Index
Bradley, Marion Zimmer Fall of Atlantis
Dick Philip Kosmiczne marionetki
CASKIE KATHRYN ZASADY NARZECZENSTWA
James Julia Narzeczona dla greka 5
Hannay Barbara Odzyskane szczęście
145. Lennox Marion Sposob na kawalera
Lennox_Marion_ _Na_chwilę_czy_na_zawsze
Eo Capek, Karel Nau fabeloj
ustawa_o_transporcie_drogowym_wersja_obowiazujaca_od_01.04.2009_r.
Patsy Brooks Za jakie grzechy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hardox.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    wygląda to już tak różowo. Spróbowała się podnieść, ale jęknęła tylko głucho i
    opadła na łóżko.
    Coś stuknęło przy drzwiach i zobaczyła, że w progu stoi Pierce, a za nim
    gromadka dzieci.
    Jej pierwszą myślą było, że się ogolił. Miał na sobie jasne lniane spodnie i
    oliwkową koszulkę polo. Rzeczywiście, ogolony wyglądał całkiem niezle.
    - Już dziewiąta - odezwała się Wendy. - Pierce mówił, żeby cię obudzić.
    - Za pół godziny mamy wizytę u lekarza - wyjaśnił. - Inaczej dalibyśmy ci
    pospać.
    - A opony wróciły już z naprawy i możemy jechać wszyscy razem! - krzyknął
    Bryce.
    - Jak ręka? - spytał Pierce.
    Skrzywiła się w odpowiedzi, a na jego twarzy pojawił się wyraz zatroskania.
    43
    S
    R
    - Chyba potrzebuję środków przeciwbólowych.
    - Więc tym bardziej powinniśmy pokazać to lekarzowi. Wstawaj. Potrzebujesz
    pomocy przy ubieraniu?
    - Nie! - zaprotestowała szybko.
    - Wendy zostanie i ci pomoże - zarządził, nie zważając na jej protest. - A
    reszta zrobi śniadanie. Bryce, dziś twoja kolej przy tosterze. - Uśmiechnął się do niej
    i sprawił, że serce jej zadrżało. A potem dodał mimochodem: - I załatwiłem wyjazd
    nad ocean. Myślę, że znalazłem odpowiednie miejsce.
    - Jedziemy do zamku! - wykrzyknął Bryce, zanim zdążyła odpowiedzieć. -
    Nad Zatokę Delfinów. Dziś robimy tu hot dogi, a jutro, jak Pierce znajdzie kogoś do
    opieki nad farmą, jedziemy!
    Ramię naprawdę ją bolało. Z trudem się umyła i wyciągnęła z walizki świeże
    ciuchy. Bolało przy ubieraniu, bolało przy śniadaniu i bolało, gdy szła do
    samochodu. Nieustannie czuła na sobie wzrok Pierce'a, starała się więc być dzielna i
    nawet gawędziła z dziećmi, ale ledwo wytrzymała jazdę po wyboistej drodze. Kiedy
    zatrzymali się przed gabinetem, Pierce pomógł jej wysiąść.
    - Dzielnie się trzymasz - powiedział miękko. - Do licha, trzeba było wezwać
    karetkę!
    Nie odpowiedziała, wstrząśnięta jego dotykiem i spojrzeniem. Był wspaniały
    już wtedy, kiedy miał piętnaście lat, i nic się nie zmieniło.
    Wysadził z samochodu resztę dzieci i teraz cała ekipa zaczęła się tłoczyć
    wokół niej.
    - Co wy robicie? - spytała zdumiona.
    - Jak to co? Idziemy z tobą do lekarza - wyjaśnił Bryce.
    - Ktoś musi przecież trzymać cię za rękę, jak będziesz miała zastrzyk - dodała
    Abby.
    - Eee... poradzę sobie - odparła niepewnie. Nie była przyzwyczajona do takiej
    asysty w najbardziej prozaicznych sytuacjach.
    - W porządku. - Pierce uśmiechnął się ze zrozumieniem. - My pojedziemy na
    44
    S
    R
    zakupy, a ty możesz iść sama. Ale chcę potem usłyszeć prawdę o tym, co powiedział
    doktor.
    Nie mogła jednak powiedzieć mu wszystkiego, co usłyszała w gabinecie.
