Index
Coben Harlan Mickey Bolitar 01 Schronienie
Napęd z bezszczotkowym silnikiem prądu stałego
Nawiedzona Deveraux Jude
Alan Burt Akers [Dray Prescot 14] Krozar of Kregen (pdf)
Creighton_Katleen_Opiekunka_czarnoksieznika_RPP125
Butler Nancy 75 Cudowna kuracja
Arthur D Howden & Robert Louis Stevenson Porto Bello Gold (pdf)
Reichs Kathy Temperance Brennan 07 PoniedziaśÂ‚kowa śźaśÂ‚oba
Diana Hunter [Submission 01] Secret Submission [EC] (pdf)
Kingsley Maggie Udany zwiazek
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hardox.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    ciała.
    Jego dotyk był ekstazą. Agonią. Posługując się na
    przemian to kategorycznymi poleceniami, to znowu
    kwiecistymi komplementami i gorącymi wyznaniami,
    zdawał się być nieugiętym w dążeniu do zaspokojenia
    jej  pieszcząc, liżąc, ssąc, gryząc, gwałcąc ją ustami
    i dłonią. Starał się doprowadzić jej ciało do niekoń-
    czącej się serii orgazmów.
    Im bardziej Gillian oddawała się Hunterowi, im
    bardziej traciła nad sobą kontrolę, tym częściej do-
    chodziła. Raz za razem. Dopóki nie była już całkiem
    śliska i mokra od własnych soków i pobudzona na
    nowo piżmowym aromatem seksu, wydobywającym
    się spomiędzy jej rozrzuconych nóg.
    Pomyślała, że chyba już więcej nie zniesie, kiedy
    zdejmował jej uda z fortepianu i przywierał ustami do
    wzgórka łonowego. Z trudem łapała oddech, gdy jego
    język wciskał się głęboko w jej mokrą szczelinę. Czuła
    krew pulsującą w sercu, w uszach, w tym rozognio-
    nym miejscu między udami.
    Tego było za wiele.
    A jednocześnie, ciągle za mało. Bo mimo kolejnych
    130 JoAnn Ross
    fal targających nią konwulsji, wciąż pragnęła Huntera.
    Całego.
    Z kominka wypadło polano, lecz jej zamglony
    umysł i ciało wstrząsane narastającym crescendo sek-
    sualnych doznań, przeszywającymi ją do szpiku kości,
    pozwoliły zarejestrować jedynie zamazany obraz sy-
    piących się wokół iskier.
    Ckliwe dziewczęce wspomnienia dawnego zauro-
    czenia starszym od niej mężczyzną uleciały, a przy-
    szłość stała się niewyobrażalnie odległa. Liczyło się
    tylko teraz. Tylko ta cudowna, olśniewająca chwila
    obecna, z Hunterem.
    Czas stanął w miejscu i zrobiłaby teraz wszystko,
    z własnej i nieprzymuszonej woli, o co by ją poprosił.
    Myśl, że oto ona, kobieta starająca się kontrolować
    każdy aspekt swego życia, czuła się w ten sposób,
    w równym stopniu intrygowała ją i podniecała. Wie-
    działa, że powinna się nad tym poważnie zastanowić.
    Ale pózniej, kiedy będzie w stanie myśleć.
    Hunter zdał sobie sprawę, że odniósł zwycięstwo,
    na którym tak mu zależało. Umysł Gillian, jej serce, jej
    ponętne, pachnące ciało  wszystko to miał na wyciąg-
    nięcie ręki. Nawet jeżeli jej szczery dar absolutnego
    posłuszeństwa sprawiał mu przyjemność  w końcu
    jego zamiarem było tę dziewczynę okiełznać, przeła-
    mać barierę jej niezależności, sprawić, by była mu
    całkowicie powolna  dochodził do wniosku, że jej
    zaskakująca reakcja nie jest mu obojętna.
    Jego ciało sztywniało, ale serce dziwnie miękło.
