Index Duncan Tina Pod specjalnÄ ochrona James Branch Caball The Certain Hour Laurie, Hugh The Gun Seller Christy Poff [Internet Bonds 09] Terms of Surrender [WCP] (pdf) Baxter Mary Lynn Najwaśźniejsza noc Heinlein, Robert A The Puppet Masters George R.R. Martin MaśÂpia kuracja Dumas Aleksander D`Artagnan TrzydzieśÂci nocy Brown, Fredric La Mente Asesina de Andromeda |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ścianę, pod którą leżałem, tak że chlustający z kaczki mocz opryskał Maszę; odchodziła, a w jej włosach lśniły krople, od drzwi posłała mi całusa i dopiero wtedy na nią popatrzyłem, a potem, kiedy wyszedłem ze szpitala, rozejrzałem się, nikt jednak nie wyszedł mi naprzeciw, tego dnia byłem smutny, bo obok mnie leżała piętnastoletnia dziewczynka; znalazła w szafie podarek, jaki mieli dla niej rodzice, były to ciepłe kapce, nie wytrzymała, włożyła je i pojechała w nich do Pragi, ale pośród skał nie opodal Skalic pociąg zderzył się z innym pociągiem osobowym i ławki uderzając o siebie obcięły dziewczynie nogi; kiedy przebudziła się z narkozy, wołała wciąż: Włóżcie te kapce do szafy! Włóżcie je do szafy! Szedłem ze szpitala sam; oglądając wystawy, nie poznawałem się, szukałem swojej twarzy, lecz jej tam nie odnajdywałem, jakbym był kimś innym... i kiedy tak stałem przed samym sobą w witrynie, tak że niemal sam siebie wąchałem, to i wtedy jeszcze pomyślałem, że to ktoś inny, uwierzyłem dopiero wówczas, kiedy podniosłem rękę i ten na odbiciu też ją podniósł, kiedy podniosłem drugą, a ten tam zrobił to także; nagle patrzę, a koło poręczy stoi murarz, wielkie chłopisko w białym ubraniu, cały pochlapany i chropowaty od wapna, na bruku leży gaśnica przeciwpożarowa marki Minimax" i ten murarz patrzy na mnie, i skręca w palcach papierosa, potem wkłada go do ust, pociera zapałkę, kryje ogieniek w koszyczku utworzonym z dłoni, pochyla się i przypala, ale wciąż na mnie patrzy, jakby znajdowały się między nami te drzwi w hoteliku w Bystrzycy koło Beneszowa, na wpół uchylone drzwi, gdzie ja przyłożyłem do szpary oko z jednej strony, a z drugiej strony ten murarz... miałem wtedy wrażenie, jakby ktoś z drugiej strony ujął tę samą klamkę co ja. I teraz wiedziałem już na pewno, że ten stary ogromny murarz w białym poplamionym ubraniu, że to był przebrany Pan Bóg. Przez stację przejechało kilka pociągów towarowych, potem osobowy, przez szpary zaciemnienia w wagonie służbowym wydobywała się smużka światła, tak jak na basenie dziewczętom wychodzą niekiedy spod kostiumów kąpielowych włoski w kroku, palacze podrzucali szuflami węgiel pod kocioł, blask tryskał w noc, a poruszające się ciało palacza rzucało ruchliwy cień na ścianę tendra, semafor wjazdowy i wyjazdowy zmieniały na przemian światła czerwone na zielone, sygnały świetlne na znakach ostrzegawczych ukazywały białe światełko: stojący wąski prostokącik oznaczający, że tor biegnie prosto, leżący prostokącik oznaczający, iż tor skręca; tam zaś, gdzie koło liwerpulu kończy się ślepy tor, tam przez całą noc znajduje się jasnoniebieska latarnia; w semaforach przy zmianie świateł zgrzytają z daleka ramiona, kancelaria pełna jest tykania aparatów, od czasu do czasu zadzwoni cichutko włączający się przypadkiem telefon, przy otwieraniu zapór drogowych zgrzytają kółka w bloku... i w tym świergotaniu dyżurny ruchu, pan Całusek, chodził tam i z powrotem, pełen troski o ten specjalnie przez niego nadzorowany transport, który miał po północy przywiezć dwadzieścia osiem wagonów amunicji, śledził trasę pociągu według grafiku rozkładu jazdy, po czym nasłuchiwał, spoglądał na peron w mroku i w mrok, zaglądał do poczekalni, podczas gdy ja myślałem o Maszy, drżałem na myśl, jak to będzie, kiedy znów do tego dojdzie. Teraz i ja stałem sobie na peronie, i ja spozierałem na nocne niebo, i ja widziałem tam swój własny film: na całym firmamencie kładłem Maszę, tak jak dyżurny ruchu, pan Całusek, Zdeniczkę na stole telegraficznym, i zdejmowałem z niej bieliznę sztuka po sztuce, kiedy jednak Strona 28 Bohumil Hrabal Pociągi pod specjalnym nadzorem Masza leżała już naga na niebie, nie wiedziałem, co z nią robić dalej. Wiedziałem, ale nie miałem jeszcze tego doświadczenia, ponieważ jeszcze nigdy nie byłem w kobiecie nie licząc oczywiście tego, kiedy znajdowałem się w łonie swojej mamy, ale tego nie mogłem sobie przypomnieć. Potem usłyszałem, jak żona pana zawiadowcy schodzi po schodach, jak ze świeczką w jednej ręce i garnkiem klusek w drugiej wchodzi do piwnicy, gdzie gęgał przerażony gąsior. Stałem na peronie i przez kwadrat okienka patrzyłem do piwnicy: żona pana zawiadowcy i jej cień pochyliły się, wyjęła z garnka kluskę, po czym otwarła dziób gąsiorowi i włożyła mu tę kluskę do dzioba, trzymała ten dziób jak składany kozik i palcami przesuwała tę kluskę do wola. I znów wkładała kluskę do wody, i dalej karmiła gąsiora, który się wyraznie opierał. Zaraz przyjdę, proszę mnie chwilę zastąpić zwróciłem się do dyżurnego ruchu. Odchodzę na minutkę. I dotykając ręką wygiętej półkoliście ściany, i ostrożnie stąpając butem z jednego krętego stopnia na drugi zszedłem po schodach na dół i cicho otwarłem drzwi do piwnicy. Proszę się nie bać, pani zawiadowczyni, to ja, Miłosz powiedziałem. Co się stało? Przestraszyła się i stanęła nieruchomo z kluską w ręku; blask świecy, która paliła się za nią, prześwietlał jej siwe włosy, widziałem jej udręczoną twarz: taki ot Kopciuszek, podczas gdy pan zawiadowca bawił się w barona Lanskiego z Róży. To ja, Miłosz powtórzyłem. Przyszedłem do pani po radę, pani [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||