Index Kubczak Anna Cybersocjologia. Internet jako przedmiot zainteresowania socjologów Emilia Anna Kaczmarek Smoczy Płomień FRAGMENT Anna Lee As Time Goes By [MLR] (pdf) Dziewitt Meller Anna Disko (2012) DePalo Anna Dziecko fortuny Anna DePalo Pakt z diabĹem Anna Dav 041.Brown_Sandra_Ksiaze_i_dziewczyna Cartland Barbara Rapsodia miśÂośÂci Cartland_Barbara_ _Duch_cyrku |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Gdybyśmy szli razem z czasem, nie mijałyby nas minuty, godziny, dni ani lata. Mielibyśmy je wszystkie przy sobie. I zdążalibyśmy z nimi do morza czasu. Ale tak nie jest. Idziemy pod prąd dni, a więc im szybciej żyjemy, tym prędzej wszystko przemija, bo przecież dodają się dwie prędkości, nasza i czasu. Może więc dobrze jest w strumieniu tym na chwilę znieruchomieć, zasłuchać się, zapatrzeć, zamyślić? Mieć na imię Teraz i uważnie, z przyszłości do przeszłości, przekładać marzenia do wspomnień. Uważnie. O, tak, zaoszczędzilibyśmy na czasie stojąc. Stojąc i pochylając się w jego strumieniu, by podnieść z dna coś na pamiątkę, kamyk, muszlę. Sięgając leniwie. Powoli się prostując. Mrużąc oczy w słońcu. Bo kim jest człowiek, który pędzi wciąż naprzód, nie przyglądając się minutom swego życia, który nie wita i nie żegna godzin, jak kogoś bliskiego, nie ogląda się za wczorajszym dniem? Nie ma swej historii. Jest nikim, naprawdę nikim. Jest postacią z nie napisanej powieści, w języku, którym nie mówi żaden lud na ziemi. Jest snem i dzieckiem snów z epoki, gdy nie było jeszcze jawy i nieprzebranych jej bogactw, i tylko sny obcowały ze sobą, kazirodczo, pomnażając coraz uboższą pustkę. Czar męskiej koszuli. %7łar serca przenikający przez cienką materię. Przytulałam policzek do męskiej piersi obciągniętej bawełną i czułam gorącą skórę i ciepło mięśni upragnionego ciała. Ciała, w którym żyła upragniona dusza. Kochałam go tylko cztery tygodnie, ale jak! Od euforii przez rozpacz, aż po dogłębne odczarowanie... Obejmowaliśmy się na przystani we Fromborku, czekając na prom do Krynicy Morskiej. On był młody i doskonale wyrzezbiony, a koszula była w niebieską kratkę. Spomiędzy guziczków wydobywał się zapach soli i cytryn, gorący, kusicielski. Olo, miał na imię Olo, przyciskał mnie do siebie z pasją i w rozterce zarazem; oboje mieliśmy w tym czasie inne zobowiązania wobec innych partnerów. A jednak coś nas pchało ku sobie z niepojętą siłą. To młoda krew, rzeka kipiącej krwi, a w niej geny pędzące ślepo ku morzu nieskończonej Reprodukcji... - O Haniu, Haniu - szeptał Olo. - ... - milczałam, bo nic nie mówić, czekać na rozwój wypadków, to był mój stan naturalny. - Haniu, co my robimy... - szeptał Olo, nurzając usta w moich splątanych włosach, które blask słońca zamieniał w miedzianą mgłę. Wsiedliśmy na prom i popłynęliśmy, ani na chwilę nie przestając się dotykać. Morska woda kipiała pod dziobem stateczku, sierpniowe niebo raziło nieskazitelnym błękitem, błękitnym jak pierwsze ubranko nowo narodzonego dziecka płci męskiej. A my wczepieni spojrzeniami, jakby zrenice miały jakieś haczyki, stale byliśmy jak pod prądem i nie mogliśmy się z siebie wyplątać. Na plaży w Krynicy zbieraliśmy muszelki, ale tylko różowe... Różowe jest żeńskie. Morze było wielkie, mocne, podniecająco bezkresne i obce. Całowaliśmy się wciąż od nowa, nie mogąc się nasycić, bo - całowaliśmy się samymi tylko wargami! Mieliśmy przecież inne zobowiązania wobec innych partnerów... Były to pocałunki okrągłe jak krzyk, namiętne i wściekłe. Języki drżały głęboko i były strażnikami lojalności. Takimi pocałunkami można się na śmierć zagłodzić! Bo przecież Olo miał inną. Inna" była nauczycielką w technikum, w którym Olo dopiero co zdał maturę. Odbił ją koledze z klasy, więc jako zwycięzca powinien trwać przy tryumfie. O, Olo, gdybyś wiedział, że to były moje pierwsze w życiu pocałunki, może nie skąpiłbyś mi swego języka! Ja miałam Pawia, ale wtedy jeszcze to był ktoś nieważny, projekt dopiero, obiecany, napisany na papierze listowym, nierzeczywisty, niesprawdzony... I jakże łatwy do wyrzucenia z papeterii mojego życia! Czy wiesz, że byłeś piękny? Wiesz, że byłeś piękny... Powtarzałeś z dumą: Nie ma na mnie ani grama tłuszczu! Samo mięso". I koszula na twojej piersi napinała się, a guziczki sterczały, jakby miały zaraz wyprysnąć i odsłonić nagi mięsień serca, króla organizmu, tego, co rządzi i ciałem, i duszą. Była w tobie siła. I był plan. Ten plan mi się nie podobał. Ale siła zagarniała mnie i pragnęłam być w jej władzy, choć przez chwilę, troszkę nieprzytomna. Miesiąc wcześniej, w lipcu, dostaliśmy się na studia. Stanęłam przed [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||