Index 275 Hewitt Kate Noce pod Akropolem 453. Hardy Kate Święto Ĺźycia Wilhelm, Kate Casa Inteligente Linwood Barclay Zack Walker 01 Bad_Move_(Com)_v4.0 Lawrence_Kim_ _PowrĂłt_do_Grecji Ransom S.C BśÂ‚ć™kitna miśÂ‚ośÂ›ć‡ 02 BśÂ‚ć™kitna magia Chittenden Margaret Przyjmij tć™ obrć…czkć™ Zaczarowana panna mśÂ‚oda The First Civilization Warren Murphy Destroyer 079 Shooting Schedule Glen Cook Garrett 04 Old Tin Sorrows |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] Nie byÅ‚a wówczas w stanie go powstrzymać, tak bardzo zachwyciÅ‚a jÄ… bÅ‚Ä™kitna, bezmier- na przestrzeÅ„, prawie bez linii horyzontu, która nagle pojawiÅ‚a siÄ™ przed niÄ…, gdy minÄ™li ostatni zakrÄ™t. Ocean bÅ‚yszczaÅ‚ milionem diamentowych Å›wiateÅ‚ w ciepÅ‚ym Å›wietle sÅ‚oÅ„- ca. Wtedy byÅ‚a przekonana, że to symbol jej piÄ™knej, wspaniaÅ‚ej, bÅ‚yskotliwej przy- szÅ‚oÅ›ci. Cudownego życia, jakie czekaÅ‚o jÄ… z ukochanym mężem. Teraz musiaÅ‚a przyznać, że to wszystko po prostu sobie wymyÅ›liÅ‚a. Iluzja, taka sa- ma jak to, że zimnÄ… wodÄ™ wzięła za miliony najdroższych klejnotów. Nieoczekiwany powrót do paÅ‚acu z krótkiej podróży do domu w Anglii podkreÅ›liÅ‚ to szczególnie wyraz- nie. PamiÄ™taÅ‚a, jak krótko po poronieniu zdecydowaÅ‚a siÄ™ na wyjazd w rodzinne strony R L T pod pretekstem odwiedzenia przyjaciół. LiczyÅ‚a na to, że gdy wróci, Pietro zrozumie, ja- ki byÅ‚ bez niej samotny i powita jÄ… z wyjÄ…tkowÄ… czuÅ‚oÅ›ciÄ…. PrzepeÅ‚niona nowÄ… nadziejÄ… i optymistycznymi postanowieniami, że tym razem wszystko bÄ™dzie inaczej, a także dra- matycznie stÄ™skniona za mężem i pragnÄ…ca zobaczyć go jak najszybciej, przebiegaÅ‚a ko- lejne pokoje w poszukiwaniu Pietra. OkazaÅ‚o siÄ™, że tylko po to, żeby siÄ™ przekonać, że wszystko na próżno. Pietro wy- jechaÅ‚ w interesach", jak informowaÅ‚a jÄ… maÅ‚a karteczka, którÄ… zostawiÅ‚ na biurku. Wy- jechaÅ‚ na co najmniej dziesięć dni, a przez ten czas ona bÄ™dzie mogÅ‚a siÄ™ zastanowić, co dalej z nimi, czy ich małżeÅ„stwo coÅ› znaczy dla Mariny i ile byÅ‚aby w stanie dla niego poÅ›wiÄ™cić. Tym razem nie zamierzaÅ‚a już poÅ›wiÄ™cać ani chwili wiÄ™cej. Ani minuty, nie mó- wiÄ…c o dziesiÄ™ciu dniach. ObróciÅ‚a siÄ™ na piÄ™cie i najszybciej, jak potrafiÅ‚a, opuÅ›ciÅ‚a pa- Å‚ac, aby wrócić do siebie, do Anglii. Gdy jechaÅ‚a wtedy samochodem, miaÅ‚a szczęście, że nie byÅ‚o zbyt dużego ruchu. JechaÅ‚a bardzo szybko, a prawie nie widziaÅ‚a drogi z powo- du Å‚ez wypeÅ‚niajÄ…cych nieprzerwanie jej oczy i spÅ‚ywajÄ…cych po policzkach. ZostawiÅ‚a samochód na parkingu i kupiÅ‚a bilet na pierwszy lot do Londynu. Nie byÅ‚a w stanie ode- tchnąć, dopóki nie znalazÅ‚a siÄ™ tysiÄ…ce mil od