Index Fetzer Amy J. Wspomnienie pocaĹunku McKinnon K.C. Jesienny ksićÂśźyc Bukowski Charles Hollywood 00000181 śąeromski Syzyfowe prace Poole Gabriella Akademia Mroku 01 WybraśÂcy losu [ofic popr] 1 (49) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Pruska korona James Fenimore Cooper The Last Of The Mohicans, Volume 2 Dale Goldhawk Getting What You Deserve The Adventures of Goldhawk Fights Back (pdf) Leszek Olejnik Polityka narodowośÂciowa Alex Shakar The Savage Girl (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] spojrzenia. S R - Jest dla mnie cenna, bo jest moja własna. Sama ją wymyśliłam, zebrałam pierwsze fundusze. Jej sukces albo porażka zależą wyłącznie ode mnie. - Wierzysz, że możesz osiągnąć sukces w tak wąskiej dziedzinie, mając tylko ograniczoną liczbę klientów? - I tu właśnie się mylisz - powiedziała, nachylając się w jego stronę, kiedy już zaczęli jej ulubiony temat. - Nie ograniczam się tylko do wąskiej grupy milionerów. Do usług" jest dostępna dla każdego. Zwiadczymy dowolne usługi, nie tylko takie, na które trzeba wydawać grube miliony. - Usługi hotelowe dla każdego? Susanna uśmiechnęła się, gdy odkryła, do czego zmierza. - No dobra, może nie każdego. Większość moich klientów to profesjonaliści z zapełnionymi grafikami albo jakieś szychy na wyjazdach służbowych, też strasznie zajęci. W mojej pracy chodzi nie tylko o spełnianie ich zachcianek, ale muszę się też umieć domyślić, czego tak naprawdę chcą, nawet kiedy sami tego nie wiedzą... - Na przykład? - Na przykład Zatoka Stranger's. Tu chodzi o przeżycie odosobnienia w otoczeniu pięknej przyrody. Ucieczka od cywilizacji, ale w cywilizowany sposób. Spełniamy każdą zachciankę, chociaż nie robimy tego ostentacyjnie. Personel jest przeszkolony i dyskretny. Oczywiście niektórzy wręcz przeciwnie wolą, kiedy obsługa jest z nimi na każdym kroku. Ja wiem, komu jaki styl obsługi będzie najbardziej odpowiadał. - Czyli twoja mocna strona to troszczenie się o potrzeby innych ludzi? - Na to wygląda - odpowiedziała z uśmiechem. Na chwilę zrodziło się między nimi porozumienie, które trwało, dopóki nie przypomniała sobie, że właśnie takich momentów miała się wystrzegać. S R Tymczasem znowu wpadała w niebezpieczną pułapkę dzielenia się wszystkimi sekretami i uczuciami z niewłaściwym mężczyzną. Skończyli kolację. Udając, że musi sprzątnąć stół, zaczęła się podnosić, ale on ją przytrzymał. - Zaczekaj. Zostań i porozmawiajmy. - Nie mogę. Jej słowa były ledwo słyszalne, tak głośno biło jej serce. Wstał i złapał ją za nadgarstek. - Możesz - odrzekł. - Obiecałaś, że powiesz mi o wszystkich ważnych rzeczach. - Powiedziałam, że spróbuję - poprawiła go Susanna, gdy powoli przyciągał ją do siebie. Nie mając się czego chwycić, mogła się jedynie starać trzymać prosto i nie ulec żelaznemu uściskowi jego ręki, której ciepło przenikało przez skórę do jej krwi. Stała tuż przy nim. Była boso i sięgała mu ledwo do podbródka, a jej wzrok zatrzymał się na wysokości dekoltu jego koszuli. Czuła się niewiarygodnie słaba, on zaś poluzował swój chwyt i przesunął dłoń w stronę jej łokcia, a potem z powrotem. - Czy to właśnie jest ta rzecz, którą tak trudno jest ci sobie przypomnieć? - Jego słowa uderzyły w nią z całą mocą, sprawiając, że obudziło się w niej pożądanie. - Bo kiedy jestem tak blisko ciebie, nie wierzę, że tak łatwo możesz zapomnieć o wszystkim, co razem robiliśmy. Susanna nie zapomniała. Niczego. Aącznie z powodem, dla którego nie powinna tutaj stać i myśleć o tym, by go dotknąć. Albo pocałować. Podniosła rękę, którą miała wolną, i odepchnęła go, aż musiał ją puścić. - To jest fragment, o którym nie będę chciała pamiętać - zastrzegła. - A teraz powinieneś już chyba iść. S R - Miałaś wykonać jakieś telefony. Susanna