecydowaliby się na restaurację przy basenie, a nie na którąś z dwóch pozo-
    stałych.
    Zabrała się więc za jedzenie i już po chwili nie była sama. Nawet nie zauważyła, kiedy
    na jej stoliku usiadł mały czerwono - żółty ptaszek, który wyraznie liczył na jakiś
    poczęstunek. Odłamała kawałek chleba, pokruszyła go i rozsypała na stole. W tym momencie,
    nie wiadomo skąd, zleciało się kilka innych, tak samo ubarwionych ptaków i nie mogła już
    nadążyć z kruszeniem chleba.
    - Hej! - zawołała ze śmiechem, widząc, że z dwóch kromek został jej już tylko mały
    kawałek. - Ja też bym chciała coś zjeść. - Do jej czerwono - żółtych współbiesiadników
    najwyrazniej to nie dotarło, bo ani myśleli opuszczać jej stolika. - Wiem, pewnie nie
    rozumiecie po angielsku. Następnym razem, jak tu przyjadę, będę już mówić po francusku -
    obiecała im i sobie, po czym musiała odsunąć jednego natręta, który zrobił się tak bezczelny,
    że nie czekając na okruszki, zaczął sięgać dzióbkiem do jej talerza.
    Gdy skończyła, nie wstała od razu od stołu. Podniosła się dopiero kiedy jej skrzydlaci
    mali towarzysze zorientowali się, że już nic więcej im się nie dostanie, i odlecieli, znikając w
    górze, między konarami ognistego drzewa.
    Zastanawiała się przez chwilę, co robić, w końcu zadecydowała, że pójdzie na plażę
    trochę się poopalać, a przy okazji wstąpi do centrum nurkowania i dowie się czegoś o
    wyprawach na rafę. Najpierw jednak musiała poinformować o swoich planach rodziców.
    33
    Kiedy otworzyła drzwi bungalowu, wewnątrz panowała cisza. Mają zamiar cały dzień
    przespać?  pomyślała i zapukała do ich sypialni. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, więc
    uchyliła drzwi. Ze zdumieniem stwierdziła, że wielkie dwuosobowe łóżko jest puste.
    - Tak sobie po prostu wyszli - powiedziała do siebie i zrobiło jej się trochę przykro.
    Wróciła do salonu i podeszła do stolika, na którym zostawiła dla nich kartkę. Miała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.