    Lekarz najpierw obejrzał ranę, opatrzył ją fachowo, stwierdził, że może boleć
    jeszcze przez kilka dni, i przepisał środki przeciwbólowe, a potem zajął się poważ-
    niejszym tematem.
    - Czy ten człowiek jest szalony? - burknął z niechęcią. - Zostawił byka luzem?
    - Ktoś przeciął łańcuch i rozdrażnił byka - tłumaczyła. - Jeśli było w tym
    jakieś zaniedbanie, to tylko takie, że Pierce nie zadzwonił na policję.
    - Słusznie - zgodził się doktor. - Ale to nie MacLachlan powinien wzywać
    policję, tylko pani. - Skrzywił się i sięgnął po słuchawkę. - Nie pozwolę, żeby dzieci
    były narażone na takie niebezpieczeństwo!
    Zareagowała, nim zdążyła pomyśleć. Szybko położyła dłoń na telefonie i nie
    pozwoliła mu zadzwonić.
    - Może pan policzyć mi więcej za długą wizytę - powiedziała wolno. - Ale
    właśnie zostałam opiekunką tych dzieci i dlatego musi pan być ze mną szczery.
    Dlaczego uważa pan, że Pierce jest złym ojcem?
    Zakupy w markecie nigdy nie były jego ulubionym zajęciem. Zwłaszcza tu. W
    tym małym miasteczku nawet sklepy są jakieś inne. Może to dlatego, że pełno w
    nich jest tych ciekawskich, nieżyczliwych małomiasteczkowych ludzi. Nawet dzisiaj
    kilka matron zdążyło już zmarszczyć nosy z dezaprobatą na widok ich gromadki.
    Gdzie się podziała słynna wiejska gościnność, pomyślał z ironią. Może to i dobry
    pomysł, żeby wybrać się nad ocean?
    - Może mi pani powiedzieć, gdzie znajdę bułki do hot dogów? - spytał kobietę
    w średnim wieku.
    - Regał dziesiąty - rzuciła mało przyjaznie.
    - Regał trzeci! - usłyszał nagle głos Shanni i zdumiony rozejrzał się, by
    zobaczyć, skąd dobiega.
    Stała na środku alejki handlowej i trzymała w ręku mikrofon, przez który
    45
    S
    R
    zwykle ogłaszano promocje.
    - Bułki są w regale trzecim - powtórzyła głośno. - Ta kobieta kłamie. -
    Rozejrzała się, a widząc, że wszyscy patrzą na nią zaskoczeni, podjęła odważnie: -
    Uwaga, uwaga! Słuchajcie wszyscy, mam ważne ogłoszenie! Wielu z was nie zna
    Pierce'a MacLachlana. - W tym momencie Pierce miał ochotę podbiec i wyłączyć jej
    mikrofon, ale zszokowany nie był w stanie zrobić nawet kroku. - To ten, co kupił
    farmę za miastem - ciągnęła Shanni. - Pierce jest architektem, znalazł ogłoszenie o
    sprzedaży farmy i kupił ją. Nie wiedział, że ten teren miała wykupić wielka
    korporacja i zbudować tam fabrykę. W rezultacie fabryka powstała gdzie indziej, a
    wy nie zarobiliście. Pierce nie miał o tym wszystkim pojęcia, nie możecie go o to
    winić!
    Gwar w sklepie powoli zamierał. Ludzie stojący najbliżej Pierce'a wpatrywali
    się w niego i dzieci bez skrępowania, reszta z wyczekiwaniem patrzyła na Shanni.
    - A potem zaprosił na farmę swoją przybraną siostrę z czwórką dzieci.
    Maureen była wtedy w ciąży i wiedziała już, że niedługo umrze.
    Zamilkła na chwilę, a wtedy młody sprzedawca podszedł do niej z grozną
    miną, ale starsza kobieta chwyciła go za ramię.
    - Zostaw ją, Dwayne, chcę to usłyszeć - oznajmiła.
    - W takich okolicznościach - ciągnęła Shanni - na farmie pojawiła się Maureen
    z dziećmi. Była w rozpaczliwej sytuacji, ale to już inna sprawa. Nie osądzajmy jej,
    zmarła kilka miesięcy temu.
    - To wiemy! - krzyknął ktoś z tłumu.
    - Więc powinniście się wstydzić! - zawołała. - Skoro sami nie chcieliście [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.