Index 006. Brown Sandra Ucieczka do edenu (inny tytuĹ ZwyciÄĹźyÄ mimo wszystko) Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiÄĹźniku (02) Blask twoich oczu 1006. Lennox Marion Odzyskana narzeczona Diana Palmer A jednak śÂlub! Stone_Lyn_ _Prezent_dla_Iana Dawn Forrest [WeresRus] Alphas' Prize [Siren Menage Amour] (pdf) E E Doc Smith Lensman 1 Triplanetary Harlan Ellison Troublemakers Redwood Pack 3 Trinity Bound Carrie Ann Ryan Ransom S.C BśÂćÂkitna miśÂośÂć 02 BśÂćÂkitna magia |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] możliwe, że Stephie go zdemaskowała? W przypływie desperacji objął mocno Lucy i pocałował ją w szyję. - Ty jednak sądzisz coś innego - szepnął na tyle głośno, by słyszeli go wszyscy. 138 R S - Hm, no cóż... Niezupełnie - zmieszała się dziewczyna. - Chodziło mi raczej o cechy charakteru, a nie wygląd. Prawdę mówiąc, rzeczywiście jesteście podobni. Trey roześmiał się nieszczerze. - Tym gorzej dla Mike'a - powiedział. Niebezpieczeństwo minęło. Zaczęli rozmawiać o sztuce. Mike zaproponował Stephie odwiedziny w swojej pracowni, mrugając do niej dwuznacznie. Lucy poczuła gwałtowny przypływ gniewu. Miała już dość tego lekkoducha, który zalecał się do ciężarnych, a pewnie i nieletnich. Reszta wieczoru przebiegała w dość sztywnej atmosferze, chociaż Mike żartował bez przerwy i śmiał się głośno ze swoich dowcipów. W końcu Stephie i Jerry oznajmili, że muszą już iść, aby odebrać Amy. Lucy posłała im błagalne spojrzenie, by nie zostawiali jej samej z Treyem, ale Stephie pokręciła głową. - Naprawdę musimy - szepnęła jej w przedpokoju. - Poza tym wygląda na to, że ten Trey rozgościł się tutaj na dobre. Gdyby nie kolacja, mógłby nawet zostać na całą noc. Lucy zadrżała na myśl o tej perspektywie. Na szczęście Trey w porę przypomniał sobie o zaproszeniu. - Idziemy - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. 139 R S ROZDZIAA 11 Mike spojrzał na ceny i przełknął nerwowo ślinę. Trey zacząłby zapewne od drogiego szampana, a potem by zamówił jakieś ekstrawaganckie, francuskie wino i koniak do deseru. Cena samych alkoholi przekraczała tygodniowy budżet średnio zamożnej rodziny. Sięgnął do kieszeni. Na szczęście, obok portfela spoczywał w niej środek na niestrawność. Mike bał się, że duża ilość jedzenia nadweręży nie tylko jego finanse, lecz również system trawienny. Skinął ręką na czekającego z boku kelnera i uśmiechnął się do Lucy. - Od czego zaczniemy? - spytał. - Właściwie nie przepadam za przystawkami - odrzekła dziewczyna. - Jakimi przystawkami? - zdziwił się. - Na początek prosimy o tego drogiego szampana Dom Perignon - zwrócił się do kelnera. - I niech degustator wybierze nam jakieś wino do obiadu. Lucy czuła, że wypiła za dużo u siebie w domu. Na myśl o szampanie ogarnęło ją przerażenie. Czyżby Trey miał zamiar ją upić i wykorzystać? - Nie - pokręciła głową. - Nie potrzebujemy szampana. Kątem oka zauważyła jego cenę w karcie i to utwierdziło ją w decyzji. Trey przynajmniej nie będzie mógł powiedzieć, że zrujnował się właśnie dla niej. - Nie bądz głupia! Nikt nie potrzebuje szampana - roześmiał się Mike. - Szampana pije się dla przyjemności. Nawet kelner się uśmiechnął, ale jak zwykle dyskretnie. Lucy wiedziała, że ludzie pokroju Treya nie liczą się z cudzym zdaniem. Nie 140 R S dbają też o pieniądze. Konto Treya z pewnością jest puste, nawet jeśli zarabiał sporo, sprzedając swoje obrazy. Tak samo było z nią przed paroma laty. Jako modelka zarabiała masę pieniędzy, które wydawała na narty w Szwajcarii albo surfing na Karaibach. To cud, że Mike'owi udało się wyprowadzić jej firmę na prostą. Zmarszczyła brwi. Przypomniało jej się, ile razy oskarżała męża o skąpstwo. Mówiła mu, że tylko gromadzi pieniądze, zamiast z nich skorzystać. Jednak nie była to cała prawda. Mike miał po prostu niezwykle racjonalne i trzezwe podejście do finansów. Uzmysłowiła to sobie jasno dopiero teraz, gdy poznała Treya. - Czy mam zamówić dla nas dwojga? - usłyszała głęboki, męski głos. Dopiero teraz zauważyła, że ma przed sobą oprawne w skórę menu. Przez chwilę wpatrywała się beznadziejnie w nazwy francuskich potraw, rzędy cyfr stojących obok wydawały jej się szczególnie opasłe. Dziewiątki i ósemki na początku wcale nie należały do rzadkości. - Wezmę sałatkę - powiedziała. - I może jeszcze mrożoną herbatę. Mike aż gwizdnął i spojrzał na nią, jakby była chora. Lucy zawsze chodziła do drogich restauracji, co prawda nie tak drogich jak Lutece, i nigdy nie zadowalała się sałatką. Zawsze mówiła, że nie będzie głodować, skoro i tak nie tyje. Wybrał najdroższą sałatkę i poprosił kelnera o dwie porcje i butelkę wina. - Herbata może poczekać - powiedział do Lucy. Dziewczyna pożałowała, że nie zamówiła czegoś więcej. Białe wino, zmieszane z szampanem i butelką Chateaubrianda, która po chwili pojawiła się na ich stoliku, mogło dać piorunujący efekt. Zwłaszcza że przed kolacją jedli jedynie słone paluszki i krakersy z pastą. 141 R S Co gorsza, Trey był coraz bardziej prowokujący. Wziął ją nawet za rękę i zajrzał w oczy. - Chciałbym, żebyś była szczęśliwa - powiedział. Potrząsnęła głową. - Sałatka zupełnie wystarczy mi do szczęścia. - Wiem, że znamy się zaledwie parę dni... Przesadza, pomyślała Lucy. To przecież dopiero nasze drugie spotkanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||