Index Gold_Kristi_ _Doktor,_ktory_lamal_serca 0829. Gold Kristi SĹodka pokusa MacApp C. C. śÂwiat bez sśÂośÂca Susan Ee Angelfall 02 Penryn i śÂwiat Po Arthur D Howden & Robert Louis Stevenson Porto Bello Gold (pdf) Alex Archer Rogue Angel 14 The Golden Elephant Depresja_ _Janusz_KrzyćąćËowski Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany.03 MiśÂośÂć puśÂkownika Juliusz Verne W puszczach Afryki (Napowietrzna wioska) Czarna Legenda Dziejów Polski â Jerzy Robert Nowak |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] przystojnego i czarującego mę\czyzny, obserwując innych przystojnych i dobrze zbudowanych mę\czyzn, biegających w szortach po korcie. Tenis był taką elegancką grą. Mimo upalnej i parnej pogody Raine czuła dreszcz emocji, spacerując w międzynarodowym tłumie widzów po \wirowych ście\kach wokół kortów. Alan półgłosem dostarczał jej wszelkich potrzebnych informacji, cierpliwie odpowiadając na ka\de pytanie. Zapomniała ju\, jak cicho jest na meczach tenisowych, gdzie zdyscyplinowana publiczność stara się zapewnić graczom osiągnięcie pełnej koncentracji. Czując \ar lejący się z nieba, gratulowała sobie, \e wło\yła kapelusz z szerokim rondem i luzną bawełnianą sukienkę. Claire nieraz twierdziła, \e biel jest zawsze stosowna na wszelkie okazje towarzyskie w Newport. Jeśli jest ci za gorąco, mo\emy usiąść w lo\y zaproponował Alan, widząc, \e Raine wachluje się programem. Nie, dobrze mi tutaj odparła, zsuwając okulary słoneczne na nos. Lubię stać przy siatce, gdzie widzę wszystko z bliska. Gdybyś zmieniła zdanie, daj mi znać. Spojrzał do programu. Najlepszy mecz dzisiejszego dnia odbędzie się na korcie centralnym. Chodzmy na trybuny popatrzeć. Wziął ją za rękę zdumiewająco pewnym siebie i swobodnym gestem i poprowadził wzdłu\ wysokiego zielonego \ywopłotu na drugą stronę ku trybunom. Nie mogę uwierzyć, \e nie ma tu tłumów. Bo to pierwszy dzień wyjaśnił. Pod koniec tygodnia, kiedy zaczną się finały, wszystkie miejsca będą wyprzedane. Masz bilety na cały tydzień? Moja firma ma. Jeśli chcesz przyjść jeszcze raz, szepnij tylko słowo. Raine uśmiechnęła się, ale nic nie powiedziała. Bawiła się świetnie, lecz nie było powodu, \eby zaraz planować powtórkę. Obiecała sobie znów zacząć grać w tenisa, chocia\ od lat nie miała rakiety w ręku. Pomyślała, \e dobrze byłoby dać kilka lekcji dzieciom, ciekawe, ile to teraz mo\e kosztować. Kiedy mecz się skończył, Alan wstał. Chodzmy się czegoś napić. Pod warunkiem, \e nie zemdlejesz. Przyrzekam. Mimo spotkania z tobą w kuchni zeszłej nocy, całkiem dobrze się wyspałem. Raine wolałaby, \eby nie podnosił tego tematu. Byłoby jej łatwiej zapomnieć o swojej reakcji na jego pocałunek. Alan zdawał się nie widzieć jej skonsternowania. A ty? Zasnęłaś od razu? spytał. Oczywiście skłamała. Bez \adnego problemu. Znów chwycił ją za rękę i sprowadził po schodach, nie mając wcale zamiaru jej puszczać, kiedy szli z powrotem ście\ką wzdłu\ \ywopłotu. Zielono\ółta budka z napojami była ju\ o kilka kroków, gdy Raine zatrzymała się nagle i zaczęła wyrywać. Alan! Nie zwrócił na to najmniejszej uwagi i ścisnął jej dłoń jeszcze mocniej, uśmiechając się, jakby dała mu sekretny sygnał. Chcesz du\ą lemoniadę czy małą? Puść mnie zaraz szepnęła, świadoma, \e obok toczy się mecz. Słucham? Nachylił się ku niej poufałym gestem, który wprawił ją w jeszcze większe zdenerwowanie. Puść mnie! Zrobił zdumioną minę, ale rozluznił uścisk, pozwalając jej wyszarpnąć rękę. Teraz lepiej? One tu są! Kto? Raine wskazała na dwie kobiety, przedzierające się ku nim przez tłum z siłą i zdecydowaniem oceanicznych parowców. Kochanie! zaświergotała jedna z nich. Teraz widzisz, kto powiedziała Raine, czując, jak nogi się pod nią uginają. Ta, która zawołała Kochanie , to Claire. Ta druga to pewno twoja matka? Tak wykrztusił. Czy myślisz, \e nas widziały? Bez \artów, proszę. Przynajmniej nie teraz. Zjedzą nas \ywcem wyszeptała. Mo\e zdą\ylibyśmy... Zanim zdołał dokończyć zdanie, utonął w chmurze lawendowych perfum i obłoku koronek. Raine odsunęła się o krok, stając twarzą w twarz z Claire, szczupłą i ubraną na sportowo w granatowe szorty i białą bluzeczkę polo. Raine, jesteś trochę zaczerwieniona, chyba od upału. Macocha poklepała ją delikatnie po twarzy. Właśnie mieliśmy... Tak się cieszę, \e udało ci się wyrwać na chwilę od dzieci. Jak one się mają? Dobrze, Claire, ale... Czy on nie jest fantastyczny? Claire zni\yła głos. I [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||