Index
DerekPrince_Bog_jest_Swatem
Loving_the_Beast_Naima_Simone
Bujold, Lois McMaster Vorkosigan 07 Cetaganda
Olivia Cunning One Night with Sole Regret 03 Take me(1)
Lindsey Johanna W niewoli pośźć…dania(1)
Chatka puchatka
Roberts Nora Irlandzka trylogia 02 śÂzy ksi晜źyca
671. Morris Debrah Ogród po deszczu
Angela Marsons Niemy Krzyk
Gordon Korman Dive 02 The Deep
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stardollblog.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    to wszystko matactwo i blaga.
    A ile było lat tego czekania - dwanaście, trzynaście?... Okres kandydacki,
    spółdzielnia lokatorska, spółdzielnia własnościowa - tak, będzie tyle. I wszystko to
    daremnie, beznadziejnie, bez sensu, gdyż cały ten czas budownictwo mieszkaniowe
    paraliżował niezaprzeczalny, karygodny marazm.
    A obok jeszcze złodziejskie machlojki, krzycząca niesprawiedliwość i absolutna
    ignorancja "maluczkich". O łapownictwie nie wspomnę, bo się tylko zdenerwuję.
    Wszystko to było beznadziejne. Nic się nie dało zrobić. A ilu prezesów, przepraszam,
    panów prezesów zmuszonych było się martwić naszą trudną, wręcz rozpaczliwą
    mieszkaniową sytuacją? A jakże, widzieli, potakiwali, rozumieli, że dziewięć metrów
    kwadratowych dla małżeństwa z pięcioletnim stażem to jednak trochę za mało. Było
    tych panów prezesów, było. Mam bogobojną nadzieję, że spoczywają w spokoju.
    Chociaż trafił się jeden uczciwy. Wyglądał jak wszyscy prezesi - dobrze
    ułożony, dobrze nastawiony i rozumiejący życie elegancko ubrany pan. Wysłuchał
    opisu naszej klitki i naszych solidnych, zaangażowanych deklaracji co do tego, jak
    bardzo chcemy przedłużyć gatunek, po czym nie wytrzymał i zrywając się
    gwałtownie zza biurka, naświetlił sytuację bez żadnych ogródek:
    - %7łebyście nawet mieszkali pod schodami, żebyście mi tu przynieśli
    nowonarodzone dziewiąte dziecko, a pozostałych reszta cierpiała na zaawansowaną
    gruzlicę, to ja i tak mieszkania nie dam. Rozumiecie?! Nie dam!... Mieszkań NIE MA,
    to skąd ja mam je dla was wziąć?...
    Ale to tylko jeden był taki uczciwy. Inni obiecywali, mamili.
    183
    Znalazł się prezes, co był za prokreacją. Stwierdził, że jedno dziecko to mało,
    po czym zapewnił, że kiedy dostanie zaświadczenie lekarskie o mojej drugiej ciąży,
    to nasza sprawa ruszy.
    Myślę sobie: lata lecą, zawsze chciałam mieć siedmioro dzieci. Nadarza się
    więc jak najbardziej okazja, by tę naszą intymną małżeńską działalność posunąć
    zdziebko do przodu.
    Tylko, że kiedy przyszłam z potrzebnym zaświadczeniem, a byłam już wtedy w
    piątym miesiącu ciąży, przyjął nas zupełnie inny pan prezes, bo tamten od dzieci
    poszedł siedzieć. A następca, nie jakiś byle mięczak - kolejne dziecko to żaden dla
    niego argument.
    Ale co tam prezesi. W naszej długoletniej batalii o mieszkanie wystąpił także
    minister. A jakże, nawet minister.
    Nazwy ministerstwa nie wspomnę i to celowo. Po co kłuć ludzi w oczy? A
    pracował w nim mój inteligentny, zdolny i kompetentny w swoim zawodzie małżonek.
    Gdy Andrzej przeszedł do ministerstwa, półgłosem szeptano wokół, że zaczął
    robić karierę. Jest poszanowanie urzędu w narodzie, lecz pracownik urzędu
    pozostaje tylko urzędnikiem. A więc kariera?
    Jego przejście z ośrodka obliczeniowego do tak wysoko postawionej placówki
    może to i był, ale tylko w sensie prestiżowym, awans. W mojej ocenie było to
    pożałowania godne odejście od zawodu, od programowania, którym się zresztą
    pasjonował i gdzie mógł dużo zdziałać.
    Andrzej porzucił swoje systemy operacyjne, karty perforowane i bajty na rzecz
    papierków, delegacji, sprawozdań, a wszystko to dla realnie rysującej się szansy
    zdobycia poprzez ministerstwo mieszkania. Bo ministerstwo dla swoich pracowników
    miało pewną pulę samochodów i mieszkań.
    Przydział na Fiata 126p, jak już wspomniałam, Andrzej otrzymał, co oznaczało
    możliwość bardzo korzystnego kupna samochodu po cenie oficjalnej, nie giełdowej. I
    ten maluch stał się prawdziwą atrakcją i osłodą naszego niełatwego życia.
    184
    Mieszkanie było jednak najpilniejszą, pierwszą naszą potrzebą. Już dziesięć lat
    jak byliśmy małżeństwem, a wciąż wycieraliśmy cudze kąty. Z mieszkaniem się
    niestety nie wiodło. Chociaż można powiedzieć, że było obiecane, było tuż tuż.
    W takim urzędzie, wiadomo, nie ma żartów. Wszyscy pracownicy
    zainteresowani mieszkaniem zostali po wnikliwej ankiecie ocenieni punktami - tyle za
    staż pracy, tyle za kwalifikacje zawodowe. Brano też pod uwagę użyteczność
    pracownika w instytucji oraz jego aktualną sytuację mieszkaniową. Przy tych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.