Index Linda Farstein AC 02 Likely to Die (v1.5) Linda Barlow OpÄtani miĹoĹciÄ Conrad Kelly Sheik of the Streets120504_0255 Conrad Linda Rodzina Gentrych 02 Niespodzianka Antologia_ _Kaśźdy_zrobiśÂ,_co_trzeba Diana Hunter [Submission 01] Secret Submission [EC] (pdf) Bodil_Malmsten_ _Moje_pierwsze_zycie M267. (Duo) Webber Meredith PrzyjacióśÂki z Wests Heinlein, Robert A Starman Jones mineyko pamietniki |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] przysięgam, że ... - zaczęła zupełnie serio. Chuck nie wytrzymał i ryknął śmiechem. Poczuł niewypowiedzianą ulgę, bo jedyny uszczerbek po niosła duma Meredith. Ona była cała. O mało się nie zakrztusił, kiedy rzuciła mu wściekłe spojrzenie, któ re mogłoby powstrzymać szarżującego byka. - Nie przejmuj się aż tak bardzo - wykrztusił wstając. Potem podał jej rękę i pomógł się pozbierać. - Wstawaj, to cię oczyszczę. Wywinęła mu się, kiedy tylko zaczął strzepywać z niej ziemię. - Co robisz? Przestań! Dam sobie radę sama! - krzyknęła. Niezfażony tym strząsał brud z jej dżinsów. Pocie rał dłonią sztywny materiał i nagle zorientował się, że Meredith stoi nieruchomo, jakby wrosła w ziemię. Rany! Zwariowała. Albo coś ją boli. - Co się stało? - Chciał zajrzeć jej w twarz, ale mu się nie udało. Stała z opuszczoną głową i widział tylko cienie długich rzęs na jej policzkach. - Mere dith? - Wziął ją za ramiona i zmusił, żeby na niego spojrzała. A kiedy uniosła rzęsy, w jej oczach zoba czył pragnienie. Teraz on znieruchomiał. Zamknął oczy na moment i gorączkowo myślał, co powiedzieć. Sam czuł, że jego dotyk pobudza mu zmysły. Ona reagowała podobnie. Powietrze między nimi było naładowane erotyzmem. Krew uderzyła mu do skroni. Zerknął na Meredth. Zauważył pulsującą żył kę na jej szyi i rumieniec na policzkach. Jej lekko rozchylone usta drżały. Wiedział, że czekają, aż ich dotknie. Zamiast się odwrócić, zamiast znaleźć coś, co od wróci jego uwagę, powoli opuścił wzrok. Zaparło mu dech na widok jej twardych sutków, które o mało nie przebiły koszuli, kiedy oddycha ła. Nie mógł dłużej czekać. Musiał jej dotknąć. Mu siał się przekonać, jaka będzie, kiedy rozpali jej zmysły. Powolnym ruchem przesunął palec po jej policzku. Oczy Meredith rozjaśnił nagły błysk i Chuck wie dział, że znalazł właściwą drogę. Pochylił się i do tknął ustami jej ust, przesuwając równocześnie dłonie wzdłuż jej kręgosłupa. Drgnęła. Pobudzony do granic przyciągnął ją do siebie i wpił się w nią wargami. Chciał czuć na sobie każdy centymetr tego sprężystego ciała, wdychać jego za pach i rejestrować każde jego drgnienie. Przez głowę przemknęła mu myśl, że nie powinien tego robić tu, w końskiej zagrodzie, ale było już za późno. Wędrował ręką po jej brzuchu, a kiedy objął dłonią pierś, nie zdołała stłumić jęku. Dzieliła ich jeszcze warstwa ubrań. Chuck bał się, że umrze z pożądania, zanim dotrze do jej skóry. Musiał się przekonać, co się stanie, kiedy dotknie jej sutków. Chciał usłyszeć dźwięk, który wydobędzie się wówczas z jej gardła. Przez chwilę zdawało mu się, że za plecami słyszy jakiś hałas. Uznał jednak, że się przesłyszał. Nic nie było ważniejsze od pasji, która ogarnęła ich oboje. Ktoś pchnął go od tyłu. Było to tak niespodziewa ne, że omal nie stracił równowagi. Zamrugał, żeby szybciej wrócić do realnego świa ta. Jak przez mgłę dotarł do niego kobiecy głos: - Może mi powiesz, co robisz mojemu konikowi, braciszku? A tak w ogóle, ciekawe, co tu się dzieje? Abby? A niech mnie, jeśli to nie ona! Jego młodsza siostra wróciła do domu. - Hej, bratku! Najgorsze, że ta dziewczyna była świadkiem jej słabości. Meredith miała ochotę schować się w mysią dziu rę. Już-już wycofywała się z ich pola widzenia, kiedy w niej konie, uznała. ROZDZIAŁ PIĄTY Meredith próbowała dojść do siebie, kiedy Chuck złapał młodą kobietę, która znalazła się tam nie wia domo kiedy, i ucałował ją serdecznie. Potem uniósł ją wysoko w powietrze i zakręcił nią młynka. - Abby! Kochana! Dlaczego nie dałaś znać, że wracasz dzisiaj? - Śmiał się radośnie i ani myślał opuścić ją na ziemię. Meredith odetchnęła głęboko. Abby? Co za imiona dają dzieciom z tej rodziny? Zresztą, nieważne. To nie jej sprawa. O wiele waż niejsze jest to, że straciła panowanie nad sobą. W biały dzień, w obecności konia i wszystkich, którzy mogli znaleźć się w pobliżu, pozwoliła Chu- ckowi, żeby ją całował i dotykał. Chyba straciła ro zum. To wszystko z powodu strachu, jaki wzbudzały Chuck postawił siostrę na ziemi i złapał Meredith za łokieć. Objąwszy ramionami obie dziewczyny, uśmiech nął się szeroko. - Muszę was poznać. Macie wiele wspólnego - powiedział. Abby grzecznie kiwała głową, słuchając wyjaśnień Chucka, ale Meredith zauważyła, że od czasu do cza su dziewczyna uważnie się jej przygląda. Trudno się dziwić. W końcu ta mała złapała ją sam na sam ze swoim bratem. I ze swoim koniem. Dlatego Meredith marzyła o tym, żeby zapaść się - Ach, ty! - Abby dała bratu lekkiego kuksańca. - Dobrze wiem, co robi Ospa. Dzwonię co tydzień do Jake'a, który zdaje mi dokładną relację. Dopiero teraz Meredith przyjrzała się dokładnie Abby. „Mała siostrzyczka" Chucka była naprawdę niedu ża. Miała nie więcej niż metr sześćdziesiąt wzrostu. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||