    Ujęła go w sposób, który mógł się okazać grozny.
    W sposób, który należało przemyśleć. Kiedy będzie
    w stanie znowu jasno myśleć.
    Trzydzieści nocy 131
    Na razie jednak, wiedziony popędem seksualnym,
    silniejszym od sił natury, formujących przed milionami
    lat skalne wypiętrzenia, na którym stał jego dom,
    pozwolił wreszcie, by go rozebrała i założyła prezer-
    watywę.
    Potem, jednym mocnym pchnięciem wdarł się
    w nią, głęboko i twardo, przy akompaniamencie zdła-
    wionego, kobiecego krzyku, czując jej napięte mięśnie,
    prężące się, wciągające go do środka.
     Obejmij mnie nogami, Gillian.
    Jego własny głos, szorstki i chrapliwy, wydał mu się
    obcy. Gillian jednak zrozumiała go i posłuchała natych-
    miast. Jej ręce marszczyły w ekstazie skórę na jego
    plecach, a nielakierowane paznokcie zatopiły się weń,
    jeszcze bardziej rozpalając jego żądze.
    Wbijał się w nią jak młot, raz za razem. Ich gorące
    ciała przywierały do siebie co chwila, jej delikatne
    krzyki znikały w jego wygłodniałym gardle. Kiedy ich
    usta się spotykały, jego język wdzierał się między jej
    rozchylone wargi w rytm ruchu bioder.
    Pchnięcia stały się szybsze. Głębsze. Aż wreszcie
    wyrzucił z siebie gorący, obfity strumień. Jedynym
    słowem, jakie wydobyło się z jego piersi i odbiło echem
    od czerwonych, cedrowych ścian było jej imię: Gillian.
    Chwilę pózniej i ona zdobyła szczyt.
    Hunter nie miał pojęcia, jak długo tak leżeli: ona
    częściowo na fortepianie, częściowo poza nim, on
    bezwładnie na niej, z łomoczącym sercem, zbyt wy-
    czerpany, by wykonać jakikolwiek ruch. Mogło to
    trwać kilka minut. Kilka godzin. Wieczność.
    Straszliwy głód, który rósł z każdym mijającym
    dniem, wreszcie został zaspokojony. Zagłębiony w nią,
    132 JoAnn Ross
    czuł miękkie, kobiece krągłości rozgniecione pod napo-
    rem zwalistego, męskiego ciała, jej perlistą skórę przy
    jego skórze, najpierw rozpaloną gorączką, teraz styg-
    nącą obłokiem pary jak podczas wilgotnego lata. Wo-
    dził nosem po jej karku i wchłaniał kwiatowy zapach,
    mieszający się z piżmową wonią seksu.
    Hunter nie pamiętał, kiedy czuł się bardziej za-
    spokojony. Bardziej spełniony. I właśnie dlatego powi-
    nien się oddalić.
    Mruknęła z delikatną skargą, kiedy uwolnił ją od
    swego ciężaru. Jej nogi zwisały bezwładnie z płyty
    fortepianu, a ręce spoczywały wzdłuż tułowia. Oczy
    miała zamknięte, ciemne jak miedziano-złote, jedwabne
    kosmyki włosów na jej ciągle rozpalonych policzkach.
    Na jej bladym ciele pojawiły się lekkie zasinienia,
    będące niemym dowodem namiętności. Hunter wie-
    dział, że powinien czuć się winnym za ich powstanie,
    ale nie był. W końcu, pojawiły się tam samoistnie, jak
    pożar. Zupełnie jakby wypalił na jej aksamitnym ciele
    swoje imię.
    Jego zadowolenie szybko się jednak ulotniło, kiedy
    zauważył ciemne smugi kalające wewnętrzną stronę
    jej gładkich, białych ud.
     Gillian.  Dotknął palcem błyszczącej jeszcze
    plamy.
    Jedyną jej reakcją był senny pomruk, bardziej wes-
    tchnienie niż próba odpowiedzi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.