Index Colfer Eoin Artemis Fowl 03 Kod wiecznosci W. M. Thackeray PierśÂcieśÂ i róśźa Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Christina Dodd WybraśÂcy CiemnośÂci 4 W PśÂomieniach Murray Rothbard ''O nowć wolnośÂć manifest libertariaśÂski'' White Ellen G. Nauki Z Góry BśÂogosśÂawienia 0911. Radley Tessa Ród Saxonów 03 Pod dobrć opiekć Hohlbein, Wolfgang Charity 08 Der Spinnenkrieg(1) Krzyszton Barbara Karolino, nie przeszkadzaj 01 Holly Jacobs NiezwykśÂa ksićÂśźniczka |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Jakie znowu zabezpieczenia? Ekop poczuł, że musi palnąć mowę. - Razem z ektołączem i programem pomocy pakiet obejmuje jeszcze panoramiczny laserowy skaner. Najnowszy model. Nieosiągalny nawet w Japonii. Nim wyszli, zeskanowałem starego. Mogę go teraz w całości zrekonstruować. Może czegoś się dowiemy. 244 - Hau - powiedział Bek. Hologram znów mrugnął i w powietrzu pojawiła się komputerowa rekonstrukcja Lowriego McCalla w postaci siatki zielonych linii. - Niezbyt podobny. - W tej chwili program napędzany jest przez elektryczne impulsy płynące z twojego mózgu. Są tak słabe, że nie może w pełni korzystać z pamięci - odparował hologram. - Gdybym próbował poprawić obraz, straciłbyś przytomność. Finn wspominała o jakiejś liście... - Ekop zaczął obracać laserowy model. - Zaraz uruchomię prześwietlarkę. Zużywa sto megabajtów, więc możesz poczuć lekkie ukłucie... Jak zwykle, Ekop zle oszacował siłę bólu. Bekowi oczy stanęły w słup, po czym zaczęły wirować niczym potrząsane w kubku kostki do gry, on sam zaś runął na ziemię, skręcając się z bólu. Tymczasem ubranie unoszącej się w powietrzu postaci Lowriego stało się całkowicie przezroczyste, ujawniając zawartość kieszeni. - Kieszeń na piersiach. Powiększyć - wydał polecenie Ekop. Kieszeń powiększyła się do rozmiaru A 4. - Zaraz się przekonamy, co tu się kryje. Bek nie odpowiedział. Klepał się po głowie, próbując ugasić tlące się kłaki. - Współrzędne: X1,Y3, Z4. Powiększyć i rozwinąć. Zniknęło wszystko z wyjątkiem znajdującej się w kieszeni kartki. Została rozłożona i powiększona do rozmiarów ściany. 245 - Ale numer! Na podstawie śladów atramentu, które przebiły się na drugą stronę, program jest w stanie odtworzyć pełen zapis. Fascynujące, mógłby powiedzieć Bek, gdyby nie stracił ochoty na drażnienie się z Ekopem. - To musi być to. Lista życzeń, jeśli się nie mylę. Bardzo rozpowszechniona wśród schodzących. Dziwię się, że sam w odpowiednim momencie o tym nie pomyślałeś. Bek czuł się mniej więcej tak, jakby jego głowa była zmiażdżoną pomarańczą. Obracając rożen, z pewnością nie czułby się gorzej. Ekop przejechał zakrzywionym palcem po liście. Finn powiedziała: Został już tylko jeden punkt . - Splunąć do morza z klifu Moher . O co tu chodzi? Komu mogłoby zależeć na pluciu do morza? - Zamknął program. - Swoją drogą, dziwny naród ci Irlandczycy. Bawi ich coś takiego jak plucie w przepaść? - Zwrócił się do wijącej się na podłodze ludzkiej masy. - Wiesz, gdzie są te klify? Bek sięgnął do ostatnich żywych komórek mózgowych - tych kilku, które przeżyły eksperymenty Ekopa. Klif Moher. Kiedyś już to słyszał. - Szkolna wycieczka - wysapał. - Nic więcej nie mów - westchnął Ekop. - Przeszukam pliki twojej pamięci. Obrazy powiedzą mi więcej niż ty. Hologram zamilkł na chwilę, przelatując przez wspomnienia Beka, który rozkoszował się chwilą wytchnienia. 246 - Zlokalizowałem - oświadczył Ekop, niestety zbyt szybko. - Zachodni brzeg wyspy. Okolice zwane hrabstwem Clare. - Zgadza się - przytaknął Bek. - Hrabstwo Clare. - Pewnie, że się zgadza, gamoniu. Dowiedziałem się tego z twojej pamięci. Gdybyś zaprzeczył, przeczyłbyś samemu sobie. Bek zaryzykował ostrzegawcze warknięcie. Jak tylko znajdą się w piekle, już jego głowa, żeby ten paskudny gremlin dostał to, na co zasługuje. - Co robimy? Lecimy tam? - Nie, ośle. Zapomniałeś, że jesteś uwięziony w ludzkim ciele? Musimy się zdać na ziemskie środki lokomocji. Czy ten człowiek ma samochód? Bek zaśmiał się. - Franco? %7łartujesz chyba. Nie ma zwyczaju chodzić dalej niż do łazienki. Ekop zamrugał. - W takim razie musimy zdobyć jakiś transport. - Zdobyć? - Tak jest. Zdobyć. Rissole O'Mahoney postanowił przejechać się swoją hondą goldwing po osiedlu. Nie miał określonego celu. Chodziło raczej o to, żeby się pokazać chłopakom i żeby im szczęka opadła na widok jego czarnej maszyny. Można sobie na to pozwolić, kiedy się jest największym twardzielem w okolicy. 247 Ktoś inny wolałby nie zwracać czyjejś uwagi na to, że przed domem trzyma motocykl wart pięć tysięcy funtów. Jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie odważyłby się tknąć własności Rissole'a. Nawet ptaki zbyt się go bały, żeby napaskudzić na jego hondę. Właśnie zaczęło kropić. W telewizji zapowiadano burzę. Rissole postanowił więc wrócić do domu i przykryć motor plandeką. Ostrożność nigdy nie zaszkodzi. Wiadomo, jak to jest z tym kwaśnym deszczem? Dodał więcej gazu niż należało i wziął ostry zakręt. Nagle tuż przed nim, na środku ulicy, wyrósł Franco Kelly. W szlafroku i kapciach! Deszcz zlepił mu włosy, a mokra kamizelka uwydatniała pokazny brzuch. Rissole wrzucił luz i zatrzymał się przed sąsiadem. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||