skinęła głową. - Zrobię to. Kiedy mam spędzić poza domem więcej niż jedną noc, zawiadamiam parę osób. - Rodzinę? - Siostrę. Przyrodnią - dodała. - I moją sąsiadkę. Ona się martwi. Dobranoc, Donovan. Zdziwiła się, bo skierował się do wyjścia, a potem się zatrzymał i zawrócił. - Jeżeli myślałaś, żeby zadzwonić do Gabrielle, to mówiła, żebyś dzwoniła do niej do domu, jak będziesz czegoś potrzebowała. Jej numer jest w recepcji. - Dzięki, ale wiem, że zadzwoni, jeżeli coś się będzie działo. - Nie chcesz potwierdzić mojej historii? - Wierzę ci. Kto mógłby wymyślić taką historię? Kiedy zamknęły się za nim drzwi, spakowała resztki kolacji i bezskutecznie spróbowała dodzwonić się do Aleksa, Zary, brata Aleksa Rafe'a i do apartamentu w Melbourne Carlisle Grande. Potem mogła już tylko siedzieć i rozmyślać. A jej myśli nieustannie krążyły wokół Donovana Keane'a. Czy mu ufała? W kwestiach transportu tak. Jego zdanie mogła zweryfikować w prosty sposób, dzwoniąc do obsługi lub do firmy, która obsługiwała połączenia helikopterowe. Czy mu ufała w szerszym znaczeniu tego słowa? Nie. Chociaż musiała docenić, że nie wykorzystał tego momentu, w którym przyciągnął ją do siebie. Mógł ją przecież pocałować. Mógł bardziej stanowczo nalegać na to, by zostać na noc, by wyciągnąć od niej wszystkie szczegóły ich wspólnej nocy. S R Tymczasem jakoś łatwo mu przyszło się z nią rozstać. Nawet się nie pożegnał, co tylko jeszcze bardziej ją zaintrygowało. Jakie miał intencje? Nie mogła przestać myśleć o tym, dlaczego Van postanowił tak nagle zakończyć ten wieczór. Ich wspólna kolacja nie pomogła mu odtworzyć wydarzeń z tamtego weekendu. To prawda, omówili kilka tematów, ale wbrew temu, czego się spodziewała, nie starał się wydobyć od niej szczegółów o tym, co robili albo co jedli. Rozumiała jego potrzebę wiedzy, bo wiedziała, jakim jest człowiekiem. Musi znać fakty, kontrolować swoje życie i nigdy się nie poddawać. Dlaczego nie chciał się dowiedzieć więcej? Dlaczego nie wykorzystał tej okazji? A może dzisiejszy wieczór był dopiero początkiem? Może, gdy się obudzi jutro rano, znów zapuka do niej, tym razem ze śniadaniem? Patrząc w mroczną noc, zdała sobie sprawę, że przestał padać deszcz i cisza, jaka zapadła, była przerażająca. Odeszła od okna, by się zaszyć w bezpiecznym wnętrzu willi. Obecność Donovana wzbudziła w niej niebezpieczne reakcje. Potrafił w niej wywołać dziwną mieszankę siły i słabo- ści, bezpieczeństwa i niepewności, tak jakby wiedziała, czego pragnie, jednocześnie bojąc się to okazać. Musiała uciec. Musiała wrócić do Aleksa i tej świetlanej przyszłości, która miała rozwiązać wszystkie jej problemy. Jutro, jeżeli w końcu przestanie padać. Stanęła przy oknie i pomyślała o wszystkim, co ryzykowała, decydując się na przyjazd tutaj. Zawiodła Aleksa, matkę, wszystkich, którzy byli dla niej ważni. Tak, zdecyduje się na popłynięcie motorówką. Właściwie to gdyby ktoś jej dał teraz canoe i wręczył wiosło, wskoczyłaby do niego i powiosłować prosto do domu. S R To tylko łódz, powtarzała sobie. Krótka podróż przez zatokę. Czy to naprawdę takie straszne? - Nie znam żadnej sensownej kobiety, która byłaby niepunktualna, więc jestem w stanie poczekać jeszcze najwyżej pięć minut. - Zapewniam cię, że ta jest sensowna - powiedział Van do właściciela łodzi, który przedstawił się jako Gilly. - Niech zgadnę: jeżeli się nie zjawi tutaj do jedenastej, to nie płynie? - Ty tu rządzisz - stwierdził Gilly. - Krzyknij, jak będziemy mogli odpływać. Luksusowa łódz była czymś więcej niż zwykłą motorówką, której spodziewał się Van, ale Gilly wytłumaczył, że na co dzień pływa raczej z wędkarzami lub turystami, a nie odgrywa roli prowizorycznego promu na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||