Index
298.Graham Lynne Podróş do Grecji
Graham Lynne Francuski kochanek
Graham_Eleanor_ _Opowiesc_o_Dickensie
Graham Greene Moc i chwala
Graham Masterton Death Trance
Heather Rainier [Divine Creek Ranch 02 Her Gentle Giant 01] No Regrets (pdf)
Hagan_Patricia_ Zawsze_bede_cie_kochac_472
Lennox_Marion_ _Na_chwilę_czy_na_zawsze
12 Teraz i na zawsze
Heather Graham The Last Noel v5.1 (BD)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    ścia. Justin w pełni podzielał niepokój Brenta o najbliższych, o
    córkę i żonę. A raczej byłą żonę.
    - Zależy ci na zapewnieniu Shannie i Kathy stuprocentowego
    bezpieczeństwa, prawda? - spytał Justin.
    - Tak.
    - Oto moja propozycja. Ty także słuchaj uważnie, młoda da-
    mo. Mamy niedużą posiadłość na prywatnej wyspie. Dom oto-
    czony murem, elektronicznie otwierana brama, tresowane psy,
    S
    R
    kilku strażników, system alarmowy.
    Kathy i Brent słuchali oszołomieni. Justin zauważył ich zdu-
    mienie i mocno się zaczerwienił.
    - Jeden z moich wydawców, a zarazem przyjaciel wpadł kie-
    dyś w poważne tarapaty. Stracił pracę i oszczędności, więc kupi-
    łem tę rezydencję od niego. Zatrzymałem cały personel, ponie-
    waż ufam tym ludziom. Reba i ja zaopiekujemy się Kathy i
    Shanną. Będziemy na tyle blisko, żeby w razie potrzeby ci po-
    móc, a twoje panie prawdopodobnie wolą przebywać z nami niż
    w towarzystwie obcych.
    - Sam nie wiem... - Brent wahał się. Nie był pewien, czy po-
    winien się zgodzić. - Nie chciałbym was narażać.
    - Do licha, Brent, przez tyle lat byłem policjantem!
    - Ale twoja rodzina...
    - Mówię ci, że to miejsce jest jak Fort Knox!
    - Będziemy zachwyceni, goszcząc Kathy i Shannę - zapew-
    niła Reba.
    - Proszę wyrazić zgodę - odezwał się David. Wziął się na
    odwagę i dodał: - W przeciwnym razie nie pozwolę panu zabrać
    Shanny.
    - Czyżby?
    - Och, tato - poprosiła Shanna - zgódz się. Pojadę z Davidem
    albo wcale.
    Brent uśmiechnął się. Najpierw upierała się, że zostanie z
    nim, a teraz stanęła po stronie Davida. Już nie miała wyboru.
    - Doskonale - stwierdził. - Oddaję cię pod opiekę państwa
    Brennan.
    - Wykołowałeś mnie! Wcale mi się to nie podoba. Ani tro-
    chę. Chcę być z tobą.
    - Shanna, to naprawdę niemożliwe - westchnął zniecierpli-
    S
    R
    wiony.
    - Jeśli wrócisz do Miami, oni tam mogą już na ciebie czekać!
    - Nie popłynę do domu mamy. Zacumuję łódz gdzie indziej.
    Na pewno nic mi się nie stanie. Najważniejsze, żebym nie mu-
    siał martwić się o ciebie i mamę.
    - W takim razie załatwione! - z zadowoleniem stwierdził Ju-
    stin.
    Brent poczuł, że Kathy poruszyła się niespokojnie. Spojrzał
    jej w oczy, przygotowany na gwałtowny sprzeciw.
    - Załatwione? - spytał niepewnie.
    - Oczywiście - powiedziała, uśmiechając się słodko. - Jeśli ty
    tego chcesz.
    Utkwiła w nim spojrzenie szeroko otwartych, błękitnych
    oczu. Jej jasne, prawie platynowe włosy zdążyły trochę pode-
    schnąć i miękko się wiły wokół ładnej twarzy.
    Brentowi przeszło przez myśl, że Kathy jest zanadto zgodna.
    Wydało mu się to podejrzane. A może po prostu chciała pozbyć
    się go jak najszybciej.
    - Nie chodzi o to, czego chcę, tylko o to, co jest konieczne.
    - W porządku.
    W ciągu wszystkich razem spędzonych lat nigdy jeszcze nie
    usłyszał od niej zwrotu  w porządku". Niestety, nie mógł się z
    nią spierać, ponieważ nie była w kłótliwym nastroju.