swojego nieczuÅ‚ego i obojÄ™tnego męża. I to byÅ‚ ostatni raz. Nie wróciÅ‚a już nigdy wiÄ™cej do paÅ‚acu. Nie byÅ‚a nawet w sta- nie myÅ›leć o tym miejscu. A teraz Å›wiadomość, że Pietro wÅ‚aÅ›nie tam jÄ… zabiera, do rodzinnej posiadÅ‚oÅ›ci, aby porozmawiać z niÄ… bez Å›wiadków, spowodowaÅ‚a, że poczuÅ‚a w ustach gorzki smak. Przez chwilÄ™ miaÅ‚a nawet wrażenie, że ogarnęły jÄ… mdÅ‚oÅ›ci, które z caÅ‚ej siÅ‚y staraÅ‚a siÄ™ po- wstrzymać. Pietro... ProszÄ™... Niewypowiedziane bÅ‚aganie dudniÅ‚o jej w gÅ‚owie, ale nie byÅ‚a w stanie go wyrazić. Po chwili znalezli siÄ™ przy wjezdzie na prywatnÄ… drogÄ™ do paÅ‚acu, ale Pietro nie skrÄ™ciÅ‚ ani nawet nie zwolniÅ‚. JechaÅ‚ dalej, patrzÄ…c prosto przed siebie. Ulga, która jÄ… ogarnęła, byÅ‚a tak wielka, że miaÅ‚a wrażenie, jakby zdjÄ™to jej z ra- mion ogromny ciężar. NieÅ›wiadomie przymknęła oczy i opadÅ‚a na oparcie fotela, wzdy- chajÄ…c gÅ‚Ä™boko. R L T Nie, a wiÄ™c nie jechali do paÅ‚acu. Ale jeÅ›li nie do paÅ‚acu, to dokÄ…d? Jeszcze chwila i odpowiedz pojawiÅ‚a siÄ™ w myÅ›lach. Jechali wÄ…skÄ… uliczkÄ… do góry, na klif, który z jednej strony opadaÅ‚ stromo aż do morza, i o który rozbijaÅ‚y siÄ™ fale, two- rzÄ…c muzykÄ™ miarowego szumu fal. Pietro zwolniÅ‚ i skierowaÅ‚ samochód na wÄ…skÄ… ni- czym Å›cieżka prywatnÄ… drogÄ™ do posiadÅ‚oÅ›ci. Och, nie! Tylko nie tam! A jednak nie miaÅ‚a już żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci. Jechali do Casaliny. NajpiÄ™kniejszego miejsca na ziemi, w którym spÄ™dzili miesiÄ…c miodowy... R L T ROZDZIAA SZÓSTY Dom byÅ‚ taki, jak go zapamiÄ™taÅ‚a. Nieduży, jednopiÄ™trowy, stojÄ…cy poÅ›ród krze- wów winnych, egzotycznych figowców i drzew oliwnych. PamiÄ™taÅ‚a, że kiedy przyjecha- li tu po raz pierwszy na miesiÄ…c miodowy, wybuchÅ‚a Å›miechem na widok różowych Å›cian, ale zaraz potem, gdy weszÅ‚a na taras i zobaczyÅ‚a Å›cielÄ…cÄ… siÄ™ w oddali panoramÄ™ doliny San Cataldo, oniemiaÅ‚a z zachwytu. - Po co mnie tu przywiozÅ‚eÅ›? Jak mógÅ‚ być taki okrutny, by zabrać jÄ… do miejsca, w którym byli tacy szczęśliwi, w którym spÄ™dzili siedem magicznych dni i nocy miesiÄ…ca miodowego? To byÅ‚ tydzieÅ„ idyllicznej radoÅ›ci, kiedy wszystko wydawaÅ‚o siÄ™ piÄ™kne, niezwykÅ‚e, niepowtarzalne. By- Å‚a nieprzytomnie zakochana w Å›wieżo poÅ›lubionym mężu i wierzyÅ‚a, że on odwzajemnia jej uczucia. Po kilku miesiÄ…cach nie rozumiaÅ‚a już, jak mogÅ‚a być tak naiwna, by wie- rzyć, że tydzieÅ„ w romantycznym domku nad brzegiem morza byÅ‚ czymÅ› wiÄ™cej niż tyl- ko piÄ™knym wspomnieniem, iluzjÄ… prawdziwego życia. - Dlaczego mnie tu przywiozÅ‚eÅ›? - powtórzyÅ‚a zdenerwowana. - MówiÅ‚em ci przecież, że zabiorÄ™ ciÄ™ do spokojnego, cichego miejsca, w którym bÄ™dziemy mogli spokojnie porozmawiać - wyjaÅ›niÅ‚. Marina stwierdziÅ‚a w myÅ›lach, że jak dla niej jest tu aż za spokojnie. Spokój i cisza byÅ‚y atutami dawniej, gdy jedyne, czego chciaÅ‚a, to być z Pietrem, cieszyć siÄ™ jego bli- skoÅ›ciÄ…, dzielić rozkoszÄ…. Wszystko to należaÅ‚o już do przeszÅ‚oÅ›ci, którÄ… chciaÅ‚a wreszcie zamknąć za sobÄ… raz na zawsze, a tu byÅ‚o to niemożliwe. - Idziesz? - SpytaÅ‚ obojÄ™tnie, wchodzÄ…c do domu po kamiennych schodkach, zu- peÅ‚nie jakby obrazy szczęśliwej przeszÅ‚oÅ›ci, które otaczaÅ‚y jÄ… z każdej strony i sprawiaÅ‚y ból, jego nie obchodziÅ‚y ani trochÄ™. ZresztÄ…, dlaczego miaÅ‚oby tak być? Czas spÄ™dzony wspólnie w Casalinie nic dla niego nie znaczyÅ‚, bo to nie on cierpiaÅ‚ z powodu szalonej, namiÄ™tnej miÅ‚oÅ›ci. To nie on Å‚udziÅ‚ siÄ™, że jego najpiÄ™kniejsze marzenie może stać siÄ™ prawdÄ…. Marina szczerze wÄ…tpi- Å‚a, czy w ogóle kiedykolwiek o czymÅ› marzyÅ‚. Chyba że o dziedzicu, którego miaÅ‚a mu zapewnić, o dziecku, które wciąż żyÅ‚o i rosÅ‚o w niej, gdy przyjechali tu po raz pierwszy. R L T Nie mogÅ‚a wejść do tego domu, nie z nim, nie teraz, nie z bagażem bolesnych wspomnieÅ„, które ich dzieliÅ‚y, ale czy miaÅ‚a inny wybór? RzuciÅ‚a okiem na stojÄ…cy na podjezdzie samochód. Kluczyki wciąż tkwiÅ‚y w stacyjce i przez krótkÄ… chwilÄ™ ogarnęła jÄ… pokusa, by wsiąść do Å›rodka i uciec, nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za siebie. Tylko co potem? Do- kÄ…d miaÅ‚aby pojechać? Nawet gdyby jakimÅ› cudem znalazÅ‚a drogÄ™ do Palermo, musiaÅ‚a- by, tak jak ostrzegaÅ‚ Pietro, zmierzyć siÄ™ z fotoreporterami. Z deszczu pod rynnÄ™. Zaczerpnęła powietrza i niechÄ™tnie podążyÅ‚a za mężem. Dom byÅ‚ naprawdÄ™ malut- ki, jedynie z jednym przestronnym salonem, jednÄ… sypialniÄ…, Å‚azienkÄ… i kuchniÄ…. Od cza- su, kiedy byÅ‚a tu ostatni raz, nie zostaÅ‚y wprowadzone żadne zmiany. - Dobrze siÄ™ czujesz? - spytaÅ‚ Pietro, przyglÄ…dajÄ…c jej siÄ™ uważnie. - Tak, nic mi nie jest. - UznaÅ‚a, że uÅ›miech mógÅ‚by być odebrany jako próba zama- skowania prawdziwych uczuć, poprzestaÅ‚a wiÄ™c na skinieniu gÅ‚owÄ…. - To dobrze - odparÅ‚ z lekkim uÅ›miechem, wyraznie dajÄ…c do zrozumienia, że nie daÅ‚ siÄ™ nabrać na jej obojÄ™tny, zdawkowy ton. MarinÄ™ zawsze irytowaÅ‚a jego przenikliwość. Drzwi do sypialni byÅ‚y otwarte i przez chwilÄ™ dostrzegÅ‚a solidne szerokie Å‚oże, nie- pasujÄ…ce rozmiarem do maleÅ„kiego domku. Nie chciaÅ‚a pamiÄ™tać tego łóżka ani chwil z nim zwiÄ…zanych. - Dlaczego mnie tu przywiozÅ‚eÅ›? - spytaÅ‚a z pretensjÄ… w gÅ‚osie. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||