Index Yates_Maisey_Paryska_projektantka Harry Harrison Stars And Stripes 02 Stars And Stripes In Peril v3.0 (lit) Morgan Raye KrćÂśÂlewski potomek Heinlein, Robert A The Puppet Masters Doc Savage DS182 The Red Sp SZ145. Milburne Melanie śÂlub z milonerem Williams Cathy Zauroczeni sobć Baran Augustyn GśÂowa wroga Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 01 The Sword Dzieje Tristana i Izoldy |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] na temat naszego narodu. - Chyba że potrzeba im moich pieniędzy - zauważył Tarik chłodno. - Wtedy zdu- miewająco szybko nabierają do mnie szacunku. Powiedziałbym, że często stają się wręcz służalczy. - I to ci wystarcza? Nie zależy ci na niczym więcej? Przecież w twoich żyłach pły- nie błękitna krew. Jesteś członkiem rodziny królewskiej władającej Nur. - Stryjku, czego ode mnie oczekujesz? - spytał Tarik ostrożnie. Szybko tracił cierpliwość, ale wolał tego nie okazywać. Tego typu rozmowy prze- prowadzali co roku, odkąd Tarik rozpoczął studia na uniwersytecie. Ku konsternacji stryja Tarik nie podchodził do nauki z takim samym zaangażowaniem jak do podrywania kobiet, które uczęszczały z nim na zajęcia. - Nic nie robisz - podkreślił stryj rzeczowo. Tarik nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek rozmawiali równie poważnie. - Bawisz się pieniędzmi i nazywasz to ka- rierą, a tak naprawdę twoje życie to kiepski żart. Wygrywasz, przegrywasz, nieustannie grasz. Jesteś samolubny do szpiku kości. Powiedziałbym ci, że powinieneś się ożenić i zająć rodziną, ale co miałbyś do zaproponowania własnym dzieciom? Musisz dojrzeć, stać się mężczyzną. Tarik zacisnął zęby. Miał wrażenie, że tym razem rozmawia nie tylko ze stryjem, który zastępował mu ojca, ale przede wszystkim z królem. Nie miał wyboru, musiał słu- chać. Postanowił zwracać się do władcy z należytym szacunkiem. - Stryjku, powtórzę pytanie - westchnął. - Czego dokładnie ode mnie oczekujesz? - Nie chodzi o to, czego oczekuję - odparł król, nawet nie próbując ukryć rozcza- rowania. - Chodzi o to, kim jesteś. Nie mogę cię do niczego zmusić, bo przecież nie je- steś moim synem, a co za tym idzie, nie jesteś również moim spadkobiercą ani następcą tronu. Tarik doskonale o tym wiedział, niemniej słowa stryja okazały się wyjątkowo bo- lesne - zapewne dlatego, że prawda zawsze bywa najtrudniejsza do zniesienia. - Chłopcze, nie będziesz już mile widziany w mojej rodzinie, jeśli nie przyczynisz się do jej rozwoju - ciągnął starzec. Przez moment wpatrywał się ponuro w Tarika. - Daję ci pół roku na udowodnienie, że jesteś godnym członkiem naszego rodu. Jeśli przez ten czas nie zmienisz swojego zachowania, odżegnam się od ciebie. - Pokręcił głową. - Po- wiem ci, mój drogi, że wiążę z tobą coraz mniejsze nadzieje. Tej samej nocy Tarik opuścił willę, zdecydowany oddalić się jak najbardziej od stryja i jego oczekiwań. Rozmowa potwierdziła najgorsze obawy Tarika. Nie pasował do swoich bliskich, którzy byli gotowi pozbyć się go pod byle pretekstem. Nie był synem króla, nie był dziedzicem. Rodzina monarchy otoczyła go opieką wyłącznie przez wzgląd na tradycję i na wymogi prawa. Tarika nic nie łączyło z tymi ludźmi, z wyjątkiem odro- biny królewskiej krwi, która płynęła w jego żyłach. Tarik jeszcze nigdy nie był tak wściekły. Nigdy dotąd nie czuł się tak wyobcowany i samotny. Nie należał do ludzi, którzy z łatwością tworzą związki, więc nie bardzo wie- dział, jak w nich funkcjonować. Potem poznał Jessę, a ona go pokochała. Od razu wiedział, że obdarzyła go miłością, czuł to całym sobą. Zachowywała się otwarcie i bezpośrednio, gdyż nie umiała ukrywać prawdziwych uczuć. Nie była też do- bra w grze pozorów. Inne kobiety zakochiwały się w nim, albo przynajmniej tak twier- dziły, Tarik nigdy jednak nie był pewien, czy rzeczywiście chodzi o niego, czy raczej o jego imponujący rachunek bankowy. Wcześniej na nikim mu tak nie zależało. W razie potrzeby kłamał, oszukiwał siebie i innych, ze złością dystansując się do swojej reputacji, jakby w ten sposób mógł udobruchać stryja. Ona widziała w nim tylko szczerego i przyzwoitego mężczyznę. - Jesteś zbyt ufna - zauważył którejś nocy, kiedy tulili się do siebie przed komin- kiem. - Nieprawda! - zaprotestowała ze śmiechem i popatrzyła na niego. Miała ciepłe i łagodne oczy, które skojarzyły mu się z cynamonem. - Jestem sprytna! - Skoro tak uważasz... - Bawił się jej lokami, owijając je wokół palców. Początkowo spodziewał się, że Jessa się zmieni, podobnie jak jego poprzednie partnerki, które prędzej czy później orientowały się, z kim mają do czynienia. Sądził, że lada moment w typowy dla znanych mu kobiet, przemyślny sposób zacznie się domagać pieniędzy, nowego samochodu, apartamentu w najdroższej dzielnicy. Jessa jednak nigdy się nie zmieniła. Po prostu go kochała, a dobra materialne były jej obojętne. - Ufam ci, Tarik - szepnęła wtedy, nadal uśmiechnięta, a potem pocałowała go, niewinnie i namiętnie zarazem. Była świeża, młoda i spontaniczna. Gdy patrzyła na niego szeroko otwartymi, cy- namonowymi oczami, czuł się jak mężczyzna, którym powinien być. Potem jednak znikła, nagle i bez śladu, co było dla niego wyjątkowo bolesne. Nim doszedł do ładu z własnymi uczuciami i uświadomił sobie, co tak naprawdę łączy go z Jessą, jego stryj i kuzyni stracili życie, wszyscy jednocześnie, a Tarik musiał stawić czo- ło rzeczywistości. Czym była miłość zauroczonej dziewczyny, kiedy należało zapobiec wojnom i pokierować losami całego państwa? Tarikowi nigdy nie udało się dowieść stryjowi, że jest prawdziwym mężczyzną, że umie dbać o honor rodziny i należycie wy- konywać ciążące na nim obowiązki. Musiał zatem to uczynić po śmierci starego króla. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||