Index Bradley, Marion Zimmer Fall of Atlantis Dick Philip Kosmiczne marionetki Hagan_Patricia_ Zawsze_bede_cie_kochac_472 Graham Heather Na zawsze, moja miÄšâoÄšâşci 12 Teraz i na zawsze 145. Lennox Marion Sposob na kawalera 1006. Lennox Marion Odzyskana narzeczona Anne Hampson Fly Beyond the Sunset (pdf) Halloween_Party_ _Agatha_Christie KukuśÂcze jaja z M |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Pewnie pociągnął ją nieco za mocno, bo oto nagle sama mu wpadła w ramiona. Może gdyby się cofnęła... Całując jej gorące usta, Hugo znowu odniósł wrażenie, że stanowią dwie niegdyś nieumyślnie rozdzielone połówki jednej całości. Ale teraz już nic ich nie dzieli., Teraz muszą być razem! RS 89 Wsunął dłoń pod bawełnianą koszulę Christie i sycił się jej gładką, rozgrzaną skórą, a przy tym każdy gest, każdy ruch Christie mówił mu, że odwzajemnia jego pragnienia. Jak to możliwe, pomyślał, że wcześniej się nie spotkali? Przecież nie spędziła na wyspie całego życia. - Kochanie, nie możemy... - Jeszcze raz jego rozsądek spróbował zwyciężyć namiętność. - W bocznej kieszeni mojej torby - szepnęła. - Tam trzymam prezerwatywy. - Do użycia w wypadku nagłej potrzeby. Nie obraziła się, tylko roześmiała. - Rozdaję je nastolatkom, które nie chcą dłużej czekać. I zawsze poprzedzam to odpowiednim wykładem. - Christie, na pewno nie będziesz żałować? - Nigdy w życiu nie byłam niczego tak pewna. To sprawa życia lub śmierci, więc jeśli natychmiast nie zacznie pan ze mną się kochać, panie doktorze, będzie pan osobiście odpowiedzialny za moją reanimację. Nigdy nie czuła się bardziej szczęśliwa. Leżała w ramionach ukochanego mężczyzny, a na niebie jedna po drugiej zapalały się gwiazdy. W wieku dwudziestu ośmiu lat Christie miała za sobą dwa poważniejsze związki. Dotąd wydawało się jej, że gdyby nie śmierć babci i konieczność przyjazdu na wyspę, któryś z nich mógł zakończyć się małżeństwem. Teraz zrozumiała, jak wielki popełniłaby błąd, bo dopiero w ramionach Hugona poznała smak prawdziwej miłości. RS 90 ROZDZIAA DZIESITY Anna dotarła do szpitala tuż po jedenastej i Eileen natychmiast zadzwoniła do lekarki. - Tak, słucham - powiedziała Christie zmieszanym głosem, czym od razu rozbudziła ciekawość pielęgniarki. - Cześć. Gdzie się podziewasz? - Chciałabyś wiedzieć, co? - odrzekła filuternie. - Około czterech kilometrów na północ od szpitala. Czy coś się stało? - Przynieśli właśnie Annę Corragabę. - Rozumiem. - Christie z trudem porządkowała myśli. - Posłuchaj. Hugo podejrzewa, że to wyrostek. Mała jest odwodniona, więc podłączcie jej kroplówkę, ale pod żadnym pozorem nie podawajcie niczego do jedzenia. I na wszelki wypadek przygotujcie blok Operacyjny. Jak się miewa mój dziadek? - Mary-anne grała z nim do dziesiątej w karty, ale niedawno poszedł już spać. Poproszę Judy, żeby do niego zajrzała. - Dzięki. Niedługo będziemy na miejscu. - W takim razie już biegnę przygotować salę do zabiegu. Doktor Tallent poda Annie narkozę? - Tak. - Wspaniale! - skomentowała Eileen głosem wskazującym, że zaczyna się czegoś domyślać. No świetnie! Teraz cały szpital zacznie huczeć od plotek. W ciągu ostatnich kilku godzin stan Anny zdecydowanie się pogorszył. - Obawiam się, że mogło dojść do perforacji - westchnęła Christie. - Trzeba było ją zabrać twoim samochodem. - Ciekawe jak? Używając siły fizycznej? Rada plemienia w końcu zrozumie swój błąd. Ale musi minąć sporo czasu, zanim uzna, że istnieją inne metody ustrzeżenia małolatów przed wąchaniem benzyny. - Ile czasu? - Nie wiem - żachnęła się. - Na Boga, Hugo, nie myślisz chyba, że nie próbuję ich przekonać. Ale jedna kobieta nie jest w stanie dokonać cudu... Pomyślała, że jeszcze chwila, a się rozpłacze. Wyrostek obrzmiały był do granic wytrzymałości, ale na szczęście jeszcze nie pękł. Od samego początku w sali zabiegowej towarzyszyła im szamanka Penny, więc lekarze nie mogli swobodnie rozmawiać. Całą uwagę skupili na zabiegu. Mimo że Christie wolałaby operować bez postronnych świadków, RS 91 zdawała sobie sprawę, że skoro plemienna starszyzna uznała, że Penny ma być obecna przy operacji, nie może się sprzeciwić. - Nie wyglądało to najlepiej - zauważyła aborygenka, kiedy Christie, usunąwszy zmieniony chorobowo organ i odkaziwszy otrzewną, mogła wreszcie założyć szwy. - Masz rację, Penny. Jednak sądzę, że obędzie się bez komplikacji. Doktor Tallent podłączy zaraz kroplówkę z antybiotyku i przewieziemy Annę na oddział. Ale najbliższy tydzień będzie musiała spędzić w szpitalu. - Mogę z nią zostać? - Oczywiście - zgodziła się Christie. - Wstawimy ci łóżko do dyżurki Mary-anne. Oczywiście rodzice też mogą odwiedzać ją, kiedy tylko zechcą. - Rozumiem. - Kobieta rozchyliła usta w bezzębnym uśmiechu. - Pójdę teraz porozmawiać z jej ojcem. Wróciła po chwili i położyła dłoń na czole dziewczynki. - Uznaliśmy, że będzie bezpieczna pod twoją opieką - powiedziała. - I jego - dodała po chwili, wskazując głową na Hugona. - Jak na białego, jest całkiem w porządku. - Zdajesz sobie sprawę, że to był najpiękniejszy komplement, jaki można w życiu usłyszeć? - To znaczy? - To znaczy, że skoro zdecydowali się powierzyć nam dziecko, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||