    - Może powinniśmy już popłynąć - zasugerował Justin i pod-
    niósł się zza stołu. - Wolałbym jak najszybciej dowiezć je na
    miejsce.
    - Dobry pomysł. - Brent także wstał. - Dziękuję. - Uścisnął
    Justinowi dłoń.
    - Nie ma za co. Uważaj na siebie, nie lekceważ przeciwnika.
    - Nie ma obaw.
    S
    R
    - Kathy, chcesz wziąć ze swojej łodzi jakieś ubrania? - spy-
    tała Reba, gdy wszyscy wyszli na pokład.
    - Nie, chyba nie muszę - odparła. Brent popatrzył na nią ba-
    dawczo. Posłała mu kolejny rozbrajający uśmiech. - Noszę ten
    sam rozmiar co Shanna, a ona na pewno zabrała mnóstwo stro-
    jów. Prawda, córeczko?
    - Oczywiście, mamo. - Shanna spojrzała na nią przelotnie i
    odwróciła się do ojca. - Och, tato! - Rzuciła się mu w ramiona.
    Przytulił ją mocno i długo trzymał w uścisku.
    - Nie martw się. Nic mi się nie stanie.
    Kiwnęła głową, ale w oczach miała łzy.
    Podniósł wzrok na swoją żonę, a ściślej byłą żonę. Stała w
    milczeniu jakieś półtora metra za Shanną. Ich oczy się spotkały.
    Miał wielką ochotę chwycić ją w objęcia tak samo, jak przed
    chwilą córkę. Ale nie mógł sobie na to pozwolić. Już nie. Podał
    jej rękę.
    - Dbaj o siebie.
    Skinęła głową, wpatrzona w niego tymi swoimi niebieskimi
    oczami. Nie powiedziała ani słowa.
    - To nazwisko człowieka, do którego należała wyspa. - Justin
    wręczył Brentowi wizytówkę. - Numer telefonu nadal jest ten
    sam. Zawsze możesz do nas zadzwonić.
    Brent podziękował mu i uważnie przyjrzał się wizytówce.
    Musiał nauczyć się numeru na pamięć, ponieważ w drodze po-
    wrotnej na  Sweet Eden" i tak kartonik by zamókł.
    - Zatelefonuję do was z automatu. Muszę się upewnić, że do-
    płynęliście bezpiecznie.
    Zerknął na córkę. Jeśli zaraz stąd nie zniknę, ona się rozpła-
    cze, pomyślał. Pocałował ją jeszcze raz, pomachał ręką na po-
    żegnanie i poczuł na sobie spojrzenie Kathy. Nadal wpatrywała
    S
    R
    się w niego, ale w jej wzroku nie dostrzegł żadnych emocji.
    Odwrócił się z uśmiechem i skoczył do wody.
    Gdy tylko zniknął im z oczu, Kathy odwróciła córkę twarzą
    do siebie.
    - Shanna, nie pozwolę mu wracać samemu. Mam zamiar do-
    stać się na  Sweet Eden".
    - Ależ, Kathy, nie możesz tego zrobić! - zaprotestował Justin.
    - Nie zatrzymasz mnie. A jeśli będziesz zwlekał, to i Shanna
    się zbuntuje. - Uśmiechnęła się do niego i Reby. - Ogromnie
    wam za wszystko dziękuję, ale wybaczcie, muszę się pośpie-
    szyć. Brent pływa szybciej ode mnie.
    Objęła córkę i mocno ją przytuliła. Następnie pod wpływem
    impulsu uściskała Davida, podczas gdy Shanna usiłowała od-
    wieść ją od szalonego przedsięwzięcia.
    - Zostańcie tu jeszcze chwilę, dobrze? Na wypadek, gdyby
    Brent odpłynął, zanim wślizgnę się na pokład.
    - Poczekamy - zapewnił Justin. - Chyba powinienem go
    ostrzec...
    - Błagam, nie!
    - Ale mamo! - zawołała Shanna. - Teraz będę się martwić o
    was oboje.
    - Zapewniam cię, że będę uważać, a ojcu nie pozwolę zrobić
    nic nierozsądnego. Właśnie dlatego powinnam być przy nim.
    Nawiasem mówiąc, mała nauczka ci się przyda. Przekonasz się,
    co ja czuję, gdy wracasz za pózno do domu albo nie zawiada- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.